Jestem ciekawa Waszych opinii. Uwaga, spojlery.
Strasznie zawsze chwytają mnie za serce sceny, kiedy Finnick i Prim umierają, do dziś, choć Kosogłosa czytałam tak dawno nie mogę pogodzić się, że ci bohaterowie nie żyją, wolałabym żeby np. zginął Gale niż Prim. Do takich okropnych scen można zaliczyć oczywiście nastawienie Peety do Katniss w trzeciej części, jak ją na każdym kroku próbował zabić. Uwielbiam sceny jak Katniss i Rue zostają sojuszniczkami i ochraniają siebie nawzajem, jednak śmierć 12latki wywołuje ogromny smutek. Do tych milszych scen zaliczam wszystkie z Peetą i Katniss w jaskini, jejciu byli bardzo słodcy, nawet jeśli Katniss robiła to wszystko dla pokazu ;) Dużo jest scen, o których można wiele opowiadać.
Również nie mogę zrozumieć, dlaczego autorka uśmierciła Prim ;/ Poruszyła mnie scena, gdy w 2. cz. Peeta "zmarł", porażony prądem. Wtedy Katniss zdała sobie sprawę z uczuć do niego. W chwili śmierci Finnick'a przestałam czytać "Kosogłosa" przez jakiś czas. Dopiero wróciłam do niej z dwa tygodnie potem. Podobała mi się scena przed zawarciem sojuszu z Rue, gdy siedziała na drzewie, a jej rywale ją zauważyli ;-) Te jej beztroskie "co tam?" zwala z nóg ;D
Igrzyska mają na szczęście to do siebie, że można o nich długo mówić. Ja bym nie potrafiła skończyć w takim, kiedy Finnick zmarł, przecież to jest sama końcówka ;) Jak dla mnie Kosogłos jest najlepszą częścią. Jeśli chodzi o bohaterów to chyba właśnie najbardziej lubię Peetę, a później Katniss, chociaż ta mnie w niektórych scenach strasznie wkurzała :D Haymitch na swój sposób też był ciekawy.
Haymich był the best ;D Potrafił zwalać z nóg. Mi się najbardziej podobała 1. część, 2. oczywiście i trzecia też były świetne, ale w 3 była jakaś tak inna, co nie znaczy, że gorsza ;-) Zaplątałam się troszeczkę, chodzi mi o to, że pierwsza i druga były w zupełnie innym klimacie ;-) Doczytałam potem do końca, ale zrobiłam sobie wtedy przerwę, bo zrobiło mi się strasznie smutno xD Autorka napisała jednym zdaniem, iż Finnick zmarł. Czytałam te zdanie z 10 razy z niedowierzaniem. Biedny, nawet nie doczekał narodzin swojego dziecka ;/. PS rozwalił mnie ten moment, gdy Katniss wraz z Finnickiem wystraszyli Peetę na plaży :D Co do postaci, każda ma wyraźnie zarysowany charakter i każda jest zupełnie inna. Mi osobiście b. przypadł do gustu Finnick, Katniss też była fajna, Peeta był super ;d
Naprawdę lubię trylogię ,, Igrzysk " , toteż trochę ciężko mi wybrać ulubiony fragment ;) Ale tak szczególnie to podobał mi się ten , kiedy Katniss śpiewała w lesie ,, Drzewo Wisielców " i wspominała ojca ...Nie wiem dlaczego , ale ten fragment zapadał mi w pamięć , może dlatego że był taki dość ... niezwykły . Najbardziej lubię chyba pierwszą część :)
W sumie cała trylogia to arcydzieło, przynajmniej takie jest moje zdanie. Wzruszające, gdy Katniss śpiewała dla Rue, gdy ta umierała.
