Koniec tego filmu to najlepsze co przytrafiło mi się podczas jego oglądania.Schwarzenegger udowadnia, że żaden z niego aktor, szczególnie w tych "dramatycznych" momentach, które są zdecydowanie w filmie najśmieszniejsze.Historyjka opowiedziana przez Hyamsa jest żenująco kiczowata i shematyczna.W jednej kwestii tylko udało się reżyserowi mnie zaskoczyć: kiedy podczas seansu stwierdziłem, że oto zobaczyłem najbardziej tandetną scenę jaką tylko można było, zaraz potem następowała jeszcze bardziej beznadziejna, a potem jeszcze bardziej i jeszcze i jeszcze....Jedna gwiazdka należy się Johnowi Debneyowi za muzykę.W początkowej scenie wymiata!Przez pierwsze 20 minut filmu podoba się.Z czasem niestety systematycznie stacza się na dno aby w końcu zacząć irytować i śmieszyć, a co za tym idzie dopełniać tandety tego filmu.Ale pomijając to muzyka jest jedną z rzeczy,które w filmie się podobają,przynajmniej przez jakiś czas.Druga gwiazdka za scenę z chłopakiem w bluzie "szatan królem" ;) i scenę "fali" ławek w kościele, która to podobała mi się od kiedy parę lat temu zobaczyłem zwiastun;)Trzecia gwiazdka...hmm nie będzie trzeciej gwiazdki, bo nie ma za co jej dać:)2/10