Ja właśnie jestem po przeczytaniu serii i zdecydowanie jestem za Peeta! Gale to jakiś świr:PPP
ja uważam, że jest i Josh spisał się b. dobrze ;) Gale vs. Peeta? oczywiście P E E T A!
na początku pierwszej serii wybrałam Gala. Kiedy czytałam "W pierścieniu ognia" moja opinia było podzielna, zaczęłam przekonywać się do Peety, ale Gale dalej mnie "kręcił".:) Trzecia część przeważyła. Tylko PEETA!!!!!!!!!!!!!!! Gale okazał się nieodpowiedni:) I wgl. jak on mogł nie nienawidzić Peety?!
Nie nienawidził go, bo Peeta był za dobry i pragnął tylko szczęścia Katniss, niekoniecznie u swego boku :P
Właśnie Gale zachowywał się w stosunku do Peety bardzo fair - pomagał mu odróżnić prawdziwe wspomnienia od falszywych opowiadając o Dwunastce, był na misji w której go uwolnili ryzykując własne życie, nigdy nawet nie powiedział na niego złego słowa. A to, że był zazdrosny było naturalne, w końcu miał powody.
Lubię Peetę, ale zawsze, od pierwszej do ostatniej części związek Katniss z Galem wydawał mi się mieć o wiele więcej sensu - więcej ich łączyło, byli bardzo blisko, rozumieli się bez słów. To ich zniszczonej przyjaźni było mi żal na końcu serii bardziej, niż wszystkich uśmierconych postaci razem wziętych, ale nie mogło być inaczej po tym wszystkim. Ale nie mam problemu z zakończeniem, polubiłam Peetę w "Kosogłosie" i po wydarzeniach z wojny ich związek był najlepszą opcją.
Po przemyśleniu - jedyny team, za którym mogę się 100 procentowo opowiedzieć, to Team Finnick:D uwielbiam go:)
Gale! Peeta mnie strasznie irytuje... tą swoją przesadną dobrocią... od pierwszych stron książki uwielbiałam przyjaźń Katniss i Gale'a. a to co zrobili na samym końcu - dla mnie porażka.
Na początku wolałam Gale'a, był zdecydowanie bardziej męski, fajniejszy, a nie jak ten dobry grzeczny peeta! ale w 3 częsci Gale stał sie mniej fajny, bardziej opryskliwy, a Peeta zmieniła sie na lepsze!
Fakt, że Peeta jest postacią, której pranie mózgu zdecydowanie posłużyło:)
Tego mi właśnie brakowało przez te pierwsze dwie części - Peeta myślał wtedy praktycznie tylko o Katniss, nigdy o sobie, co wydawało mi się okropnie nierealistyczne, podobnie jak "miłość" do osoby, z którą przed Igrzyskami nie zamienił ani jednego słowa. Zauroczenie - ok, ale gotowość śmierci za kogoś, kogo prawie nie znasz (1 część) już nie bardzo.
A w 3 części wreszcie przestaje być taki wyidealizowany - mówi Katniss sporo niemiłych rzeczy, jest zdezorientowany, zagubiony i wreszcie można się wczuć w jego sytuację i naprawdę go polubić.
Co do Gale`a w 3 części - to, że w pewnym momencie przestał widzieć granicę między dobrem a złem i zaczął grać na zasadach Kapitolu było bardzo złe, ale jakoś łatwo mi się wczuć w jego sytuację i zrozumieć to, co zrobił. Od dziecka narastała w nim nienawiść do Kapitolu - śmierć ojca, konieczność polowania żeby wyżywić rodzinę, a potem ciężkiej pracy w kopalni, skatowanie przez Strażnika Pokoju no i oczywiście najlepsza przyjaciółka zmuszona dwa razy walczyć o życie w Igrzyskach - po przezyciu tego wszystkiego nienawiść naprawdę może człowieka zaślepić.
Poza tym - Katniss nie podobały się te "pułapki na ludzi", ale nie zaprotestowała, nie kazała mu skończyć z tymi pomysłami - wina nie leżała tylko po jego stronie.
Właśnie PRZYJAŹŃ! Gale w pierwszej części Igrzysk był dla Katniss tylko przyjacielem! SPOILER! To że Katniss na końcu wybrała Peetę było najlepszą opcją po śmierci jej siostry (która została zabita bombą Gale'a) jak sądzisz że to porażka to chyba nie zrozumiałaś i nie przeczytałaś ostatnich słów Katniss w "Kosogłosie"!
Po obejrzeniu oraz przeczytaniu pierwszej części zdecydowanie wolę Gale'a. Peeta na pewno nie jest bardzo inteligentny. Często robi głupoty, a Katniss musi go ratować z tarapatów. Jego zasługi oraz umiejętności są przeceniane. Z kolei Gale konsekwentnie robi to, co należy. Nie narzuca się - jest uosobieniem spokoju i wytrwałości. Przy Peeta'cie to ona o wszystkim myślała i sprawiała, że oboje czuli się względnie bezpiecznie, natomiast z Gale'em tworzyli świetny duet. Trochę późno zaczęła to zauważać.
