Kolega napisał ciekawego posta pod recenzją, postanowiłem go tu prze kleić.
Bo wydaje mi się ciekawy dla ludzi którzy widzieli film.
Chciałem dać znać autorowi ale jakoś nie widzę opcji gdzie można mu wysłać wiadomość.
Groza, zgroza i Gargantua. Grozi nam katastrofa. Ziemia umiera. Wyginiemy. Ostatnia szansa na przetrwanie ludzkości, to rzucenie w kosmos garstki śmiałków szukających nowego domu. I tu powinien zacząć się koncert dobrego kina s-f. Film ma piękną oprawę wizualną, świetną muzykę i autentyzm ładunku emocjonalnego zaszytego w fabule. Strach, przerażenie, rozpaczliwe próby ratowania ludzkości, zrozumiała staje się powaga i patos. Po pierwszym obejrzeniu zacząłem się jednak zastanawiać czy nie lepiej w misji ratowania ludzkości poradziłaby sobie ekipa nie przeszkolonych szympansów... (albo przynajmniej do napisania scenariusza). Film nie zasługuje raczej na ocenę wyższa jak niezła, bo lista ciekawostek związanych z fabułą jest spora. Pokrótce: 1. Musimy opuścić ziemię, bo pustoszy ją śniedź, która niszczy rośliny uprawne i pochłania tlen. Jak potrzebuje tlenu do rozwoju, to bez niego nie przetrwa. Pochłaniając cały tlen śniedź wykończy samą siebie... 2. Wysłano dwunastu ludzi na dwanaście różnych planet w kilka różnych miejsc, przez tunel, którego zasady działania się nie zna. Jeżeli tunel ma jedno wejście i kilka wyjść a my nie wiemy jak w nim nawigować, to aby dotrzeć tam gdzie chcemy musimy liczyć na ... fart. 3. Cooper, który był pilotem oblatywaczem i inżynierem NASA (jak sam się chwali w jednej scenie), nigdy nie słyszał o teoretycznej możliwości istnienia tuneli czasoprzestrzennych, czyżby na studiach inżynierskich w Stanach nie wykładano fizyki??? 4. Przedostaliśmy się przez tunel, mamy do wyboru trzy planety, ale nie kontaktujemy się z żadnym z badaczy, którzy są na miejscu, aby dowiedzieć się co się tam tak naprawdę dzieje. Głosujemy gdzie lecieć, żeby uratować ludzkość. Oczywiście nawet gdybyśmy chcieli, to się nie skontaktujemy, bo najwyraźniej nikt nie ma choćby radiostacji... albo śpi i nie możemy go obudzić by się dowiedzieć co i jak. To wszystko celowo zaplanowali najlepsi specjaliści z NASA jako najdoskonalszy sposób na uratowanie ludzkości... normalnie szał... 5. Przypomnijmy. Na planecie Emersona są dobre warunki ale sygnału nie ma od trzech lat, jest to jedyna planeta krążąca wokół gwiazdy a nie czarnej dziury. Mann ciągle nadaje, że u niego warunki są obiecujące. Od Miller napływają pozytywne sygnały o tym, że jest woda i życie, ale jest to planeta położona najbliżej czarnej dziury, więc wyprawa tam wiąże się z dużym ryzykiem. Przylecieliśmy do tego układu bo był najbardziej obiecujący, idąc tym tokiem rozumowania powinniśmy zacząć od najbardziej obiecującej planety, a zaczynamy od najgorszej możliwej i wiemy o tym... To my właściwie chcemy zginąć czy przeżyć??? 6. Jakim cudem nasi naukowcy mogą mieć informacje o wodzie i życiu od Pani Miller, jeżeli dowiadujemy się później, że ta rozbiła się przy lądowaniu. Takie sygnały nie mogły być więc w ogóle wysłane (scenarzysta sam sobie przeczy, nie zachowując kompletnie ładu i składu w przebiegu fabuły, albo próbuje zrobić z nas idiotów), ale ok, przyjmijmy że rozbita aparatura i martwa Pani naukowiec jakimś cudem wysłali informację o wodzie i życiu... 7. W końcowej scenie okazuje się, że planeta Emersona jest całkiem gościnna. Mieszkając na niej przez ileś lat Emerson najprawdopodobniej szczegółowo ją opisał, mimo tego nasi bohaterowie określają ją jedynie jako obiecującą? A czego bardziej obiecującego trzeba???(czyżby scenarzysta znowu robił nas w balona, celowo ignorując brak ładu i składu fabuły?) 8. Ściga nas brak czasu, bo na ziemi szykuje się katastrofa, więc najpierw lecimy na planetę, na której możemy stracić najwięcej czasu. 9. Mamy na pokładzie trzech specjalistów od fizyki i inżyniera, wiemy, że zagięcie czasu na wybranej planecie jest tak wielkie, że jedna godzina na niej to siedem lat w przestrzeni kosmicznej, ale nie domyślamy się, że w związku z tym informacje które docierają do nas od kilku lat z tej planety, pochodzą może z pięciu minut pobytu na niej (pomijam problem deformacji informacji związanej z rozciągnięciem w czasie, i to że nadawca zginął przy lądowaniu więc nie mógł w ogóle tej wiadomości wysłać) 10. Mimo wszystko postanawiamy lecieć, by ratować Panią Miller. W końcu ma zapas żywności tylko na dwa lata pobytu na planecie. Ale zaraz, zaraz, przecież czas na planecie Pani Miller płynie inaczej. Godzina na niej to siedem