PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=98925}
7,6 19 013
ocen
7,6 10 1 19013
7,5 10
ocen krytyków
Infernal Affairs: Piekielna gra
powrót do forum filmu Infernal Affairs: Piekielna gra

Na wstępie zaznacze ze nie jestem fanem filmów azjatyckich, chociaz często użeka mnie ich oniryzm i poetyka opowieści, ale azjatom cięzko jest odpowiednio wywqzyć proporcje, jak gdyby nie potrafili orzec ile z tej oniryki i poetyki mozna przemyscic do historii bądz co bądz z natury dalekiej od wrażliwości. Tak wlasnie jest w przypadku tego policyjnego filmu, są tu bowiem niepotrzebne i nizbyt prawdopodobne sceny jak ta w której bohaterowie spotykaja sie w szkole policyjnej w okresie swojej młodości. Scena ta sprawia wrażenie napisanej po to by można bylo tegoż motywu użyć w finale, wydaje sie więc zbedna.
Tak to się utarło w przypadku takich filmów, że kiedy mamy do czynienia z pojedynkiem dwóch facetów stojących po dwóch stronach barykady, a rezyser z tą samą sympatią traktuje i jednego i drugiego, nie pozwalajac by kradli sobie nawzajem czas filmowy, para ta w pewnym momencie filmu musi sie spotkać i porozmawiać. Źródła tego, badz co bądz cenionego przeze mnie motywu, upatruje w podobnych do tego filmach amerykańskigch ( tu oczywiście nasuwa mi się Gorączka ) w których w takie stojace naprzeciw siebie postacie wcielają się zwykle aktorzy wielkiego kalibru i film taki często określany jest mianem pojedynku dwóch aktorskich osobowości. Nie wiem jak bardzo popularni są azjatyccy aktorzy którzy odtwarzają te role, ale sceny w których sie spotykają, jak ta którą przytoczyłem wyzej czy ta w której jeden kupuje od drugiego sprzęt stereo zamiast iskrzyć ledwie się tlą. Nie jest to wina aktorów którzy zagrali w tym filmi naprawde dobrze, bardzij wina samej sytuacji która jak juz napisalem wydaje się mało prawdopodobna. Niezłym wykrzystaniem takiego wątku natomiast jest scena w której bohaterowie rozmawiają ze soba przez telefon zastrzelonego szefa policji, jest tam i napięcie i pewna nic porozumienia.
Świetną cechą filmu azjatyckeiego jest to, że mając na względzie ogromne różnice kulturowe, w zasadzie nigdy nie wiadomo czego mozemy się spodziewać. W przeciwieństwie do filmu amerykańskiego który przyzwyczaił nas do pewnych rozwiązań, zdecydowanie bardziej etycznych, i poza te rozwiązania raczej nei kwapi się wychodzić, tu cały czas panuje napięcie, bo to przecież azjaci, zwariowani faceci ze skośnymi oczami, do czego są zdolni? Nie wiadomo...I dobrze!! Tak było niedawno w Oldboyu, tak jest i tu, choć to film zdecydowanie mniejszego kalibru.
Sama historia jest naprawdę niezła, bardzo dobrze napisana, a reżyser jest sprawny i mimo tego że co chwila popada w efekciarstwo ( głównie montażowe, co też jest duzym minusem kina akcji made in Asia ) to jednak cały czas trzyma rękę na pulsie i wie co robić zeby bawić widza do końca.
CO do amerykańskiego remaku, który wlaśnie jest przygotowywany, to znacznie bardziej na miejscu w roli reżysera wydaje mi się Michael Mann, a nie Scorsesse, a to dlatego ze gatunkowo film wyraźnie plasuje się gdzieś w okolicach "Zakładnika", "Informatora" no i oczywiście "Gorączki". Ale jak pamiętam ktoś kiedyś napisał, a było to przy okazji "Gangów Nowego Yorku, że Scorsesse jeśli poniesie porażkę, to poniesie ją na bardzo wysokim poziomie. Od kilku lat mistrz nie jest do końca w formie, ale i tak każdy jego film jest lepszy niż 90% produkcyjniaków z Hollywood więc chyba nie ma sie o co martwić:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones