Na jednym z portali przeczytałem dzisiaj trzy różne recenzje redaktorów. Jedna - film genialny,
druga film przeciętny a trzecie oczywiście film beznadziejny ;o)
Ja uważam, że ten film jest genialny pod każdym względem i nie zauważyłem żadnych
nieścisłości czy błędów logicznych w fabule, wizualne ujęcia genialne z dobrą muzyką
podkreślającą dramatyzm scen.
Uważam, że długo nie zobaczę lepszego lub podobnego obrazu. Dla mnie ten film przebija
wszystko co do tej pory widziałem - jeżeli chodzi o filmy - a obejrzałem baaardzo dużo filmów ;o)
Zapraszam do rzeczowej i przyjaznej dyskusji bez złośliwych wycieczek personalnych ;o)
W moim wątku nie odpowiedziałeś, przeklejam tutaj. A propos nieścisłości :)
"rozumiem, że to jest wg. ciebie nielogiczne"
Tłumaczysz mi o ziemi i jak mało wiem ale przecież to był luźny przykład. Nielogiczność nie polega na tym, że jest jakiś grzyb i niszczy żywność. Jak zacznie się kończyć jedzenie to naprawdę wydaje ci się, że nasza planeta będzie tak wyglądać? Wszędzie uprawy kukurydzy, żadnego wojska, rządów, policji, wszyscy są farmerami? Bo mi się wydaje, że to jakaś utopia. Ludzie, jak zacznie brakować żarcia rzucą się sobie do gardeł i naprawdę mało kto umrze z głodu. Już to mi nie pasowało ale dałem sobie spokój, bo chciałem cieszyć się filmem. Niestety im dalej w las tym gorzej.
Dalej, to co piszesz wiem ale to nadal ma się jak pięść do nosa. Dawno temu wysłali ekspedycje. Od bardzo, bardzo długiego czasu przygotowywali misję. To co oni do jasnej anielki robili w temacie pilotów? Wzięli jakichś żółtodziobów zamiast zadzwonić do najlepszego jakiego znają? :) Serio? "Nie wiedziałem nawet, że żyjesz Cooper". Czemu? Był jakiś nekrolog? Szukałeś? Sprawdzałeś? Nie? To może trzeba było sprawdzić? W końcu podobno chodzi o najważniejsza w historii i ostatnia misję ratowania ludzkości. Jeśli wyłożyli pierdyliard $ na statki, rakiety i podziemną bazę - stację kosmiczną to mogli chociaż poszukać jakiegoś żywego pilota, co?
Z małych idiotyzmów: sala konferencyjna w wyrzutni rakiet. Szkoda, że nie pod silnikiem :D
Jeszcze dalej: szkoleń nikt nie pokaże mi "łopatologicznie " w wersji reżyserskiej, bo ich nie było. Skąd pomysł? Raz, że scena w NASA i scena startu wydają się być oddalone od siebie maksymalnie o tygodnie. Dwa, co ważniejsze, Cooper o niektóre (istotne) detale misji pyta już po starcie. Pierwsza rozmowa gdzie pojawia się wątek 90% szczerości TARSa. Wystarczy wychwytywać takie detale ;)
No i z grubej beczki, bo osobiście: mam córkę i w życiu nie zostawiłbym jej tak 'na wariata' jak Cooper. Dlatego mi to nie leży. Facet przypadkiem, z lasu trafił do NASA i niemal od razu decyduje się zostawić rodzinę, bo jest ważna misja, o której nic nie wie. Nie dziwię się, że go prof. Brand zrobił w konia skoro tamten o wiele rzeczy pytał dopiero w trakcie misji.
O tym, że wątek syna jest z czapy już nie chce mi się n-ty raz pisać. Mam wrażenie, że nim nikt się nie przejął na żadnym etapie. Może podświadomie wiedzieli, ze wyrośnie z niego dybiący na życie żony i dzieci socjopata - kolejne sceny całkowicie oderwane od reszty filmu.
"to stwierdzenie jest idiotyczne bo paliwo, tlen jedzenie i energia jest baaaaaaardzo deficytowa w lotach kosmicznych - nie da się z tym dyskutować
w wersji super reżyserskiej będzie pokazany dwuletni lot z orbity ziemi do saturna a potem zapewne kilkumiesięczny lot po wyjściu z drugiej strony tunelu czasoprzestrzennego do pierwszej planety a pewnie następne kilkanaście miesięcy lotu do drugiej planety i wtedy będzie można pokazać jak te decyzje się wykluwały, ale czy reżyserowi o to chodziło"
Mieli naście lat na przygotowanie tak ważnej misji. Mogli zebrać co trzeba. Zresztą ty piszesz o zasobach, a ja o improwizacji. Mam wrażenie, że poza ogólnym planem wszystko inne decydowane było ad hoc. Wylecieli z tunelu i narada "hm, to co teraz robimy?". Fajnie się to zbiega w czasie z misją Rozeta. Zapoznaj się z detalami. DWUNASTOLETNI lot sondy był zaplanowany z takimi szczegółami, że mózg staje. A nasi bohaterowie polecieli w typowo polskim stylu. Byle do tunelu, a dalej jakoś to będzie.
" trudno polemizować z krytykiem, który ogląda film ale nie słucha dialogów. Profesor Brand wyjaśniał plan "B" Cooperowi - a ja przypomnę Tobie chociaż pewnie lepiej by było jak byś jeszcze raz go dokładniej obejrzał ;o) Po znalezieniu zdatnej planety w inkubatorach miały się urodzić surogatki"
Może faktycznie niedosłyszałem. Wierzę na słowo i zwracam honor, nikt mnie nie zmusi do oglądania tego drugi raz :)
A to co napisałem powyżej to i tak nie są wszystkie błędy, głupotki i niespójności filmowe. Na planecie z wodą po co czekali godzinę skoro osuszyli silniki jednym strzałem?
Skoro było tam 1,3 G to po cholerę na ziemi potrzebowali rakiety nośnej?
Dlaczego nie widziałem, żeby specjalnie przejęli się śmiercią kolegów?
Serio, ani ten biały ani ten czarny nie byli opłakiwani przez dłużej niż pół sekundy. Mam wrażenie, że ich role mogły wziąć manekiny i wyszłoby tak samo.
Z fizyki trochę pamiętam ale oświeć mnie (może to kolejna oczywistość :) - czy dobrym pomysłem jest rozpatrywanie planety jako ew. miejsca do życia jeśli ta jest tak blisko pola albo wręcz w polu grawitacyjnym czarnej dziury?
Jak prosta musi być fizyka kwantowa skoro cały 'wzór na wszechświat' da się przekazać za pomocą zegarka, morsem?
Dlaczego musiał kraść statek na końcu, nie daliby mu za zasługi?
Dlaczego córka, do której tak bardzo chciał wrócić interesowała go przez 2 minuty, jej rodzina w ogóle?
Dlaczego poleciał do dr Brand? Nie zauważyłem między nimi uczucia. Chemia jakaś może ale czy to dobra opcja, żeby zostawić umierającą córkę?
Czy dla Brand czas się zatrzymał? Ona nie była w czarnej dziurze przecież, a na tej planecie, na której ostatecznie wylądowała nie było chyba aż takiej różnicy w upływie czasu.
Cooper wysłał sobie z czarnej dziury namiary na NASA, żeby lecieć na misję i wpaść do czarnej dziury i... wysłać sobie namiary. Jak ta pętla się zaczęła?
Nie mówiąc już o skrajnych przypadkach typu akurat jego córka okazała się geniuszem ratującym ziemię.
I owszem, wszystko można zrzucić na licentia poetica reżysera. Po prostu w moich oczach największą winą Nolana jest to, że zaczyna film od stylizacji a'la Grawitacja. Twarde s-f z przewagą s. Wkręcam się w ten klimat i chłonę, a tu nagle wszyscy na ekranie zachowują się jak szalone, bezgłowe kurczaki biegające w kółko bez sensu.
to może ja odpowiem;)
"Tłumaczysz mi o ziemi i jak mało wiem ale przecież to był luźny przykład. Nielogiczność nie polega na tym, że jest jakiś grzyb i niszczy żywność. Jak zacznie się kończyć jedzenie to naprawdę wydaje ci się, że nasza planeta będzie tak wyglądać? Wszędzie uprawy kukurydzy, żadnego wojska, rządów, policji, wszyscy są farmerami? Bo mi się wydaje, że to jakaś utopia. Ludzie, jak zacznie brakować żarcia rzucą się sobie do gardeł i naprawdę mało kto umrze z głodu. Już to mi nie pasowało ale dałem sobie spokój, bo chciałem cieszyć się filmem. Niestety im dalej w las tym gorzej."