lat poza nią. Czyli jeden dzień na tej planecie (24 godziny) to jakieś 148lat poza tą planetą... czyli miesiąc siedzenia na tej planecie to jakieś 4500 lat... a rok to jakieś 53 000 lat. Więc mamy całkiem sporo czasu, żeby kobietę uratować. Dla Pani Miller dwa lata minie wtedy, gdy dla nas minie 100 000 lat (słownie: sto tysięcy lat). Podsumowując: mamy przynajmniej 100 000 lat żeby nieszczęsną ocalić z samotni, musimy jak najszybciej znaleźć nowy dom, i dlatego podejmujemy się kompletnie absurdalnej misji ratunkowej, którą równie dobrze możemy przeprowadzić za 50 000 lat, bo nasza Pani naukowiec, zestarzeje się w tym czasie tylko o rok... Ale co tam, ryzykujemy klęskę misji i stratę dziesiątków bezcennych lat. Lecimy. Huuurra!!! 11. Wylądowaliśmy. Fajna planeta. Woda w kolana. Można stabilnie chodzić po płyciźnie. Okazuje się że Pani Miller rozwaliła się przy lądowaniu (przypomnijmy: mino tego, że jest martwa a statek rozbity, zdołała wysłać wiadomość, że jest tu woda i życie i dlatego tu przylecieliśmy). Zaskakuje nas wysoka fala. Woda porywa Pana Doyle i unosi nas bardzo, bardzo wysoko, po czym z impetem upadamy w dół na płyciznę. Jakim cudem nasz statek nie roztrzaskuje się w drobne kawałki uderzając o dno zbiornika wodnego głębokiego na trzydziestu centymetrów??? 12. Przeżyliśmy upadek, mamy godzinny postój bo silniki schną. Mimo to nie podejmujemy nawet próby sprawdzenia co stało się z porwanym przez fale Panem Doylem. Spisujemy go od razu na straty. Nie próbujemy z nim nawet nawiązać kontaktu radiowego. Nie wychylamy nosa ze statku, by sprawdzić czy jego ciało nie dryfuje gdzieś w pobliżu. Może tylko stracił przytomność. TARS z łatwością by go przyholował. Co ciekawe Pan Doyle zginął chociaż był w kompletnym skafandrze kosmicznym, w którym nie ma jak utonąć. Pewnie dla odmiany skręcił kark skacząc na główkę do płytkiej wody... 13. Utknęliśmy na godzinę. Dla naszego kolegi na orbicie będą to długie lata niepewności, mimo tego nawet nie próbujemy mu wysłać informacji o tym, że parę lat się spóźnimy (taka informacja dotarłaby do niego po latach, ale i tak byłaby o całe lata szybsza od nas; to byłaby dla niego na pewno cenna informacja). Zamiast tego siedzimy i marnujemy czas... kto pisze takie scenariusze??? 14. A faktycznie, przecież jeśli wyślemy mu taką informację, to orbitujący kolega wpadnie na pomysł by nam odpowiedzieć. Gdyby okazał się gadułą i gadał przez siedem lat bez ustanku to cały ten przekaz dotarł by do nas w jedną godzinę... wyobrażacie to sobie... (tak to jest jak się do granic absurdu nagina fizykę, a potem udaje się, że to naukowe) 15. Właściwie jaki był sens ryzykować utratę 75% załogi lądowaniem na planecie Pani Miller? Gdyby wszyscy zginęli, co zrobiłby biedny osamotniony w kosmosie Pan Romilly. Nie wspomniano nawet o podjęciu jakichkolwiek działań w razie gdyby nie wracali przez ileś lat. Pan Romilly ma czekać w nieskończoność? Szympansy zachowywały by się bardziej racjonalnie... 16. Troszeczkę fizyki. Przeżyliśmy spotkanie z oszalałym z samotności podróżnikiem. Pozwalamy sobie na powolne dryfowanie w pobliże czarnej dziury, aby wykorzystać efekt asysty grawitacyjnej przy przelocie na kolejną planetę. Tylko, że im masywniejsze ciało od którego chcemy się oddalić z tym większą prędkością musimy się poruszać aby móc skutecznie wyrwać się z sideł jego grawitacji. Jeżeli powoli dryfowaliśmy, to musimy się sporo rozpędzić, aby nas czarna dziura nie zeżarła. Zwłaszcza, że zeszliśmy blisko horyzontu. Uciec można na dwa sposoby: albo z względnie małym przyspieszeniem, bardzo długo rozpędzać się do określonej prędkości, ale nie mamy tego jak zrobić bo nie mamy paliwa. Albo rozpędzać się z wielkim przyspieszeniem by szybko osiągnąć prędkość ucieczki. Ale to kończy się wielkimi przeciążeniami. Pomijając sam statek kosmiczny z człowieka została by dosłownie zmiażdżona mokra plama. (Ciekawostka: Prędkość ucieczki tuż znad horyzontu zdarzeń stanowi znaczny ułamek prędkości światła... próba ucieczki znad horyzontu stateczkiem, który potrzebował dwóch lat by dolecieć z Ziemi w okolice Saturna... normalnie kosmiczne jaja). Ale to film s-f, więc nie można go krytykować za brak realizmu. No chyba, że próbuje się nam wmówić, że film jest bardziej science niż fiction... 17. Jeżeli zagięcie czasu na planecie w pobliżu czarnej dziury były tak wielkie, że straciliśmy dwadzieścia cztery lata w powiedzmy trzy godziny, to zgodnie z logiką filmu tuż nad horyzontem zdarzeń powinniśmy stracić setki, albo i tysiące lat (im bliżej horyzontu zdarzeń tym większe zagięcie czasu), straciliśmy 51 lat. (pomijam fakt, że w rzeczywistości zagięcie czasu nie związane z wielkimi prędkościami, ale oddziaływaniem grawitacyjnym czarnej dziury, jest odczuwalne w zauważalny sposób tylko bardzo, bardzo blisko horyzontu zdarzeń. Takie szalone abstrakcje dotyczące zagięcia czasu na okrążającej czarną dziurę planecie jest lekką przesadą, ale to film s-f więc nie mam pretensji o lekki przesadyzm, tylko o brak konsekwentnego stosowania się do wymyślonych przez autorów zasad o czym więcej w następnym punkcie). 18. Nasz bohater postanowił odłączyć się od statku macierzystego i rzucić w paszczę Gargantui. Pani Profesor sama dzielnie zadba o przetrwanie gatunku. Cooper rzucając się w czarną dziurę powinien znowu doświadczyć zagięcia czasu. Dla Pani Profesor powinny minąć dziesiątki lat, a dla niego ledwie godziny. Tak się jednak nie dzieje. Czas jaki stracił nasz bohater na rzucenie się w czarną czeluść nie został "doliczony do rachunku", nie minęło kolejne kilkadziesiąt lat, choć zgodnie z logiką filmu powinno. Jego córka już dawno obchodziła by setną rocznicę śmierci, Pani Profesor powinna być siwą staruszką. Kolonia powinna rozwijać się prężnie. Jednak pod koniec filmu nasi bohaterowie są powiedzmy równolatkami, mimo tego że jedno doświadczyło jednego sporego zagięcia czasu więcej. 19. W czasie rozmowy TARS-a z Cooperem pod koniec pobytu w czarnej dziurze dowiadujemy się, że tunel czasoprzestrzenny zbudowali ludzie z przyszłości egzystujący teraz w pięciu wymiarach, ok niech i tak będzie, ale w związku z tym jazda dopiero się zaczyna: a) nasi pra-, pra-, prawnukowie zdolni byli do wybudowania tunelu czasoprzestrzennego łączącego różne galaktyki, i zagospodarowania wnętrza czarnej dziury na potrzeby bohaterskiego Pana Coopera, ale nie mogli wysłać "maila" z informacją, że ziemi grozi zagłada... (jeszcze do tego wrócimy) b) ludzie z przyszłości lubią ostrą jazdę. Zamiast wybudować tunel czasoprzestrzenny prowadzący na jedną, ale nadającą się do zamieszkania planetę, budują autostradę z jednym wjazdem, dziesięcioma zjazdami i bez oznakowania. Nawiasem mówiąc, wybudowali autostradę przez pół wszechświata, a na koniec brakło asfaltu, bo wjazd musieli zrobić aż koło Saturna, tak jakby nie dało się zrobić na przykład obok Księżyca, co pewnie lekko zwiększyło by szanse przetrwania ludzkości, czyli w konsekwencji także samych budowniczych... Czyżby Nolan uważał, że rozwiniemy się w kierunku zaawansowanej technicznie cywilizacji idiotów? c) z drugiej strony ludzie z przyszłości mogą myśleć tak: "po co wysilać się przy pomocy swoim pra- pra- dziadom w przetrwaniu. Skoro istniejemy to znak, że bez względu na zastosowane środki pomocowe ludzkość przetrwa." d) tak więc misja ratowania ludzkości była z góry przesądzona jako udana. Gdyby się nie powiodła, to nikt nie wybudował by tuneli przez które leciała dzielna załoga Endurance, bo nie byłoby ludzi w przyszłości, którzy mogliby to zrobić. e) nawiasem mówiąc ciekawe jest tłumaczenie dlaczego nie dało się „napisać maila” (rozmowa Coopera z TARS-em, we wnętrzu czarnej dziury). Mając dostęp do nieskończonego czasu i przestrzeni, inżynierowie budujący międzygalaktyczne autostrady nie potrafią odnaleźć określonego miejsca w czasie, by móc skutecznie się komunikować. I po to właśnie potrzebny jest Cooper w środku czarnej dziury, by móc przekazać radosną nowinę i uratować świat. Ciekawe jak Cooper zebrałby niezbędne dane naukowe bez TARS-a? W sumie obaj znaleźli się tam przypadkowo. f) jeżeli pięciowymiarowi inżynierowie nie potrafią odnaleźć określonego miejsca w czasie (by się komunikować), to jakim cudem udało im się określić gdzie (i kiedy) powinien się znajdować początek, a gdzie koniec tunelu czasoprzestrzennego??? 20. Ciekawostka fizyczna. To drobiazg, że materia opadając na horyzont zdarzeń wokół czarnej dziury rozgrzewa się w dysku akrecyjnym do milionów kelwinów i emituje przy tym gigantyczne ilości twardego promieniowania, które skutecznie sterylizuje okolice czarnej dziury. Trochę ciężko o dobre warunki do życia w takich okolicznościach. Mimo to system, w którym planety bombardowane są przez potężne dawki promieniowania rentgenowskiego zostaje wybrany przez specjalistów NASA jako najlepiej rokujący... chyba zagładę... Lubie gatunek jakim jest s-f. Jestem w stanie wybaczyć wiele, ale nie głoszenie tego, że film jest bardziej science niż fiction, gdy jest po prostu fiction... Nie drażni mnie naginanie praw fizyki, ale