Na jednym z portali przeczytałem dzisiaj trzy różne recenzje redaktorów. Jedna - film genialny,
druga film przeciętny a trzecie oczywiście film beznadziejny ;o)
Ja uważam, że ten film jest genialny pod każdym względem i nie zauważyłem żadnych
nieścisłości czy błędów logicznych w fabule, wizualne ujęcia genialne z dobrą muzyką
podkreślającą dramatyzm scen.
Uważam, że długo nie zobaczę lepszego lub podobnego obrazu. Dla mnie ten film przebija
wszystko co do tej pory widziałem - jeżeli chodzi o filmy - a obejrzałem baaardzo dużo filmów ;o)
Zapraszam do rzeczowej i przyjaznej dyskusji bez złośliwych wycieczek personalnych ;o)
Właśnie wróciłem z kina.
Ocena 8/10, ode mnie, co widzę, że jest mniej więcej oceną dawaną przez większość krytyków.
Dlaczego film ten jest bardzo dobry, a nie świetny czy więcej?
Z prostych względów ( napiszę o minusach ):
- 3/4 filmu w strasznie niespójnym tempie ( wina scenariusza i reżysera, co w przypadku Nolana akurat nowością nie jest )
- postaci drugoplanowe; mając taki talent do dyspozycji, stworzył z nich niezmiernie płaskie, jednowymiarowe postaci: Michael Caine, Hathaway; zdecydowanie lepiej prezentowała się Chastain
- zakończenie; nie chodzi mi o jakiekolwiek niespójności, brak logiki itp.; chodzi mi o jego egzekucję, przede wszystkim to, co zachodzi między ojcem a córką oraz to, co następuje później ( Cooper odlatujący do Hathaway )
Te minusy sprawiają, że, wg. mnie, jest to filmy 'tylko' bardzo dobry. Myślę, że Nolana stać było na jeszcze więcej. Czytałem gdzieś, że podobno bardzo ingerował w scenariusz swojego brata i osoby, które widziały oryginał Jonathana Nolana twierdzą, że byłby zdecydowanie lepszy.
Pozdrawiam
Nie rozumiem co masz na myśli pisząc o niespójnym tempie chociaż przemawiają do mnie Twoje odczucia.
Dla mnie jednak ten film niesamowicie się rozkręca i właśnie tego typu montaż przypadł mi bardzo do gustu, Myślę, że właśnie dzięki takiej konstrukcji tempa nie czuć, że ten film trwa trzy godziny.
postaci drugoplanowe - masz rację - ale czy to wada? Chyba tam głównie chodziło o ojca i jego córkę w konfrontacji do myślenia o ludziach jako całej populacji.
zakończenie ... z tym chyba zawsze jest niedosyt ... może to furtka do CDN ;o) Moim skromnym zdaniem dzięki takiemu zakończeniu jest więcej przestrzeni na inne przemyślenia bo gdyby zginął rozerwany grawitacją albo utknął gdzieś w kosmosie to bardziej w pamięci pozostałoby zakończenie - tak myślę; o)
Naturalnie, każdy z nas może mieć inne odczucia co do poszczególnych scen, jednak co do tempa, już tłumaczę.
Przez 3/4 filmu, tempo jest chaotyczne. Niby powolne, 'dokumentalne', ale są momenty, w których Nolan chciał dokonać zrywu, tj. chociażby w scenie, gdy Cooper odkrywa placówkę NASA. Potem jednak powraca do tego monotonnego, ślamazarnego tempa. Ostatnia 1/4 filmu nabiera tempa, które dla filmu jest zabójcze - i dobrze, w końcu zaczyna się dziać coś dramatycznego.
Jeśli chodzi o całość filmu, o ile dla wielu sceny końcowe są po prostu tragiczne, dla mnie tak naprawdę ratują ten film przed oceną pokroju 6, 7/10. Ostatnia 1/4 filmu jest mistrzowska. Niestety, cały film taki nie był.
Co do zakończenia, chodziło mi raczej o ukazanie takich mało ludzkich zachowań, zwłaszcza córki Coopera, a nie tego, że nie zginął itp. Brak happy-endingu jest ok, lecz o ile cały film jest o tym, że w życiu nie winniśmy kierować się tylko rozumem, rozsądkiem, tylko tak jak Cooper - także uczuciami i emocjami ( miłość do córki w końcu nadała sens jego wyprawie ) - o tyle właśnie na końcu, gdzie ta miłość powinna być widoczna, gdy Cooper w końcu spotyka się z córką, dostajemy banalne zdanie 'rodzice nie powinni widzieć, jak umierają ich dzieci.' ( zgadzam się, swoją drogą ) I po tych słowach, Cooper od tak, sobie idzie i leci do Dr Brand. Bardzo naciągane, niestety.
Właśnie dlatego film dostał ode mnie 8/10, a nie 6-7/10 lub 9/10.
Pozdrawiam
Niewątpliwie dla mnie jest to jeden z najlepszych filmow SF ale czy najlepszy? Na pewno zrobil ogromne wrazenie i pouszal temat dosć rzadko eksplorowany czyli wzgledne postrzeganie czasu w predkosciach relatywistycznych a do tego manipulacje czasem i przestrzenia, dokniecie teorii strun i wykorzystanie czarnej dziury jako "katapulty" do osiagniecia predkosci bliskich swiatlu, dokowanie do obracajacego sie we wkasnej osi statku przez wprowadzenie ladawnika w taki sam ruch, a po dokowaniu wychamowanie go silnikami kierunkowymi. Istyny geniusz to wymyslił :) Natomiast irytowalo mnie irracjonalne zachowanie dr. Maana, gdzie on chcial uciec? Na ziemie? Na ktorej juz pewnie ludzie zaczeli zjadac sie nawzajem? A moze na tą trzecia planete? Tlumaczenie instynktem przetrwania takie sobie, ja to tłumacze tym że sfiksowal w odosobnieniu i po dlugiej hibernacji. Porównywalnie dobre filmy z tego gatunku to Moon, Melancholia, Dystrykt 9 a bardziej odjechany byl Wynalazek z tych nowszych. Interstellar na pewno muszę obejrzeć ponownie na spokojnie bo w kinie na pewno nie wylapalem wszystkich smaczkow :)
Nadal uważam, że to najlepszy film SF jaki do tej pory nakręcono. Też zastanawiałem się nad zachowaniem tego gościa (Dr. Maan) gdy pierwszy raz obejrzałem ten film ale wczoraj byłem już po raz drugi i doszedłem do identycznych wniosków jak ty. Moon bardzo dobry ale raczej o chciwości korporacyjnej, Dystrykt 9 dobry ale tak samo jak Melancholia czy Wynalazek nie maj jak porównywać.
To film, który trzeba obejrzeć kilka razy i bez nastawienia na wyszukanie błędów a wręcz przeciwnie - gdy coś jest niejasne to próbujmy to zrozumieć.
Moim skromnym zdaniem film był rewelacyjny. Rewelacyjny, ale zdecydowanie nie najlepszy w kategorii Sci-Fi. Już tłumaczę dlaczego.
Wady:
1) W 100% popieram część postu, do którego dodaję swoją odpowiedź (tomiszczaka), dotyczącą dr Mann'a. Gdzie on chciał odlecieć? Po co w ogóle chciał zabić Coopera?
2) Strasznie (moim zdaniem) niepasująca do klimatu filmu muzyka. Mocne pianino i skrzypce widzę raczej w Piratach z Karaibów i Władcy Pierścieni. Tu spodziewałbym się patetycznej orkiestry symfonicznej lub chóru. Niestety, dla mnie ogromny minus za huczącą muzykę, która często wwiercała mi się do samego mózgu.
3) Od początku dręczyło mnie też pytanie - dlaczego uprawy na Ziemi przestawały rosnąć? Co było przyczyną? Wojny nuklearne? Zmiana klimatu? Dodatkowo dochodzą inne, pomniejsze, niewyjaśnione wątki, które rozwiałyby sporo wątpliwości. Z jednej strony to zaleta, bo dyskusje na temat filmu i prawdopodobnych scenariuszy kształtują pogląd na sytuację jaka może się kiedyś na Ziemi wydarzyć. Z innej jednak - chciałoby się pełni wizji samego reżysera, a nie domysłów.