>>>>>
Przyszłosc na ziemi pokazywana była tylko z perspektywy wsi rolniczej z małym miasteczkiem.... nie wiadomo czy ludzie w miastach nie protestowali czy rzucali się do gardeł i nie wiadomo było co się dzieje w innych krajach. to było przedostatnie pokolenie jakie mogło przetrwać i ograniczono wydatki wojska do minimum oszczędzając na wojsku, badaniach nasa (oficjalnie przynajmniej) i wielu innych.
- podobnie jak w Polsce oszczędza się na rozwoju gospodarki, służby zdrowia, nauki i szkolnictwa.
"Dalej, to co piszesz wiem ale to nadal ma się jak pięść do nosa. Dawno temu wysłali ekspedycje. Od bardzo, bardzo długiego czasu przygotowywali misję. To co oni do jasnej anielki robili w temacie pilotów? Wzięli jakichś żółtodziobów zamiast zadzwonić do najlepszego jakiego znają? :) Serio? "Nie wiedziałem nawet, że żyjesz Cooper". Czemu? Był jakiś nekrolog? Szukałeś? Sprawdzałeś? Nie? To może trzeba było sprawdzić? W końcu podobno chodzi o najważniejsza w historii i ostatnia misję ratowania ludzkości. Jeśli wyłożyli pierdyliard $ na statki, rakiety i podziemną bazę - stację kosmiczną to mogli chociaż poszukać jakiegoś żywego pilota, co?"
>>>>>
Od dłuższego czasu Nasa miała obcięte fundusze, możliwe że poprzedni piloci m.in. na łazarzu byli ostatnimi ludźmi na ziemi...Dodatkowo biorąc pod uwage występujące dylatacje czasu i potem opiekę nad zarodkami, załoga powinna być w miare młoda żeby potem miała czas opiekować się całą resztą na nowo odkrytej planecie...
Nie dzwonili do Coopera bo już mieli jakiegoś słabego pilota znalezionego.. (ale cooper się napatoczył do tajnej bazy w wyniku powstającej pętli czasu związanej z czarną dziurą)
"Z małych idiotyzmów: sala konferencyjna w wyrzutni rakiet. Szkoda, że nie pod silnikiem :D"
>>>>>>
to była tajna baza w lesie, jakoś musieli się upakować.
"Jeszcze dalej: szkoleń nikt nie pokaże mi "łopatologicznie " w wersji reżyserskiej, bo ich nie było. Skąd pomysł? Raz, że scena w NASA i scena startu wydają się być oddalone od siebie maksymalnie o tygodnie. Dwa, co ważniejsze, Cooper o niektóre (istotne) detale misji pyta już po starcie. Pierwsza rozmowa gdzie pojawia się wątek 90% szczerości TARSa. Wystarczy wychwytywać takie detale ;)"
>>>>>>>>
Nie było czasu na większe szkolenia, szkolenie miała załoga wcześniej, potrzebny był im doświadczony pilot, a nie nie jakiś tam którego wcześniej znaleźli....
W dodatku start z ziemi jest szczegółowo uzależniony od ruchu planet aby trasa statku z nimi nie kolidowała, lub żeby można było użyć ich grawitacji aby się wybić dalej w kosmos... dlatego jeśli był jakiś termin startu to Cooper miał może tydzień na przypomnienie sobie jak się lata statkiem którym latał już wcześniej i tyle... kolejna dogodna okazja na start mogła by być za rok albo później.
"No i z grubej beczki, bo osobiście: mam córkę i w życiu nie zostawiłbym jej tak 'na wariata' jak Cooper. Dlatego mi to nie leży. Facet przypadkiem, z lasu trafił do NASA i niemal od razu decyduje się zostawić rodzinę, bo jest ważna misja, o której nic nie wie. Nie dziwię się, że go prof. Brand zrobił w konia skoro tamten o wiele rzeczy pytał dopiero w trakcie misji."
>>>>>>
Misja polegała na daniu szansy uratowania ludzi na ziemi, lepsze to niż pozwolić córce umrzeć z głodu i/lub się udusić.