scenariusz tak dziurawy logicznie i absurdalny, że aż przykro. Nie drażni brak naukowość, ale tworzenie miru naukowości wokół czegoś co takie nie jest, a jedynie pewnymi naukowymi ciekawostkami się inspiruje. Straciłem nadzieję na fajne widowisko w okolicach czwartego punktu moich drobnych uwag do fabuły. Nazwanie tej sieczki arcydziełem, jest możliwe tylko gdy odrzucimy jakiekolwiek próby racjonalnej oceny zawartych w filmie treści. Niestety obraz ten uwłacza inteligencji przeciętnego widza. Rozumiem, że nie każdy musi interesować się fizyką i jej filmowe niedomagania po prostu zignoruje. Z resztą jak już sto razy napisałem to jest s-f, fizyka nie jest tu najważniejsza. Rozumiem, że można wybaczyć logiczne niedociągnięcia. Sam wybaczam je nie raz. Gdy coś nam się podoba, to po prostu przymykamy oko. Myślę że to ludzkie, normalne. Gdyby oceniać film tylko pod kątem ładunku emocjonalnego jaki ze sobą niesie, to jest naprawdę fajnym widowiskiem. To jest też klucz rozwiązujący zagadkę tak wysokiej oceny tego filmu. Decydującym czynnikiem okazuje się zachwyt nad niesamowitością, doniosłością i wielkością misji z jaką muszą zmierzyć się bohaterowie. Ich dramat i osamotnienie w walce o przetrwanie w wrogim kosmosie. Widzimy ludzi z krwi i kości z ich zaletami i wadami w wręcz rozpaczliwych próbach szukania nowego domu, chwytania się każdej nadziei. Dlatego wybaczamy im idiotyczne decyzje, a fabularne bzdury traktujemy jak naturalne przeciwności. Film stawia wielkie pytania, o miejsce człowieka we wszechświecie, o istnienie transcendencji. Ma wspaniale zbudowany nastrój, jest dobrze zagrany i po prostu zrobiony na miarę superprodukcji. Ale kuje w oczy kalectwo scenariusza pełnego logicznych czarnych dziur. Odpowiedzi na wielkie pytania, do wielkich nie należą. Jeśli mamy ambicje tworzenia wielkiego kina, to nie mamy prawa dopuścić do sytuacji w której bzdura goni bzdurę. Jeżeli naprawdę ktoś chce mieć przyjemność z konsumpcji tego obrazu, to nie powinien zastanawiać się za bardzo nad tym, gdzie znajdziesz tak rozsławianą „naukowość”, była ona inspiracją, parę spraw zasygnalizowano, ale to jest tylko s-f. Nie powinien się też przejmować sensem następujących po sobie wydarzeń, bo go tam nie ma. Nie da się zakończyć tego omówienia, bez dwóch słów o tym co ciekawego zaczerpnięto z nauki i ubrano w szaty widowiska. Fajnie, że wspomniano o falach grawitacyjnych, miło że zasygnalizowano możliwość istnienia tuneli czasoprzestrzennych. Czarna dziura, czy jest właśnie taka, kto to wie. Czy horyzont zdarzeń jest przekraczalny tylko w jedną stronę? Już pojawiają się głosy, że być może nie. Czy ostatecznie słuszną teorią tłumaczącą czym są czarne dziury i jak działają okaże się fizyka relatywistyczna, mechanika kwantowa czy teoria grawastarów, jeszcze nie wiemy. Od dawna nauka prowadzi rozważania nad przestrzeniami wielowymiarowymi, żadna sensacja. Miło że wspomniano o dylatacji czasu, ale tego zagadnienia twórcy nie zdołali kompletnie udźwignąć, czego skutkiem był następujący po sobie ciąg absurdów. Chyba komuś brakło wyobraźni, czasu albo chęci by ten scenariusz parę razy przeczytać i przemyśleć. Jak już zbierzemy wszystkie za i przeciw razem, to okazuje się, że mamy fajnie zrobiony, świetnie grający na emocjach, z kompletnie idiotycznym przebiegiem fabuły film sci-fi. Podsumowując: Czy mamy do czynienia z arcydziełem? Prawie... PS. Do tego jeszcze Ci wszyscy apologeci pozornej naukowości... Zgroza.
Dobra, niech wam będzie - czarne dziury świecą, mają planety które leniwie je okrążają i w ogóle można do nich wskoczyć z kumplem-robotem i w środku gadać z nim przez radio. Niech żyje nauka :)
Co ciekawe Gargantua ma horyzont zdarzeń wielkości Słońca, standardowe czarne dziury mają horyzont o promieniu 20 km (przynajmniej według niejakiego Schwarzschild'a). Czyli Gargantua musi być jądrem galaktyki tak jak Sagittarius A w Drodze Mlecznej. Zapewne wsysa powoli miliardy otaczających gwiazd, a Cooper jakby nigdy nic lata sobie wokół niej, jakby grawitacja nie istniała. Ciekawa jak panowie Thorne i Tyson by to wyjaśnili ;)
wszystko ma swoje wytłumaczenie...tylko na wiele pytań nie znamy JESZCZE odpowiedzi...i jeszcze setki lub tysiące lat nie poznamy :-(
Neil deGrasse Tyson - najsensowniej gadający koleś jakiego kiedykolwiek słyszałem.Najbardziej obiektywny,logicznie myślący i merytorycznie przygotowany gość. Uzmysłowił mi że nie jestem ateistą tylko agnostykiem :-)))
Piszesz, że nie oceniasz filmu jako wybitnego, ale stawiasz mu 9 (wybitny).