Pierwsza część według mnie jest najlepsza a moment kiedy miała wejść na arenę naprawdę mnie przerażała naprawdę wyobrażałam sobie co ona musi czuć wiedząc że za chwilę kogoś zabije albo sama zostanie zabita straszne
ja uwielbiałam finnicka! strasnie smutno mi nsię zrobiło kiedy umarł... byłam pewna że w ostatniej chwili uda mu się uciec przed zmiechami ( kiedy czytałam 2 raz ominełam frgment kidy pojawiają się zmiechy, po prostu mnie przerażały). Zgadzam sie ze trylogia to arcydieło. uwilbiam katniss podoba mi sie to ze bohaterka nie jest idealna ( albo że nie jest idealna i cały czas o tym wspomina np......zmierzch:) ) . Płakałam kiedy rue umierała to było takie smutnee! Byłam załamana kiedy prim umarła.... i jeszcze katniss zobaczyła ten "kaczy ogonek" . plecam tą książkę każdemu. naprawdę warto przeczytać.
a co sądzicie o tych fragmentach w jaskini w 1. cz? W sumie on ją kochał i był szczery, a ona cały czas grała ;/ ;p
jak dla mnie śmierć Prim była wstrząsająca ale dzięki temu nie było takiego cukierkowego zakończenia jakiego wszyscy się spodziewali. książki gdzie ginie główny bohater lub też ktoś kto był naprawdę wart uwagi i kogo lubiliśmy to książki, które się ceni i które są naprawdę dobre.
a co do fragmentów w jaskini to były całkiem, całkiem. i mimo iż Kotna ciągle grała to w końcu i ona go pokochała ;) chociaż nie przepadałam za Peetą i wolałabym ją widzieć z Gale'm.
Powiem tak- po pierwsze: spiew Katnis nad ciałem Rue, śmierć dzieci i siostry Katnis, zastapienie Primode przez Katnis w losowaniu, śmierć Finnicka, samo zakończenie ksiązki; nie było ono do końca szczęśliwe ale w sumie mam juz dosyc cukierkowych zakończeń więc moze dlatego mi sie podobało
Autorka uśmierciła Prim, dlatego iż wojna nie wybiera. To, że jest to pozytywna postac to nie znaczy, że nie umrze. Tak samo Finnick. Wojna jest wojną.
Nie mam ulubionych fragmentów - kocham tą serię w całości :)
To teraz może zadam nieco inne pytanie: otóż, kto był Waszym ulubionym bohaterem i dlaczego (lub kto nie przypadł wam do gustu i jakie są tego powody) ?
Chyba najbardziej polubiłam Finnicka mozę nie od razu wydał mi się taki fajny, ale później nie dało się go nie lubić :)
No i oczywiście Peeta był fantastyczny!
Dla mnie najlepszą postacią jest Katniss - sama nie wiem dlaczego, ale najbardziej lubię postacie kobiece. Potem Peeta, jak dla mnie sympatyczniejszy od trochę zbyt skrytego Gale'a. No i oczywiście Cinna - przyznam, że bardziej przeżyłam śmierć jego niż Finnicka.
I, co może wydawać się trochę dziwne, spodobała mi się też postać Tresha xD
Za to na łamanie kołem posłałabym... heh, Snowa też, ale najchętniej prezydent Coin - rządne władzy babsko, które ot tak pomordowało bezbronne dzieci (w tym Prim!) żeby tylko ułatwić lincz na Snowie. I tu wielki plus za Kotny - za to, że przełamała swoje uprzedzenia i wykonała egzekucję tak, jak wykonała ;)
katniss,gale,finnick i(co nieco dziwne) ale prezydent coin wydała mi się nieco intrygująca...
Ja zaczęłam czytać, ale odpadłam p parunastu stronach. Trochę nudno się zaczynało.
"To, czego potrzebuję do przeżycia, to nie ogień Gale'a, podsycany wściekłością i nienawiścią. Mam w sobie wystarczająco dużo żaru. Potrzeba mi wiosennego mniszka, jaskrawożółtego kwiatu, który symbolizuje odrodzenie i nie oznacza zniszczenia. Oczekuję zapowiedzi, że życie będzie toczyć się dalej, bez względu na to, jak poważne ponieśliśmy straty. Chcę wiedzieć, że znowu może być dobrze, ale tylko Peeta może mi to ofiarować"
NAJLEPSZY!