"O tym, że wątek syna jest z czapy już nie chce mi się n-ty raz pisać. Mam wrażenie, że nim nikt się nie przejął na żadnym etapie. Może podświadomie wiedzieli, ze wyrośnie z niego dybiący na życie żony i dzieci socjopata - kolejne sceny całkowicie oderwane od reszty filmu."
>>>>>>>
syn podczas pożegnania nie przejął się odlotem ojca tak jak Murphy, tak więc nie wydawało się żeby wymagał jakiejś specjalnej opieki. W dodatku Syn był wychowywany i uczony na rolnika, nie odbierał za bardzo na tych samych falach co ojciec z córką.
"Skoro było tam 1,3 G to po cholerę na ziemi potrzebowali rakiety nośnej?"
>>>>>>>
Bo musieli z ziemi wynieść całą załogę, sprzęt itd i rakieta nośna oszczędzała ich osobiste paliwo na dalszą podróż w kosmos. , a z planety z 130%G tylko lecieli areodynamicznym Rangerem i ubogą załogą.
"Dlaczego nie widziałem, żeby specjalnie przejęli się śmiercią kolegów?"
>>>>>>
Bo to byli tylko koledzy, nie znali się nawet za dobrze i mieli ważniejsze sprawy na głowie.
"Jak prosta musi być fizyka kwantowa skoro cały 'wzór na wszechświat' da się przekazać za pomocą zegarka, morsem?"
>>>>>>>
to były brakujące dane do nieskończonego równania opisujące tajemnice grawitacji - nie wiadomo ile tych danych przekazał... Część obliczył zapewne TARS, a potem reszte Murphy. Cooper nie musiał przecież dyktować wszystkich obliczeń.
"Dlaczego musiał kraść statek na końcu, nie daliby mu za zasługi?"
>>>>>>
Mogli by mu nie dać, albo się nie zgodzić.... i byłby problem.
A tak, zajebał i nie miał żadnych problemów :)
"Dlaczego córka, do której tak bardzo chciał wrócić interesowała go przez 2 minuty, jej rodzina w ogóle?
Dlaczego poleciał do dr Brand? Nie zauważyłem między nimi uczucia. Chemia jakaś może ale czy to dobra opcja, żeby zostawić umierającą córkę?"
>>>>>
to nie była jego rodzina tylko rodzina córki, on ich zupełnie nie znał, miał z nimi tylko pokrewieństwo genetyczne. Córka już umierała i mu powiedziała żeby leciał do brand bo została gdzieś tam sama.. a Cooper na tej stacji zostałby sam i nie pasowałby do całej reszty.
Podczas misji Cooper i Brand nie mieli okazji na Animozje, ale Cooper wylatując z czarnej dziury zachaczając o palce Brand zrozumiał że są ku sobie, albo podczas pożegnania. (whatever)
"Czy dla Brand czas się zatrzymał? Ona nie była w czarnej dziurze przecież, a na tej planecie, na której ostatecznie wylądowała nie było chyba aż takiej różnicy w upływie czasu."
>>>>>>
Brand spotkała taka sama dylatacja czasu jak Coopera... ewentualnie Brand podczas lotu na ostatnią 3 planete mogła korzystać z hibernacji.
"Cooper wysłał sobie z czarnej dziury namiary na NASA, żeby lecieć na misję i wpaść do czarnej dziury i... wysłać sobie namiary. Jak ta pętla się zaczęła?"
>>>>>
teoretycznie pętla czyli koło nie ma początku. nagle zaczęli istnieć cooper w czarnej dziurze (do które wleciał dzieki ludziom z przyszłości i cooper na ziemi w tym samym czasie i zaczeli oddziaływać na siebie.... pętla została przerwana po wylocie z czarnej dziury.
"Nie mówiąc już o skrajnych przypadkach typu akurat jego córka okazała się geniuszem ratującym ziemię."
>>>>>
Ludzie z przyszłości wiedzieli że to jego córka jest tym geniuszem więc zbudowali dla coopera teserakt który łączy go z jego córką... jakby geniuszem była chinka z na drugim końcu ziemi to wsadzili by mu do czarnej dziury translator angielsko-chiński lub w ogóle cooper by nie wyleciał w kosmos i nie doszło by do żadnej pętli czasu powodującej jego wylot.
