Głupie to, że aż strach. I z takim nastawieniem do tego podchodziłem, nie spodziewałem się wyżyn kinematograficznych, chciałem odmóżdżyć się oglądając ładnie zrobioną sieczkę. Niestety - nawet tego nie dane mi było doświadczyć, bo rzeczona sieczka jest w większości zrealizowana żałośnie. Ok, kończyny fajnie latają w powietrzu, krew bryzga malowniczo, a wykrzywione facjaty sugerują bojową determinację, ale mimo wszystko jakieś to takie bez wyrazu, bez zabawy. Już w "300" mi się ten rodzaj prowadzenia scen akcji nie podobał - albo za dużo zwolnionego tempa, albo za dużo się dzieje naraz, albo połączenie zwolnionego tempa i "za dużo się dziania naraz", że pozwolę sobie tak głupio wyrazić swój niesmak. Fabuły nie komentuję, gdyż, jak już pisałem, nawet na nią nie liczyłem, więc na tym polu film mnie nie zawiódł - moje oczekiwania i tak były bliskie zeru, więc można nawet powiedzieć, że zostały spełnione. Do tego masa wpadek, na które może "normalni" ludzie nie zwracają uwagi, ale ja, po obejrzeniu około dwóch setek recencji Douga Walkera, jestem wyczulony. Jedna z najgłupszych wpadek, jakie dostrzegłem - żołnierz Hyperiona biegnie prosto na zwarty szereg obrońców, pięknym kopniakiem z wyskoku wbija się w linię, po czym pada na glebę i tak już zostaje, nie otrzymawszy ani jednego trafienia wrogim mieczem czy włócznią. Tak na niego podziałał szok wywołany własnym sukcesem? A może uderzył głową o klepisko upadając ten metr i stracił przytomność? Chyba nigdy się nie dowiemy, w każdym razie fikuśnie odziany kaskader dostał od kogoś instrukcję "wbiegnij, upadnij i leż", pewnie z nadzieją, że w ogólnym rozgardiaszu nikt nie zauważy. Ogólnie - nudne to, brzydkie, nie porywa, nie bawi, nie interesuje. Jak już kilka osób pisało - można obejrzeć z kumplami przy paru piwach, żeby coś brzęczało w tle i żeby można się było od czasu do czasu uśmiechnąć do szybującej w powietrzu wątroby czy czegoś tam.