4) Zawiłości dotyczące zakrzywiania czasoprzestrzeni, osobliwości, czarnych dziur. Przed obejrzeniem samego filmu osoby niezaznajomione z tematem astronomii powinny zaczerpnąć podstawowej wiedzy w w/w zakresach. W innym wypadku mogą po prostu nie zrozumieć filmu, mechanizmów, na których opierał się film i całego science w ogromie fiction. Wychodząc z seansu stwierdzą po prostu, że to zwykłe "bajki", a przecież spora część teorii w filmie jest bardzo prawdopodobna.
Zalety:
1) To tak naprawdę chyba jedyny jak dotąd film, w którym poruszane są tak zawiłe tematy czarnych dziur, osobliwości, mechaniki kwantowej itp., z którymi najtęższe umysły naszych czasów nie dały sobie do końca rady. Ogromny plus za odwagę poruszania tych zagadnień i za same ich wykonanie (sam się tym fascynuję, dlatego nie mogę nie zauważać wielu kontrowersji z tym związanych).
2) Ogromny plus również za fantastyczną... a wręcz WYBITNĄ i GENIALNĄ scenę dokowania statku do obracającej się stacji Endurance. No po prostu lepiej być nie mogło. Gdybym tej sceny nie pochwalił, wyszedłbym na ignoranta.
3) Jeśli chodzi o same efekty wizualne - nie ma się również do czego doczepić. Efekty komputerowe na najwyższym poziomie i całość przestrzeni kosmosu również niczego sobie. Bolały mnie tylko płaskie pierścienie Saturna, które w rzeczywistości sięgają przecież nawet 30km grubości. No, ale to już kwestia bardziej perspektywy i odległości.
Ostateczna odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy widziałem lepsze dzieło?
A ta brzmi: TAK. I nie ważne, czy rozpatrujemy to tylko w zakresie filmów Sci-Fi, czy w produkcjach z każdego gatunku. Prawdopodobnie jednak autor pytał o ten jeden, konkretny gatunek, jakim jest Sci-Fi. Który z filmów zatem bardziej mnie poruszył? Który bardziej mi się podobał? Zapewne nikogo nie zdziwię, bo odpowiedź sama ciśnie się na usta - Moon. Dlaczego uważam, że jest lepszy? Może i nie miał tak dobrych efektów specjalnych, tak zagmatwanych nieścisłości scenariusza czy nawet gwiazdorskiej obsady w takiej ilości. Miał za to klimat, który dosłownie miażdży cztery litery i sprawia, że po seansie zbiera się szczękę z podłogi. Do tego fenomenalne udźwiękowienie, genialna koncepcja scenariusza i wspaniały teatr jednego aktora. Dla mnie absolutny numer 1 jeśli chodzi o Sci-Fi. No, ale to temat dotyczący innego filmu. ;)
Ocena końcowa: 9/10. Szczerze polecam. Obejrzeć trzeba, bo ciężko obecnie o znacznie lepsze produkcje w tym gatunku. Mimo prawie 3h seansu, nie ma praktycznie mowy o nudzie. Pamiętać jednak należy, że wypadałoby coś wiedzieć o astronomii widzianej z punktu czarnych dziur.
logicznych błędów? no sorry, pierwszym logicznym błędem jest to, że typ praktycznie odciągnięty od kombajnu, wsiada w zasadzie tego samego dnia do promu kosmicznego i leci! to nawet małe dziecko wie, że takie rzeczy wymagają przygotowań. Ok, zaraz ktoś powie, że on był wybitnym pilotem bla bla bla... I co? A tam w tym pseudo Nasa tylko czekali na NIEGO, wszystko było gotowe do startu, tylko brakowało pilota? Zaraz ktoś napisze, że nie wiadomo, czy poleciał tego samego dnia... no sorry, ale Nolan właśnie tak to pokazał, że wyleciał tego samego dnia!
