Ciężko mi było go ocenić. Mimo, że historia raczej spójna, to momentami nie rozumiałam tego, co widzę. Raczej załapałam to, co młody Cronenberg chce przekazać i robi to sprytnie, ale niektóre sceny chyba są po prostu jako te kluczowe dla ogólnego wrażenia, że film jest artystyczny/ambitny/nietuzinkowy itp. Bo, na przykład, co symbolizuje scena, w której James ssie pierś Gabi zaraz po tym, jak zabił swojego doubla? A może nie powinna nic symbolizować? Jeśli tak, to zupełnie jej nie rozumiem. A zapadła mi w pamięć, bo jest to scena raczej ważna, tuż przed końcowymi minutami.
Mam problem z tym filmem, że ,być może, kombinowałam zbytnio, a wcale nie powinnam.
Generalnie to raczej obraz nie dla wszystkich. Niektórych wynudzi, na pewno.
może to chociażby symbolizować jego narodziny/odrodzenie innego Jamesa, a Gabi jest tych narodzin duchową matką.
Dla mnie też tak to wyglądało, jak powtórne narodziny. Choćby dla tego, że cała ta porąbana gromadka obrazuje coś więcej niż tylko zepsutych bogaczy, było w nich coś sekciarskiego. I wszystko, co spotkało Jamesa miało znamiona werbowania do sekty. Najpierw został wytypowany, następnie uwiedziony, i od tego momentu coraz bardziej wciągany w ich macki. Scena, w której morduje własnego sobowtóra od razu nasuwa mi skojarzenia z podstawowymi założeniami starożytnych kultów misteryjnych, według których kandydat musiał przeżyć symbolicznie własną śmierć, aby odrodzić się jako nowy, doskonalszy człowiek.
Mi się te sceny od razu skojarzyły z jakąś chorą, bogatą sektą i powiązaniem ze sprawą z Polańskim i Tate. Być może to tylko scifi fi - a być może póki co dla nas to tylko scifi
Nie "klei" mi się tylko jedno - co to były za nowe narodziny? Sęk w tym że nić się nie "narodziło". Ani James nie stał się inny, ani lepszy, ani nic. I jak przez pół filmu patrzył w nicość, zachowywał jak zbity psiak i był zagubiony. Czy po walce z "psem" coś się stało? Czy coś się przełamało? Czy doszło do jakiejś zmiany? No nie zauważyłem.
A najbardziej hardcorową sceną było "odnalezienie" paszportu. A, to ryło banię!
W żadnym wypadku nie przekombinowany i myślę, że i Ty nie powinnaś za bardzo kombinować z próbami interpretowania go. Jak widzieliśmy, James odwrócił się od grupy po tym, gdy zobaczył, że osobą, nad którą się pastwił, był nie generał, a klon jego samego. Jego nowi "przyjaciele" nie mogli tak po prostu pozwolić mu odejść, więc postanowili dać mu szansę, albo go zabić, gdyby nie chciał z niej skorzystać. Ten na to przystał i na dowód dalszej przynależności do nich, a także będąc zupełnie bezsilny, po zabiciu klona okazał swą akceptację tego wszystkiego ssąc pierś Gabi. Najmocniejsze były ostatnie sceny, gdzie wszyscy wracali do swoich codziennych żyć, planując jednak powrót za rok. James zaś mógł się w końcu od tego uwolnić, ale coś w nim ostatecznie pękło i został na wyspie.
James pod palmami nie miał ran na twarzy, jak James z lotniska, zatem nie byłabym taka pewna czy na leżaku był prawdziwy james. Raczej sobowtóra obstawiam
Puściłam sobie film od początku, i jego żona mówi że znalazła go od tak sobie i jej ojciec go od początku nie lubił, więc pewnie miał być tylko zabawka od początku tylko mnie zastanawia początek filmu i rozmowa z której wynika że bohater od początku wydaje się być jakiś inny i nie jest już pacynką do zabawy wśród tych bogaczy co wracają co roku żeby się z nim zabawić, świadczy o tym fakt że przekonują go że może zostać na wyspie bo jest pora deszczowa i w ostatnie minuty filmu decyduje się pozostać właśnie podczas ulewy, więc jakby jego sobowtór czy nawet on był już wgrany w jakaś pętle