Jest niesamowity, od samego początku Peeta przypadł mi do gustu bardziej niż Gale. Wraz z dalszym czytaniem coraz mocniej zakochiwałam się w tej postaci. Czytając ostatnie zdania książki byłam wręcz zachwycona, bo czułam się jakby były napisane o moim stanie. Peeta i jego postawa w książce jest niesamowita. Chciałaby, aby Suzanne Collins napisała igrzyska z punktu widzenia właśnie jego. Pozdrawiam Fanów :)
Ja właśnie też od samego początku pokochałam Peetę, był czuły, szczery, ale przede wszystkim nie był tylko głupim, napakowanym twardzielem. Czytając drugą część książki to co zrobili Peecie masakra, myślałam że już nigdy nie będą razem dlatego gdy czytałam ostatnią część miałam wielką nadzieje i się spełniła, byli razem :]
Rozumiem Was ;D
Gale nie jest taki znowu zły, także polubiłam tę postać, ale to w Peecie się zakochałam. Był taki.... delikatny, dobry. Nie jakiś głupi, narcystyczny mięśniak, tylko młody, wrażliwy mężczyzna, który nie chce zgubić samego siebie w igrzyskach i woli pozostać sobą niż kogoś zabić, by wygrać ;)
No ja właśnie uważam dokładnie tak jak ty.Nic nie mam do Gala ale to Peta jest wyjątkowy bynajmniej jak dla mnie,dlatego właśnie jego postać mnie urzekła :)
Widzę, że większość woli Peetę.
Ja zdecydowanie wolę Gale'a. Pokochałam( jeśli tak można nazwać to) go od pierwszych stron. Nie podoba mi się zakończenie.
Mówicie, że Gale do niej nie pasował, "głupi,narcystyczny mięsniak" , "Peeta lepszy dla Katniss" . Nie sądzę. Gale pokazał swój charakter, zarówno dobroć, wrażliwość i miłość do Katniss jak i tą bezczelność. Autorka pokazała, że idzie stereotypami. Kolejny raz jestem zawiedziona. Ten "główny" chłopak zostaje wybrany, żyją długo i szczęśliwie, taralala, był świetny, milusi, dobry.
Wzruszyła mnie scena uśmiercenia Rue, Prim i Finnicka.Tego ostatniego bardzo, bardzo lubiłam. W sumie większość osób, w trylogii, których uśmierciła Suzanne Collins była ok. To tyle.
Nie napisałam, że Gale był głupim, narcystycznym mięśniakiem, tylko, że Peete nim nie był ;D Nawet polubiłam Gale'a, ale był mi raczej obojętny podczas czytania. Uważam, że Peeta rzeczywiście bardziej pasował do Katniss, ponieważ się uzupełniali, natomiast Gale miał podobny charakter i myślę, że taka "miłość" szybko by się wypaliła. Nie zgadzam się z Tobą co do stereotypu. Na ogół bohaterki wolą "twardziela", a dziewczyna wybrała jednak delikatnego młodzieńca, który potrafi dostrzec piękno. Fajnie, że każdy ma inne zdanie na ten temat, bo inaczej nie byłoby tej dyskusji ;)
Zachęcam do dalszych komentarzy :D
Ja też od razu polubiłam Gale'a, Peeta jest wiecznie cierpiący. Z Katniss połączyły go nie lata przyjaźni, polowań, ryzyka, ale Igrzyska, na których musieli zabijać i patrzeć na śmierć innych.
Tak jak lubiłam och obu, tak postać Gale`a pokochałam praktycznie od poczatku, a do Peety przekonałam się w zupełności dopiero w "Kosogłosie" - wcześniej wydawał mi się zbyt wyidealizowany, poza tym jego wielka miłość do dziewczyny, z którą do Igrzysk nie zamienił ani słowa wydawała mi się naiwna i dziecinna.
Zakończenie wątku Katniss&Gale najbardziej złamało mi serce, bardziej, niż wszystkie śmierci w serii razem wzięte. Wiem, że po tym, co się stało już nie mogli ani być razem ani się przyjaźnić, ale ich więź od początku wydawała mi się najprawdziwsza, najgłębsza. Mieli podobne charaktery, całkowicie sobie ufali, tworzyli idealnie zgrany duet. Gdyby nie wojna, która wyzwoliła w Gale`u zbyt wielką chęć zemsty na pewno byliby razem, bo najbardziej do siebie pasowali.
Nie mam już problemu z końcówką, wreszcie udało mi się polubić Peetę, wiadomo tez że po tym wszystkim Katniss potrzebowała u swojego boku właśnie takiej osoby, idealistycznej, mającej wiarę, która umiała ją pocieszyć i dawała nadzieję.