to po co te rzewne pożegnania? nawet jeśli był na jakimś przygotowaniu, to chyba mógł przyjechać do domu od czasu do czasu? samochód, ewidentnie trzeba było go odstawić, a jeśli byl jakiś czas na przygotowaniu to chyba mogł przyjechać, a potem nie wiem, ktoś by po niego przyjechał inną fura? cokolwiek
Już pomijam fakt, że po 23 latach syn jeździ dalej tym samym dodgem co jego stary... w takich warunkach jak tam panowały, chodzi mi o te zamiecie piaskowe, ten samochód nie miałby prawa w ogóle się poruszać
Tego nie wiemy bo jest przeskok w czsie akcji. Nolan uznal, że takie polaczenie (odjazd Ojca i nalożone na to liczenie startu rakiety) bedzie bardziej trzymajace w napieciu i mu to się udalo. Chociaz po starcie w rozmowach z zalaga moglby cos wspomnieć o tym, że nie widzial juz dzieci ilestam dni to by kazdy mogl skojarzyć ze nie wsiadł od razu do rakiety z pickupa :)
Masz rację, że właśnie to odliczanie było świetnie pomyślane a, że jakieś dodatkowe szkolenie musiało być to jest - jak powiedział klasyk - oczywista oczywistość. Pewnie komuś takich ujęć może zabrakło ale to nie jest żadna wada czy nieścisłość. Mimo, że ja sam lubię takie sceny jak bohater się szkoli czy przygotowuje do kulminacyjnych ujęć ale w tym filmie to dopiero początek. Mi osobiście akurat w tym obrazie nie było to do niczego potrzebne. Ale to moje zdanie.
Po prostu w filmie pominieto element ponownego szkolenia, wykladow z dzialania tuneli czasoprzestrzennych itd celem itensyfikacji emocji towarzyszacym dramatycznemu zostawienia rodziny.
no dobrze, czyli zakładamy, że wracał do domu czy siedział tam w tym Nasa miesiącami i nie widział sie z rodziną?
Obojętnie, to nie ma dla filmu najmniejszego znaczenia. Czułbyś pełną satysfakcję jakbyś nawet wiedział co głowny bohater jadał na śniadania?
Właśnie dla mnie ma, bo jeśli już biorę się za kręcenie "arcydzieła" sf to chciałbym, żeby film był dopracowany w każdym calu i żeby widz nie musiał zadawać tego typu pytań. Nie czepiam się innych rzeczy, bo to jest SF oczywiście. Czepiam się raczej szczegółów przyziemnych, takich których można było uniknąć. Jeśli to co bohater miałby jeść na śniadanie, wpływałoby jakoś na fabułę, to chciałbym to wiedzieć.
film miał prawie 3 godziny... taśmy w kinach imax mają jakieś ograniczenia czasowe, a głównie kamerami imax kręcony był film.. możliwe że troche scen zostało wyciętych żeby skrócić film.
i uprzedzając pytania: Nolan nie wypuszcza wersji reżyserskich / niepociętych. (chyba że jak będzie stary i zmieni zdanie ;) )
Po co miałby wypuszczać wersję rozszerzoną? Film jest zbyt oczywisty, jasny, przejrzysty, wszystko składa się w logiczną całość, więc nie wiem po co dodatkowe sceny.
jest parę niedopowiedzeń których trudno dostatecznie dobrze pojąć bez znajomości ostatnich odkryć z fizyki kwantowej i astrofizyki dlatego dałem 9 a nie 10... z drugiej strony dzięki temu może więcej ludzi zainteresuje się współczesną wiedzą (co popchnęłoby bardziej nasz świat ku większemu oświeceniu i wyrwało z postępującego marazmu) ... więc niech będzie 9,5/10 ;)
Zgadza się. Dlatego wiedząc, że film bedzie zawierał takie zagadnienia przydałoby się najpierw zapoznać z tematem. Tak tez uczyniłam (po łebkach co prawda, ale ze zrozumieniem) i obejrzałam go przygotowana. 10 dałam właśnie dlatego, że cytuję '' dzięki temu [filmowi] może więcej ludzi zainteresuje się współczesną wiedzą (co popchnęłoby bardziej nasz świat ku większemu oświeceniu i wyrwało z postępującego marazmu)''
Pozdrawiam
To pozostanie w sferze domyslów bo nie jest o tym powiedziane, ale skoro w takich nastrojach sie rozstał z Murph to raczej juz nie chcial wracać, olbo szkolenie odbylo sie juz wczesniej a to byly ostatnie odwiedziny.