Nie przywiązujesz w ogóle wagi do mojego referatu, ale zamiast ciągle prowadzi "jałową" dyskusję.
To trochę tłumaczy dlaczego nie dostrzegasz sprzeczności w filmie...
Jeśli naprawdę przeczytałeś to wiesz, że przynajmniej dwukrotnie wymieniłem masę rzeczy, które mi się w tym filmie PODOBAŁY i co uważam w nim za FAJNE. Mimo tego zarzucasz mi jakieś bzdury o tłamszeniu.
Jak dla mnie wady psują obraz całości.
Szanuje twoje zdanie, ale się z nim nie zgadzam. Ty nie zgadzasz się z moim zdaniem i jednocześnie nie szanujesz ani mnie, ani mojego zdania epatując uprzedzeniami.
To chyba wszystko jeśli chodzi o bycie malkontentem i ignorantem.
ps. nie spodziewałem się, że ktokolwiek z wysoko oceniających ten film zmieni zdanie po przeczytaniu moich uwag, o czym napisałem 4 dni temu...
Moja ocena 9 jest podyktowana skala 1-10 tylko i wylcznie tym. Nie przywiazuje tutaj wagi do tego jak filmweb nazwal taka ocene. Dla mnie film wybitny to jest ta zlota 10.Film ktory rowniez mozna nazwac arcydzielem.
Nie oszukujmy sie, Ty nie szanujesz mojego zdania, ja Twojego. Masz jednak racje, zakonczmy ta jalowa dyskusje,
oj, oj. myślałeś że nie przeczytam Twojego komentarza do wypowiedzi użytkownika mrfx??? bezpośrednio na mój post odpowiadasz, że przyznajesz mi rację, a akapit wyżej dalej mijasz się z prawdą. Nieładnie. Znów walczysz z wiatrakami. Jednocześnie powtarzasz moje tezy, że film jako s-f może mieć fizykę gdzieś, ale miło, że się nią inspirował. Zacytować Ci fragment? ale jak jeszcze nie zrozumiałeś to powtórzę: w ogóle nie czepiam się w tym filmie fizyki, traktuje ją jako ciekawostkę. Zacytować Ci fragment? Chociaż w sumie zaczynam być skłonny uwierzyć, że jednak nie rozumiesz co się do Ciebie pisze.
Ja mysle ze popadsz w jakis rodzaj paranoi. W ktorym miejscu sie z Toba zgodzilem??? Jedynie gdzie przyznalem racje to to zeby zakonczyc ta jalowa dyskusje -
"Nie przywiązujesz w ogóle wagi do mojego referatu, ale zamiast ciągle prowadzi "jałową" dyskusję"
Kolego, czepiasz sie fizyki. -
"Miło że wspomniano o dylatacji czasu, ale tego zagadnienia twórcy nie zdołali kompletnie udźwignąć, czego skutkiem był następujący po sobie ciąg absurdów"
Bez odbioru.
"Miło że wspomniano o dylatacji czasu, ale tego zagadnienia twórcy nie zdołali kompletnie udźwignąć, czego skutkiem był następujący po sobie ciąg absurdów", wiesz dobrze że chodzi o absurdy w przebiegu fabuły, a nie absurdy fizyczne. Dalej kręcisz.
bez odbioru.
To ja to chętnie zrobię:
22. Romily na orbicie, przez dwadzieścia cztery lata cierpiał samotność. Nawet nie wpadł na pomysł by poinformować o przebiegu misji kogokolwiek na ziemi (przypomnijmy: raz do roku mógł wysłać prosty przekaz na Ziemię, przekazy z Ziemi na Endurance nie miały tego ograniczenia)... może podłączyli by mu jakiś kanał z serialami żeby się nie nudził...
23. Przez pierwsze kilkadziesiąt lat misji Endurance nikt na Ziemi nie interesował się jej przebiegiem, choć zależało od tego życie wszystkich ludzi... Wyobrażacie to sobie, wysyłamy w kosmos statek dzięki któremu ludzkość ma przetrwać, a naukowcy na jego pokładzie być może zbiorą informacje pozwalające uratować nas, którzy zostaliśmy na Ziemi, a potem przez kilkadziesiąt lat nie zadajemy nawet pytania: co u nich słychać? Dajcie znać czy żyjecie?"
22. Nie sądzę żeby Romily wiedział jak skończy się misja tym bardziej kiedy jego kompani się "spóźniali", a więc jaki sens miałoby wysyłanie krótkiego komunikatu OK? Nie byłby to komunikat będący żadną wartościową informacją w ich położeniu. Być może taki komunikat nadano gdy wylądowano na planecie Manna co znaczyłoby że wylądowali i są możliwości.
23. Skoro powiedziane było że żaden sygnał nie wychodzi więc nie było żadnych transmisji zwrotnych na Ziemię, więc to raczej naturalne że skoro nie ma odzewu od członków misji to należy na niego poczekać. Z resztą, nie potrafię sobie wyobrazić ile czasu zajęłoby mi wymyślenie tak bzdurnego zarzutu biorąc pod uwagę intensywne tempo filmu po wyruszeniu w stronę tunelu.
Ogólnie rzecz biorąc, kiedy widzę takie zarzuty to ręce mi opadają i zastanawiam się jak można spędzić tyle czasu, pisząc taki elaborat jak ten w pierwszym poście. Jeżeli napisałbyś o wątpliwościach co do np. dylatacji czasu bądź tego że nie pasuje Ci takie przedstawienie czarnej dziury (której własności są obiektem sporów do tej pory), ale to co przedstawiłeś to ogromne czepialstwo moim skromnym zdaniem..
