Po powtórnym obejrzeniu, już w nowym roku, stwierdzam, że ten film jest głupi. Po prostu miał termin przydatności do spożycia 31 grudnia 1999 i się normalnie przeterminował, jest już nieświeży i niestrawny. Tytuł powinien brzmieć: "Best Before End of Days"
Wątki religijno-satanistyczno-apokaliptyczne trochę są ponaciągane i pomieszane, ale da się to przełknąć. Inni piszą o wątku polskim, że się podobał - OK, ja też się uśmiechnąłem; ale tu jest jeszcze jeden wątek polski, mianowicie Papież na wózku inwalidzkim, a to już jest lekka przesada. Jescze tak źle z Janem Pawłem II nie jest. Gabriel Byrne widać że wzoruje się na niezapomnianym Alu Pacino z Adwokata Diabła, a Arnold z wdziękiem gra swoją ulubioną rolę ukrzyżowanego. I podobnie jak w Conanie Brabarzyńcy, tutaj też nie wiem co niby ma to symbolizować. Cały czas zastanawiałem się jak cała rzecz się zakończy i na szczęście nie rozczarowałem się. Wprawdzie zakończenie jest w pewnym stopniu przewidywalne, ale zadaje ciekawe pytanie: kim tak naprawdę był Jericho? 4 punkty