Ja jestem za Peetą urzekła mnie w nim jego dobroć chęć ochrony za wszelką cenę ukochanej osoby nawet po "praniu mózgu" jakie zagwarantował mu Kapitol w 3 części potrafił znów pokochać Katniss (co pewnie nie było takie łatwe) był dla niej podporą w ciężkich chwilach czego przykładem jest to że jako jedyny potrafił uspokoić Katniss gdy miała koszmary. Jako jedyny wiedział co Katniss przeszła na igrzyskach (wole się bardziej nie rozpisywać bo zaraz zacznę wam pisać rozprawkę ;P ) nie wiem może po prostu już tak mam ale jego charakter strasznie mi się spodobał . Natomiast Gale nie wiem ale nie lubię go zbytnio jak dla mnie był zbyt oziębły nie potrafił wyrażać swoich uczuć myślę że Katniss nie była dla niego największa miłością tak jak to było w sytuacji z Peetą może ją kochał ale to chyba nie była taka 100% miłość inaczej by o nią walczył a on po prostu na koniec 3 części ją zastawił przecież nie wiedział czy Katniss wybierze jego czy Peete a jednak Peeta wrócił a on nie. A już chyba najbardziej wkurzyło mnie to jak w 2 części potraktował Katniss to była sytuacja gdy przyszła do niego z wiadomością że chce uciec najpierw bardzo się cieszył, gdy dowiedział się że nie tylko jego chce zabrać zaczął strzelać fochy, a potem ta cała sytuacja z rękawicami które dostał od Katniss rzucił je na ziemię i powiedział że nie chce mieć do czynienia z niczym co zostało wyprodukowane w kapitolu i jeszcze spojrzał wtedy na nią z pogardą z czego wywnioskowałam że po igrzyskach i turne zwycięzców zaczął traktować ją jak rzecz wykreowaną w kapitolu bardzo mi się to nie spodobało . A także to że w 3 części podczas gdy przy Katniss nie było Peety musiała sobie ona radzić praktycznie sama Gale tylko czasami ją wspierał lecz przez większość czasu była ona zdana tylko na siebie natomiast podczas igrzysk(pomijając cześć w której byli oddzielnie choć nawet wtedy Peeta starał się ją bronic) turne itp. Peeta cały czas ją wspierał nie było chwili w której zostawała sama z problemami z którymi nie mogła sobie poradzić i pewnie dlatego tak bardzo ceniła sobie perłę którą dostała od Peety tylko ona dawała jej ukojenie nie medalion z Gale'm ale właśnie perła.Jest jeszcze wiele innych sytuacji które nasuwają mi się na myśl ale i tak się już za bardzo rozpisałam ;) A i jeszcze jedno ja też uwielbiam Finnicka i nie mogę pojąc tego jak on mógł umrzeć (najbardziej mną to wstrząsnęło nawet nie śmierć Prim ale właśnie jego.! )
Oczywiście, że zawsze Peeta ;) Gale'a od początku nie lubiłam... Tym bardziej w Kosogłosie :/
ja wlasnie skonczylam ogladac i smiac mi sie chce bo kurde Liam H. niby jeden z głównych bohaterów no smiech na sali bo pokazali go raptem 4 razy? i powiem nawet ze jego dialogi napewno nie zajeł chocby nawet poł strony...przyznac ze nie czytalam ksiazek ale jak na pierwsza serie był zbedny:/
I w książce w pierwszej części też Gale było mało. Pierwsza część skupiała się głównie na Igrzyska Katniss i Peecie. Gale'a dopiero w drugiej części było więcej. A istotną role odegrał w ostatniej części Kosogłosie.
Zgadzam się :) Prawie w ogóle go nie było. Też nie zgadzałam się z tym że był główną postacią w Igrzyskach... Ale w "W pierścieniu ognia" a tym bardziej w "Kosogłosie" niestety pokazują go często :D
Ja tam lubie ich oboje. Peeta mi się najbardziej podobał w Kosogłosie. Fajnie że w końcu był wredny. Natomiast Gale zwyczajnie był zazdrosny o Katniss. Chociaż na końcu Kosogłosa poprostu odpuścił. Nie wrócił do 12 Dystryku razem z Katniss. I to mnie w nim urzekło najbardziej. Nie dręczył jej. Dał jej szanse ułożyć sobie życie z Peeta.
A ja jestem rozczarowana, że nie wybrała Haymitcha. Nie no żart, Peeta oczywiście.
Ja zdecydowanie wybieram Peetę, w książce jak i w filmie. Peeta to taki miły chłopak który pomyśli nad tym co może się stać gdy chce zrobić coś złego. I on tak umiał wszystkich zrozumieć i rozmawiać. Gale jest takim buntownikiem, bez obracania się w tył mógłby zabić wszystkich w Kapitolu a tam nie wszyscy są źli. Oni są tylko bezbronni. 3 część mnie załamała pod wpływem Peety, to było smutne.
Jeszcze taka jedna myśl mnie naszła - Katniss miała sieczkę w głowie jeśli chodzi o uczucia i myślę ze w rezultacie wybrała zrządzeniem losu - Gale'a po prostu nie było obok i wierze ze jej nie porzucił tylko widział szerszy obraz i ratował tych co pozostali po wojnie, a Peeta był rekonwalescentem jak i Katniss wiec był obok. Poza tym sprawdziło się to co mówił Gale - Katniss wybiera tego kto bardziej cierpi i wobec kogo czuje większe poczucie winy. Jak już sobie uświadomiła stan Peety po powrocie i przestała się rzucać za to co mówi, doszła do wniosku ze jest bardziej poszkodowany.