opis, cześć opinii (takze i tu) zachęciły mnie do zaangażowania sie w tą produkcję. Niestety -
szkoda czasu.
Zastanawiam sie czy gorszy jest zapał kimdzongilowych pikseli na placu w klaskaniu przywódcy
czy też obsesja Mada Bruggera w szukaniu mordy totalitaryzmu. Brugger świetnie tam pasuje - w
równie górnolotnych słowach przekonuje, że zło jest tym co widzimy - niczym się nie różni od
defiladujących "wszystkiemu winne USA". Widze w tym filmie jedynie rozpaczliwą próbę
zaistnienia Bruggera. A szkoda- bo dobry pomysl spalił na panewce. Bez mądralińskiego pana
Mada wyszłoby o wiele lepiej. I ku refleksji.
O wiele więcej do myślenia o obcych kulturach dała mi produkcja "Idiota za granicą". Niby na jaja, ale na twardo.