Kiedy czytam takie punkty jak te powyżej to wiem jedno:
Jeśli nastąpi katastrofa naturalna i jedynym ratunkiem będzie lot w nieznane to chcę żebyś to TY, gustekk był jedynym załogantem, jako nieomylny analityk, perfekcjonista :)
Pozdrawiam
No właśnie - Romily przez 24 lat siedział w samotności, w zamkniętym pomieszczeniu, w ciemności, żywił się papką. Większość czasu leżał i w dodatku wiedział, że coś poszło nie tak - mieli wrócić najpóźniej za rok, a tu mija 24 lata i on po tym czasie lekko skonsternowany mówi "no myślałem, że się nie doczekam". Co za absurd :) Nie trzeba być psychologiem, żeby się domyśleć, że każdy przeciętny człowiek: a) popełni samobójstwo, b) będzie próbował wrócić do domu lub c) całkiem zwariuje i będzie psychicznym i fizycznym wrakiem człowieka.
22. Nie sądzę żeby Romily wiedział jak skończy się misja tym bardziej kiedy jego kompani się "spóźniali", a więc jaki sens miałoby wysyłanie krótkiego komunikatu OK? Nie byłby to komunikat będący żadną wartościową informacją w ich położeniu. Być może taki komunikat nadano gdy wylądowano na planecie Manna co znaczyłoby że wylądowali i są możliwości.
ad22. ja też nie sądzę żeby to wiedział. Nawet komunikat OK ma swoją wartość, wiadomo że żyją nie zginęli, działają. Być może nadano, a być może nie nadano takiego komunikatu z planety Manna, nie ma tego jak rozstrzygnąć
23. Skoro powiedziane było że żaden sygnał nie wychodzi więc nie było żadnych transmisji zwrotnych na Ziemię, więc to raczej naturalne że skoro nie ma odzewu od członków misji to należy na niego poczekać. Z resztą, nie potrafię sobie wyobrazić ile czasu zajęłoby mi wymyślenie tak bzdurnego zarzutu biorąc pod uwagę intensywne tempo filmu po wyruszeniu w stronę tunelu.
ad 23) sam pisałeś : " jaki sens miałoby wysyłanie krótkiego komunikatu OK", chyba jednak da się wysłać komunikat. Jeżeli nie ma odzewu, to nie wiadomo o co chodzi. Nienaturalne jest to, że nikogo to nie interesuje. Wytłumaczę Ci to "łopatologicznie": to tak jakbyś wysłał żonę w ciąży do szpitala, sam przez rok nie zadzwonił z pytaniem co u Niej, tylko nagrywał się na sekretarkę i opowiadał co u ciebie w robocie, a Ona choć mogłaby czasem wysłać sms-a nigdy by tego nie robiła.
Jak długo wymyśla się takie argumenty, zależy komu... myślę że znalazło by się na filmwebie paru lepszych w te klocki od nas tutaj zgromadzonych.
tak na poważnie to są to pikusie a nie wady w porównaniu do niektórych innych jakie wymieniłem, ale dla zasady wymieniłem i te. O tym co jest dla mnie najbardziej rażącym błędem już pisałem, nie ma sensu się powtarzać.
Czepianie się tego czy czarna dziura wygląda na realistyczną czy nie jest dla mnie śmieszne. Pisałem dlaczego. To jest film s-f. Fizyka nie jest tu najważniejsza. Inspirowano się niektórymi zjawiskami wynikającymi z jednej teorii fizycznej (OTW) i super. Zagadnienie dylatacji czasu wpędziło scenarzystów w kilka niekonsekwencji i o tym pisałem. Samej dylatacji jej skali i zakresu się nie czepiam (co najwyżej dorzucam jakieś ciekawostki z tym związane). S-f ma w tej dziedzinie swobodę. Też coś o tym pisałem.
Gratuluje poczucia humoru. Ostatnie zdanie na prawdę mnie rozbawiło:) ale myślę sobie, że nie bardzo się nadaję do takiej misji. Wysłane ze mną roboty mogłyby nie wytrzymać nerwowo:) Pozdrawiam.
Napisałbym Ci obejrzyj film, ale ty stwierdzisz, że tak zrobiłeś. Ja się złapałem za głowę jak przeczytałem te wypociny. Stary nie wiem czemu Twoja prawda jest prawdziwsza, chyba, żeś w czarną dziurę się wpadł to ok. Gubisz się już przy prostej matematycę i jakimś doliczanie czasu, a tak na prawdę oprócz momentów, kiedy Ci mówią ile czasu mineło, to nie wiesz ile minęło, bo skąd. Także wyluzujta, nie spinajcie dupsk, bo jest mi żal gościa, który nasiekał tyle punktów i tak na prawdę nie wiadomo dla kogo. Bo są bez sensu. Można rzec: zrobiłeś kawał dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty:D Uważam za dziwne, że ktoś poświęca na film s-f tyle czasu, żeby go rozpisać i wymyślać mu błędy. Nie kumam:) Nie kumam tej spiny i życia takiego hejtowego bezcelowego. Jeszcze, żeby te punkty były sensowne to i bym poodpowiadał, ale nie ma do czego. Po prostu nie ma.