albo to największa tajemnica ludzkości i nie mógł już jeździć w tą i z powrotem to domu... ;o)
Też prawda :D jeszcze żaluje że nie bylo mowy o predkosciach z jakimi sie poruszali, trajektoriach itd. Np nie wiem czy zeby wystrzelić Pania dr w statku Endurance ku trzeciej planecie potrzebne bylo okrążenie czarej dziury by nadać rozped i odbić sie od jej odziaływania grawitacyjnego czy wystarczylo tylko zakrzywić trajektorię lecac w pobliżu czarnej dziury lotem hiperbolicznym lub parabolicznym :)
To pewnie było związane z brakiem paliwa. ;o) Do takiego manewru niezbędne jest paliwo a lecieli na oparach ;o)
Wiem po co to było ;) tylko nie było to zobrazowane ani nie powiedziane jak wyglądała trajektoria ile razy okrążyli czarną dziurę (czy w ogóle okrążyli) rozumiem, że Cooper odłączył się tuż po nadaniu Endurance siły przeciwstawiającej się grawitacji czarnej dziury (co jest absurdem, chociaż nie było powiedziane jakiego rodzaju posiadali napędy może jakieś antygrawitacyjne czy coś w ten deseń) żeby zmniejszyć masę a jednoczesnie odepchnąć endurance. Jest dużo niedomówień i umowności w filmie ale to tylko zachęca do szperania i takie filmy lubię najbardziej, Wpierw dałem 9/10 ale po namyśle, po ostudzeniu emocji, po rozkminieniu wielu spraw daje 10 jeszcze żaden film nie skłonił mnie to tak głębokich rozważań zarówno naukowych jak i duchowych :)
Po pierwszych postach już się cieszyłem, że będzie inaczej w tym wątku. Niestety kolega "pacjent" zaczyna dokuczać ;o) Ten film warto w przypadku pojawiających się wątpliwościach obejrzeć kilka razy - naprawdę warto ;o)
Naprawdę życzliwie spróbuję ci odpowiedzieć na Twoje wątpliwości :
Może w wersji reżyserskiej filmu reżyser będzie przez dłuższy pokazywał sceny ze szkoleń itp. w tej wersji film właśnie zaczyna się sceną jak Cooper jako pilot doświadczalny - właśnie tego lądownika, którym później latał - rozbija się przez anomalię grawitacyjną. To znaczy, że już wtedy był tunel czasoprzestrzenny ( w filmie wyjaśniono, że od 48 lat go obserwują ). Pozwolę sobie jeszcze na wyjaśnienie, że piloci doświadczalni lądowników, rakiet kosmicznych czy innych pojazdów w większości przypadków o ile nie we wszystkich mają bezpośredni udział w ich konstruowaniu i powstawaniu. Mą zazwyczaj największą ogólną wiedzę o maszynie, którą testują to jest norma i to trzeba po prostu wiedzieć. A Profesor Brand, który przygotowywał z ramienia NASA obecne ekspedycje, wcześniej - prze tym wypadkiem - był w ekipie budującej ten lądownik. To też jest wyjaśnione w filmie.
W tej chwili nie umiem odpowiedzieć czy Cooper wyleciał tego samego dnia bo nie zwróciłem na to uwagi.
