Zawiodłem się trochę, gdyż spodziewałem się czegoś lepszego po Skandynawach.
Przyzwyczaili mnie do świetnego aktorstwa, ciekawych tematów, głębokich dramatów i mistrzowskiego ich prowadzenia. Jednak "Varg Voum" od pewnego momentu zaczął sporo tracić. A tracił ponieważ zaczął traktować pewne wątki bez należytej powagi i skupienia (rodzina, która straciła córkę zachowuje się tak, jakby miała w nosie całą tę sytuację). Tutaj wkraczają też jedni i ci sami policjanci i sprawa się zawęża. Dostajemy kino, do którego przyzwyczaiły nas popularne stacje z niewybrednymi filmami akcji, czy też niemieckie sztampowe (i nierzadko kiczowate) seriale.
Ale, jak napisałem, przede mną jeszcze część druga - może będzie lepiej?
Wiecie, sprawa wygląda tak. Intryga nie jest zła. Film przeciętnemu zjadaczowi chleba się spodoba. Ja jednak od SKANDYNAWÓW, wymagam tego, co sprawiło, że zakochałem się w ich filmach. Słuszne? Może nie. Do zobaczenia w części drugiej - Mord w Bergen.
Jako CIEKAWOSTKĘ napiszę to, że gdy rozmawiałem o tym filmie, użyłem zwrotu, że "takie rzeczy jak to, kręcą Niemcy. Taśmowa, prowadzona bez polotu historyjka w stylu ich >>Komisarza Rexa<< itp" a jak się okazało (co teraz widzę), faktycznie Niemcy maczali swe producenckie paluchy przy tym filmie. Ale mam nosa, nie? Charakterystyczny styl jest widoczny.
A ja akurat uważam, że to jeden z lepszych skandynawskich filmów, bardziej mi się podobał niż "Wallander", czy "Orzeł". Norwegia ukazana w taki sposób, w jaki wygląda, taka jaką najbardziej kocham - deszczowa, mglista, niesamowita. Największym zaś plusem jest tytułowy bohater - odważny, trochę bezczelny, przystojny jak jasna cholera, charyzmatyczny.
Nie wiem jak oglądałeś film, że nie zauważył histerii kobiety, której zginęła córka - płacz, histeryczna obawa przed tym, że zniknie drugie dziecko, bezsilne wyładowywanie frustracji na Vargu, a finalnie dowiadujemy się, że publicznie oskarżyła firmę o zamordowanie jej dziecka i urządza sceny pod siedzibą ( Hamre zarzuca Vargowi, że zachował się niepoważnie mówiąc jej o poszlakach). Ojciec dziewczynki robi dobrą minę do złej gry, ale podczas poszukiwań w lesie też daje się wyprowadzić z równowagi. Mało? Toż to nie jest film z serii "Okruchy Życia" i kolejna produkcja w stylu "Porwali Mi Dzieciaka", nie o sfrustrowane matki tu chodzi. Fabuła fajna i bogata jak na stosunkowo krótki film, fajnie wymyśleni bohaterowie. Kino trzyma w napięciu, a jednocześnie nie ma przesady i bezsensownych strzelanin w stylu amerykańskim. Odnośnie tych samych policjantów - dlaczego nie mieliby wkraczać ci sami, skoro to Hamre prowadził tą sprawę? To by dopiero było bez sensu. Porównanie do kiczowatych niemieckich seriali w przypadku tego filmu to jest duże nadużycie. To, że produkcja niemiecka nie zauważyłam, ( a trochę niemieckich seriali zdażyło mi się niestety widzieć) bo i nie ma tam niczego niemieckiego, film norweski wręcz do bólu. Słowem - czepiasz się BUNCH
A ja akurat uważam, że to jeden z lepszych skandynawskich filmów, bardziej mi się podobał niż "Wallander", czy "Orzeł". Norwegia ukazana w taki sposób, w jaki wygląda, taka jaką najbardziej kocham - deszczowa, mglista, niesamowita. Największym zaś plusem jest tytułowy bohater - odważny, trochę bezczelny, przystojny jak jasna cholera, charyzmatyczny.
Nie wiem jak oglądałeś film, że nie zauważył histerii kobiety, której zginęła córka - płacz, histeryczna obawa przed tym, że zniknie drugie dziecko, bezsilne wyładowywanie frustracji na Vargu, a finalnie dowiadujemy się, że publicznie oskarżyła firmę o zamordowanie jej dziecka i urządza sceny pod siedzibą ( Hamre zarzuca Vargowi, że zachował się niepoważnie mówiąc jej o poszlakach). Ojciec dziewczynki robi dobrą minę do złej gry, ale podczas poszukiwań w lesie też daje się wyprowadzić z równowagi. Mało? Toż to nie jest film z serii "Okruchy Życia" i kolejna produkcja w stylu "Porwali Mi Dzieciaka", nie o sfrustrowane matki tu chodzi. Fabuła fajna i bogata jak na stosunkowo krótki film, fajnie wymyśleni bohaterowie. Kino trzyma w napięciu, a jednocześnie nie ma przesady i bezsensownych strzelanin w stylu amerykańskim. Odnośnie tych samych policjantów - dlaczego nie mieliby wkraczać ci sami, skoro to Hamre prowadził tą sprawę? To by dopiero było bez sensu. Porównanie do kiczowatych niemieckich seriali w przypadku tego filmu to jest duże nadużycie. To, że produkcja niemiecka nie zauważyłam, ( a trochę niemieckich seriali zdażyło mi się niestety widzieć) bo i nie ma tam niczego niemieckiego, film norweski wręcz do bólu. Słowem - czepiasz się BUNCH