Linia czasu znajduje się na grafice nadesłanej przez użytkownika ftr. Nie odstaje ona jakoś rażąco od tego co napisałem. Istotne różnice uwzględniłem i poprawiłem, ale pewnie nie zauważyłeś... Dla kogo to? jednych zainteresuje innych nie, wiem że trudno Ci sobie to wyobrazić, bo inaczej byś się temu nie dziwił... Jestem przekonany, że coś jest prawdziwe lub nie, i nie trzeba w pojęcie prawdy wprowadzać gradacji (choć mogę się mylić). jeśli mijam się z prawdą wykaż to, z chęcią odejmę Interstellar-owi kilka niesłusznie wytkniętych błędów. Z tego co mi wiadomo, jeżeli coś jest oczywistą bzdurą, to łatwo to wykazać... śmiało. Poważnie. Jak mnie przekonasz, że tych błędów tam niema podnoszę ocenę na 8.
Nie zgodzę się, od grawitacji bardziej niepewne jest chyba tylko istnienie czegoś co nazywamy czasem:) Grawitonów nie ma, a grawitacja jest jedynie pochodną z oddziaływać elektrostatycznych, kiedyś widziałem jak jeden doktor to udowadniał (na moich oczach). I z tego co mi wiadomo to w Los Alamos nadal trwa spór, obalenie grawitonu spowoduje, że wiele książek przestanie być aktualnymi
Masz raję w wielu aspektach..popieram.Jest jednak druga strona....to tylko film i nie dopatrujmy się błędów co do kwestii podróży w czasie i przestrzeni.Po pierwsze to tylko około 2godz. 50min. filmu.Trudno zmieścic w takim czasie całą fizykę kwantową i inne matematyczne duperele.Po drugie...gdybyśmy znali wszystkie niewiadome...nikt nie siedziałby w kinie..tylko latalibyśmy na wakacje do innych galaktyk.Po trzecie..nieścisłości to efekt niewiadomych przez które trudno byłoby powiązac fabułę w całośc.W końcu twórcami filmu nie są specjaliści lotów kosmicznych..choc pewnie asystentów w tym temacie mieli sporo.Po czwarte..piąte...i dziesiąte....jak wyżej...To tylko film...rozrywka..a skoro ma nią byc to ludzie muszą chciec iśc do kina i zapłacic za bilet.Podsumowując...wolę film s/f z niedoróbkami pod względem naukowym ..niż horror..gdzie trupy i kawałki ciał ścielą się gęsto (przyznam..że lubię obejrzec czasem i dobry horror).Pozdrawiam :-)
Ale przeciez on tam nie krytykuje nauki i nie czepai sie fizyki, jak uparcie twierdzi:) On tylko w swoim wywodzie zarzuca tworcom ze swoich bohaterow postawili przed takim a nie innymi wyborami, ze ktos czegos nie zrobil - a mogl, ze cos sie nie stalo - a moglo, ze gdyby ktos tak poczynial ( jak to gustekk sobie wymyslil) to byloby super, a tak to idiotycznie, a itd, itp. Wynika z tego ze gustekk bylby swietnym scenarzysta. :) I gdyby to wedlug jego pomyslu, powstal jakis film to nikt by mu nic nie zarzucil jesli chodzi o logike, nikt by nie mial zadej watpliwosci co do dzialan bohaterow, np.: hej, dlaczego on to zrobil a nie tak JA bym chcial???
już nic więcej nie piszcie bo gostek wywęszy spisek "gorliwych wyznawców genialności Interstellar" :-))
nie przekręcaj moich słów gostku, bo tylko Ciebie jednego nazwałem gorliwym wyznawcą genialności Interstellar... nie spodziewam się po tobie niczego więcej jak ataków personalnych, bo myślę że nie masz po prostu nic innego do powiedzenia. W powyższym poście byłem uprzejmy odpowiedzieć językiem jakiego Ty używasz, aby przekaz był dla ciebie nieco bardziej zrozumiały...
To życzę FX_Zeus-owi...żeby zamiast marnowac swój czas na komentarze tutaj...wziąl sie za pisanie scenariuszy.I tyle w tym temacie.
Rozumiem, że nie rozumiesz. Przecież nie zauważyłaś nawet, że to nie post FX_Zeus-a tylko mój. Nawet nie czytasz postu tylko od razu krytykujesz. Więc na pewno nie wiesz, za ile cech ten film chwalę i że traktuję go po prostu jak film o skrajnie dziurawej fabule...
Sorki...źle załapałam...myślałam..że gustek...miał byc gostkiem ..i myslałam..że to tyczy FX. "Wsio ryba"
Czytałem sporą część tego, ale wysiadłem, bo mnie oczy zaczęły boleć. W wolnej chwili sobie to na Worda zarzucę, bo naprawdę doceniam pracę w to włożoną, będącą zresztą ciekawą odmianą od bezkrytycznych peanów w kontekście tego filmu, z jedną z filmwebowych tekstów (bo recenzją jej nie nazwę) na czele.
dobrze napisane chociaż nie wszystkiego bym się tak czepiał, szczególnie pobytu na planecie Miller był nie rozbijał na kilka punktów... ze swojej strony dodam tylko tyle, że film jest na prawdę SŁABY
początek to jakaś parodia filmu, koleś rzuca hasło "grawitacja" i już go wysyłają w kosmos, wcześniej jednak łapie drona, który lata sobie po okolicy od lat, od jakiejś chyba wojny z azjatami która nie wiadomo kiedy była skoro 33 letni bohater (po 23 latach w kosmosie on i jego córka mają tyle samo lat a ona miała 10) zdaje się był tam najlepszym pilotem... no ale nic pewnie poszedł do wojska zaraz po podstawówce bo przecież rolnikiem był już kilka ładnych lat ;] porównując to z Armagedonem tam widz wiedział wszystko przed wylotem a tutaj nie wie w zasadzie nic poza mitycznymi 12 śmiałkami którzy wylecieli X (2?) lata temu badać możliwe to zaludnienia planety
niestety nie zatankowano wystarczającej ilości paliwa aby oblecieć wszystkie trzy najlepiej rokujące o wszystkich 12 nie wspominając, przed wylotem nie opracowano też planu działania gdzie lecimy najpierw więc decyzja zostaje podjęta w 2 minuty przez załogę... będąc już przy Miller dodam, że jeśli fala uderzałaby co godzinę to pani dr nie miałaby jakiejkolwiek możliwości wysłania a ziemianie możliwości odebrania raportu bo ten przyszedłby na ziemie dopiero po kilku latach (jakiś 8 skoro obrócenie z postojem ok godzinnym z małym haczykiem trwało 23), a to co w nim by zaś było to "dookoła jest woda, dam znać później"
nie wiadomo też w sumie dlaczego przez te wszystkie lata nikt nie poleciał uratować dr Brand... czyżby nie potrafiła się skontaktować z ziemianami? czy po prostu jej podróż tak jak na rysunku trwała 68 lat... zastanawia mnie także skąd się wzięły jakieś stacje z życiem... gdzie i kiedy je wybudowano i co właściwie dało to przesłanie informacji zegarkiem poza ewentualnym odratowaniem Coopera, chociaż nie mam pojęcia jak mogliby to zrobić, twórcy filmu też tego pewnie nie widzą dlatego mamy od razu scenę w szpitalu
o samym podróżowaniu w czasie nie ma się co w ogóle wypowiadać bo to farsa pełną gębą, ale to akurat problem nie tylko tego filmu więc nie ma się co aż tak akurat nad tym pastwić
nie wiem czemu nie mogę edytować więc dodam jeszcze, że przez pierwsze półtorej godziny nuda jest niesamowita, emocji zero... film rozkręca się później ale końcówka zabija całość kompletnie, dużo prościej i ciekawiej dla filmu byłoby gdyby Cooper w tej czarnej dziurze po prostu zginął z braku tlenu a nie jakoś cudownie się odratował żeby można było nakręcić ckliwą scenę z umierającą córką, którą to umierającą przywieziono specjalnie z innej platformy zamiast przetransportować młodego jurnego Coopera ;]
Jak ten typ wydostał się z czarnej dziury, i jak znalazł się w naszym układzie słonecznym, skoro czarna dziura znajdowała się w innej galaktyce?
Gustekkk super że napisałeś, płakałam wczoraj tak przemożenie jak rzadko kiedy, wyłam wręcz z trzewi w kilku scenach na filmie jak bym sama była Cooperem i uświadamiała sobie że w czasie kiedy stawiam krok mijają miesiące życia ukochanych mi ludzi. Jednak coś mi nie pasowało. Nie mam takiej wiedzy wiec nie wychwyciłem błędów z obliczaniem czasu. Pierwsze zdziwienie to że jak mogli nie zauważyć fal lodując na płytkiej wodzie;) widzieli z góry akwen przy lądowaniu z dużej perspektywy, jeżeli robot tak szybko chodzi czemu od razu nie nosił Pani Doktor;) związku z tym dlaczego tak marnują cenny czas, to taki drobiazg , zezłościłam się w czasie filmu ;) Genialne obrazkowo sceny na zamarzniętej planecie jednak brakowało mi cienia wątpliwości na twarzach naszych bohaterów czy to aby na pewno dobre miejsce dla cywilizacji;) motyw pękającej szybki kasku przy waleniu z małego rozmachu też nie jest wiarygodny;) ale dobra;) czepiam się.... Może mi coś nie styka w mózgu;) zastanawia mnie scena jak Cooper jest za "regałem" i nadaje do córki czy to znaczy że on tak naprawdę też upraszczając zawiłość tej anomalii "usypał" koordynaty z piasku? I że to jest zaprzeczeniem samy w sobie podając pozycję lokalizacji bazy nasa gdzie sam sie wysyła ostatecznie za regał;) zaraz nadaje "zostań" nie kumam tego ktoś może mi to wyjaśnić? Nie kumam tez motywu jak po zniknięciu 3 wymiaru w czarnej dziurze znaleźli Coopera dryfującego na oparach w kosmosie obok saturna znowu w naszym układzie? jak tak szybko go namierzyli? końcówka;) Córka na łożu śmierci wiedziała o Pani Doktor, wiec jak wiedziała czemu wcześniej ktoś do niej nie poleciał;).... No i oczywistość;) nie było łatwiejszego sposobu na przekazanie z piątego wymiaru informacji;)? Zgadzam się z tobą że jak angażuje się taki ogrom czasu, pracy całego sztabu ludzi żeby wyprodukować film scenariusz który jest pra podstawą wszystkiego powinien być bez rażących błędów logicznych.
Moja pierwsza refleksja po filmie była taka że po przez wojny które nas samounicestwiają dysponujemy technologią dzięki której eksplorujemy kosmos, taki paradoks, imperatyw zdobywania, posiadania, zabijania, pcha nas również w kierunku odkrywania wszechświata, uderzyło mnie to jakoś bardzo mocno...
Skoro siedzieli na planecie Miller jedną godzinę to ja to się stało że poza tą planetą minęlo 51 lat?