Choć smuci, że tak naprawdę na koniec potwierdziły się słowa Gale`a, że Katniss wybierze tego z nich, który po wojnie okaże się jej bardziej przydatny.
Ok, może teraz nieco inne pytanie: które sytuacje w książce najbardziej Was rozśmieszyły?
Wreszcie pytanie na które potrafię odpowiedzieć. Z tych, które pamiętam (bo książkę czytałam dość dawno) to jak Haymitch zwala się ze sceny w pierwszej części.
Rzeczywiście to było niezłe . ;D
Mnie rozbawił moment, w którym Katniss weszła na drzewo, a pod nią rozbili obóz. Te jej beztroskie "co tam?" było świetne ;-) Potem ten chłopak (wstyd, mi, ale zapomniałam, jak miał na imię) próbował wejść za nią, ale był za ciężki. Ich bezradność - bezcenna.
"Jesteś romantyczna jak ziemniak" rządzi
to jak Katniss wepchnęła Peetę w wazę i jak prawie go rozdeptała na arenie :)
i wszystkie akcje z Finnickiem, nie mam jak wszystkich wymienić, bo nie mam przy sobie książki, ale kocham go.
I jak Mason rozebrała się do rosołu i przeżywała, że znowu musiała być drzewem :D
A to jak Finnick w 13 rozebrał się do rosołu "A co zawstydzam Cię?", a potem tekst Boggsa: przed chwilą widzieliśmy Finnicka Odaira w samych majtkach, więc nie myśl, że zrobissz na nas wrażenie (o Gale'u) :)
Tak , ta scenka była niesamowita. Tak samo jak w 13 Finnick i Katniss po oglądnięciu mapy mówią że 76 Igrzyska Śmierci są otwarte . A scena która mnie najbardziej poruszyła była śmierć Rue.
Uważam, że wszystkie wymienione sceny są świetne, podobnie jak cała trylogia. "Igrzyska śmierci" to jedyna ksiązka, która wywołała u mnie tyle emocji, po prostu mnie opętała. Ciekawi was jak "Igrzyska" będą wyglądały na ekranie ? Ja już sama nie wiem co mam o tym myśleć. Z jednej strony jestem zadowolona, że kogoś zainteresowała trylogia Collins, a z drugiej jest myśl, że pojawią się fani a' la "Zmierzch" (nikogo nie obrażając), które nie przeczytały książki i będą widziały tylko wątek miłosny. A przecież w tej książce, moim zdaniem, nie o to chodzi najbardziej.
Zawsze znajdą się tacy fani, ale ważne jest chyba, że Ty rozumiesz głębszy sens tej książki, a nie skupiasz się tylko na wątku miłości, no nie? W sumie niech lubią sobie film na swój sposób, a my dostrzegajmy prawdziwe piękno książki ;D Myślę, że dużo ludzi też dostrzeże coś głębszego niż tylko miłość w tej ekranizacji ;-)
I była wredna (co nie znaczy, że jej nie lubiłam). Zawsze myślała jak zabić Peetę, jeżeli tylko będzie musiała. Ale wkońcu o to chodzi w filmach. Mają się dobrze sprzedać, a najlepszym na to sposobem jest drętwa historyjka miłosna wśród ogólnego zagrożenia. Wtedy miłość wychodzi na pierwszy plan, a reszta jest ozdobą. Ale nie mam zamiaru oceniać filmu przed obejrzeniem go. Wydaje mi się, że katastrofy nie będzie, bo przecież film jest kręcony na podstawie świetnej książki. Wszystko się okaże ;)
Ja także nie przepadałam za Katniss
i także mam pewne obawy co do filmu, ale już tylko 21 dni; niedługo się dowiemy, czy nasze lęki były słuszne...
Już w zwiastunie widać kilka drobnych błędów, ale przecież to normalne, że film nie będzie taki jak książka.
Co nie zmienia faktu, że na pewno pójdę do kina i z chęcią przekonam się jak "Igrzyska" wyglądają na ekranie ;)
Jeśli macie jakieś nowe zapowiedzi, zdjęcia, nowe informacje, wrzucajcie tutaj ;D