"To wszystko już było" .Zdolna Pani psychiatria, realistka do szpiku kości niewierząca w bzdury jak rozdwojenie jaźni, przyczynia się do skazania takiego właśnie rozdwojeniowca na stryczek. Po czym, za sprawą swojego ojca typu szalonego naukowca (psychiatrę, bo jakby inaczej) angażuje się w leczenie mężczyzny, wykazującego objawy rozdwojenia. Początkowo znajduje naukowe potwierdzenia tego typu zachowania pacjenta lecz kolejne wydarzenia uzmysławiają jej,że ma do czynienie z rzeczami, których nauka nie potrafi wytłumaczyć. Dla mnie film sztampowy: oczywiście odważna główna bohaterka, która łazi tam gdzie żaden by się nie zapuścił za żadne skarby świata (oczywiście bez takiej odwagi nie byłoby filmu), córeczka, najukochańsza osoba która staje się głownym celem rozdojeniowca, osoby z grupy wsparcia czyli tatuś i brat. Brakło jedynie wątku miłosnego. Nie przekonuje mnie również geneza tego całego zamieszania, wyświechtana. Zemsta mieszkańców miasteczka na kaznodziei, który sto lat później się mści połykając dusze tych, którzy stracili wiarę.