Właśnie z tego powodu polecam obejrzeć ten film kilka razy w przypadku wątpliwości w konstrukcji logicznej filmu. Nasuwa mi się przykład z autopsji. Po przeczytaniu pompatycznej recenzji redaktora Michał Walkiewicz z Filmwebu tylko na jeden jego zarzut nie miałem odpowiedzi po obejrzeniu tego filmu a mianowicie on się trzepnął, że reżyser nie wyjaśnił w filmie kiedy Copper wytarł szyby. Bo jak przyjechał do domu była burza piaskowa i szyby w samochodzie były pokryte kurzem a jak jechał szukać miejsca po odczytaniu współrzędnych to szyby były wytarte. Nie odnosząc się do proporcji zarzutów pana redaktora ;o) Dopiero gdy drugi raz oglądałem ten film zwróciłem na to uwagę i wg mnie to jest również geniusz reżysera ( lub montażysty ) - gdy Cooper wysiada z samochodu po zamknięciu drzwi samochodu wykonuje ruch ręką aby przetrzeć szybę i tu następuję cięcie ujęcia. Wydaje mi się, że przy tym widowisku nie było potrzeby pokazywania jak Cooper wyciera te szyby jednak jak się dokładnie ogląda to jest to wiadome ;o)
Nie jestem trollem, ani nie chcę się kłócić. Nie czepiam się też całości, bo jest to gatunek sf, który uwielbiam. Po prostu wyłapałem parę szczegółów podczas seansu, które mnie już w trakcie irytowały, a to znaczy, że coś jest nie tak, bo zwykle tak nie mam. Może widziałem już za dużo filmów i się czepiam... nie wiem.
Czy moja odpowiedź cię satysfakcjonuje i po co ten troll ??? Czemu ci to przyszło do głowy. Nie ma szans aby odpisać na pytanie i nie urazić - Niestety nie wiem jak to zrobić.
Nie czuję się urażony, jest luzik. Wystarczyło dać 5 sekund przebitek jak Cooper przygotowuje się do lotu i problem byłby z bani.
Czy teraz filmy trzeba robić łopatologicznie? Niby po co mieli umieszczać takie sceny, czyżby przeciętny widz sie juz sam nie domyślał takich oczywistosci?
Nie wiem ile filmów w życiu obejrzałeś, ile książek przeczytałeś, że nie potrafisz wyłapać iż tego typu zabiegi tj.- pokazywanie przygotowywania się do lotu w kosmos, nie są juz w kinie nikomu potrzebne, bo to oczywiste, że muszą sie odbyć.
aha kolejnym idiotyzmem jest to, że Mann zbił szybę w kasku Coopera swoją szybą... trochę się na tym znam i takie szyby są zrobione z materiałów, o których zwykłym ludziom się nawet nie śniło, więc zbicie jej zwykłym uderzaniem jest niemożliwe
Skończmy poprzedni wątek a pogadamy o kasku ;o)Czy satysfakcjonuje cię moja odpowiedź czy masz jakieś jeszcze wątpliwości w kwesti Twojego pierwszego wątku ???
No dobrze. Skoro się nie odzywasz napiszę coś o kasku. Astronauci noszą to na głowie i jeżeli te kombinezony opracowano z myślą o lotach kosmicznych i poruszaniu się po powierzchni innych planet grawitacyjnie i chemicznie zbliżonych do ziemi - zapewniam cię że nie zostaną użyte żadne nadprzyrodzone materiały ale takie, które są lekkie i wytrzymają ciśnienie kilku atmosfer oraz odporne na przypadkowe uszkodzenia. Kask z szybą pancerną - bo chyba o takiej pomyślałeś - ważył by zbyt dużo aby nosić go na głowie przez dłuższy czas. Należy również pamiętać, że jeżeli zaczniesz uderzać dwiema powierzchniami o siebie i obie mają kształt kuli do cała energia uderzenia jest praktycznie w jednym punkcie i uderza w drugi punkt. Na miejsce uderzenia działają wtedy ogromne siły.
Umówmy się tak, Jak nie chcesz mimo pojawiających wątpliwości jeszcze raz obejrzeć filmu to pytaj, ale po mojej odpowiedzi odezwij się czy to zrozumiałeś a jeżeli nie to w jakim aspekcie. I dopiero po wyczerpaniu jednego pytania zadaj następne.
Nie chcę aby to się przerodziło w słowotok i nie bierz wszystkiego do siebie. ;o)
Ja dziękuję za wyjaśnienie :) Nie potrafiłem na ten wydumany problem dotychczas odpowiedzieć.
Faktycznie w kosmosie używane kombinezony obecnie ważą strasznie dużo (ale ponieważ ludzie sa w nieważkości to nic dla nich nie ważą i można używać ciężkich szybek :)
Przy wątpliwościach nie używaj takich mocnych określeń typu "idiotyzm" - bo jeżeli nawet ktoś tą wątpliwość sensownie wytłumaczy to wyzwala się taki naturalny mechanizm, że trzeba dalej drążyć temat bo musi jednak wyjść na moje, że to jednak "idiotyzm". ;o)
Te kaski były zaprojektowane to poruszania się na innej planecie a nie w przestrzeni kosmicznej, tym samym miały tylko izolować od niesprzyjającej atmosfery ale nie musiały np. wytrzymywać uderzenia mikrometeorytów.
Może to jakieś lobby feministyczne w Hollywood narzuciło (podobnie jak czarnoskórego).
Myślę że lepsza jest Incepcja tego samego reżysera. W Interstellar brakuje trochę charyzmatycznego, silnego i zdecydowanego głównego bohatera, jak Dom Cobb, no ale trudno się dziwić, Doma zagrał przecież sam DiCaprio. Ponadto w najnowszym filmie Nolana lepsze momenty przeplatają się ze słabszymi, trzeba jakoś "przemęczyć" początek filmu, ale potem robi się naprawdę ciekawie. Brakuje mi również wyjaśnienia: co spowodowało, że nagle na całej Ziemi zaczynają chorować rośliny uprawne? Co jest przyczyną tych gwałtownych burz pyłowych?
Podobne burze piaskowe już obserwujemy na ziemi - jest to wynik degradacji środowiska przez rabunkową gospodarkę nas samych ;o)
Co do tych roślin to kilka ujęć wyjaśniających by nie zaszkodziła - chociaż jest wzmianka, że rośliny atakuje jakiś rodzaj pleśni, grzyba czy innego ustrojstwa, które wykorzystuje do życia azot a nie tlen. Mi to wystarczyło ale zgadzam się z tobą, ze ten wątek mógłby minimalnie być bardziej rozwinięty. Jednak takich niuansów można znaleźć więcej nie tylko w tym filmie ale w każdym innym.
Moim skromnym zdaniem to zawsze reżyser musi zadecydować co pokazać bardzie szczegółowo a co tylko zasygnalizować - to dotyczy każdej produkcji filmowej ;o)
wracając jeszcze do tych burz - warto poczytać :
http://slwstr.net/blog2/2014/11/10/dust-bowl
znalazłem to na innym wątku i jestem pod wrażeniem.
Ten film naprawdę jest genialny ;o))))))
Odpowiadając na pytanie w temacie: TAK! widziałem, nawet o podobnej tematyce, i za dużo mniejsze hajsy ;)
No to się sporo dowiedziałem ;o) Rozwiń o co chodzi z tym " i za dużo mniejsze hajsy :o)
Tak. Odyseja Kosmiczna (2001 i 2010), ale moim zdaniem tylko dlatego, że przetrzymała próbę czasu. To filmy, które mają po 30 i 40 lat, a nadal są fascynujące i bardzo przekonywujące. Czy "Interstellar" też przetrzyma próbę czasu? Nie wiem. Mam nadzieję, że tak. Mam nadzieję, że moje dzieci nie będą kiedyś zrywać na nim boków bo wyda im się absurdalny, albo ziewać bo nudny. Dodam tylko, że na "Interstellar" czekałam z wypiekami na twarzy odkąd zobaczyłam pierwszy trailer i nie zawiodłam się. Jeśli tylko po 10+ latach nie zmienię zdania na jego temat, dodam mu dziesiątą gwiazdkę.
Z tą Odyseją Kosmiczną to nie taka prosta sprawa. Przecież pod względem wizualnym nie ma nawet co porównywać ;o) Jeżeli chodzi o dialogi też nie wiem ;o) Co do samego przesłania to można dyskutować. Ja osobiście uważam, że te częste porównywania Interstellara z Osyseją Kosmiczną to raczej wzięły się z recenzji krytyków, którzy nie wszystko zrozumieli po jednym obejrzeniu Interstellar i to najczęściej tych, którzy chcą wykazać, że Odyseja Kosmiczna to klasyk a Interstellar jest gorszy.
Moim skromnym zdaniem zupełnie inaczej ogląda się Odyseję Kosmiczną a inaczej Interstellar.
Co Wy na to ;o)