"Wkręcam się w ten klimat i chłonę, a tu nagle wszyscy na ekranie zachowują się jak szalone, bezgłowe kurczaki biegające w kółko bez sensu."
>>>>>
Całe szczęście nie aż tak źle z tymi bezgłowymi kurczakami jak w Prometeuszu.
A tak ogólnie Wyczuwałem że Nolan Nie tylko chce opowiedzieć historie o samej podróży w kosmos bo wtedy wyszedłby z tego film dokumentalny, tylko chciał też pokazać błędy jakimi są obarczone zazwyczaj ludzkie mózgi w ekstremalnych sytuacjach, że kierują się emocjami, a nie zawsze logiką, że potrafią emocje zatrzeć postrzeganie rzeczywistości itp.(pod tym kątem tez dostrzegam naukowość tego filmu - tylko troche mniej, bo do pokazywanych emocji w filmach już się przyzwyczailiśmy)
Chyba równocześnie zaczęliśmy pisać odpowiedź dla "SithFrog". Widzę, że mamy bardzo podobne przemyślenia z tego filmu ;o))))))
Na innym wątku napisałem podobnie, że człowiek jest najsłabszym ogniwem w takich misjach - patrz emocje itp. ;o))))))))
Dopiero zasiadłem do kompa dla tego wcześnie nie odpisywałem ;o) No dobra spróbujmy;o) Ja to tak widzę - w dużym skrócie :
1. (... Nielogiczność nie polega na tym, że jest jakiś grzyb i niszczy żywność. Jak zacznie się kończyć jedzenie to naprawdę wydaje ci się, że nasza planeta będzie tak wyglądać? Wszędzie uprawy kukurydzy, żadnego wojska, rządów, policji, wszyscy są farmerami? Bo mi się wydaje, że to jakaś utopia. Ludzie, jak zacznie brakować żarcia rzucą się sobie do gardeł i naprawdę mało kto umrze z głodu. Już to mi nie pasowało ale dałem sobie spokój .... )
Jeszcze działają struktury państwowe - Murph chodzi do szkoły, jeszcze nawet produkują piwo ;o) Chyba w tym czasie dopiero zaczyna brakować żywności po przenicę " szlag trafił " ;) 4 lata wcześniej a trochę wcześniej ziemniaki. Nawet po 23 latach jeszcze uprawiają kukurydzę i mino słabych zbiorów Tom mówi, że w następnym sezonie się odkuje. Należy więc przypuszczać, że jeszcze funkcjonuje handel. Żywności zaczyna brakować w krajach III świata i chcieli nawet ich zbombardować z kosmosu aby zmniejszyć populację ludzi ....
2. (....To co oni do jasnej anielki robili w temacie pilotów? Wzięli jakichś żółtodziobów zamiast zadzwonić do najlepszego jakiego znają? :) Serio? "Nie wiedziałem nawet, że żyjesz Cooper". Czemu? Był jakiś nekrolog? Szukałeś? Sprawdzałeś? Nie? To może trzeba było sprawdzić? W końcu podobno chodzi o najważniejsza w historii i ostatnia misję ratowania ludzkości. Jeśli wyłożyli pierdyliard $ na statki, rakiety i podziemną bazę - stację kosmiczną to mogli chociaż poszukać jakiegoś żywego pilota, co? ... )
Przecież pilotów mieli i szkolili ich , - ale z braku funduszy i statków kosmicznych - tylko na symulatorach. Cooper był pilotem doświadczalnym tego lądownika i miał wypadek, odmówił też bombardowania z orbity więc odszedł w zapomnienie. Zajął się rolnictwem i jak widać był samotnikiem. Po prostu "zniknął". To wcale nie jest dziwne. Dla mnie na prawdę w tej kwestii OK ;o)
3. ( ....Jeszcze dalej: szkoleń nikt nie pokaże mi "łopatologicznie " w wersji reżyserskiej, bo ich nie było. Skąd pomysł? Raz, że scena w NASA i scena startu wydają się być oddalone od siebie maksymalnie o tygodnie. Dwa, co ważniejsze, Cooper o niektóre (istotne) detale misji pyta już po starcie. Pierwsza rozmowa gdzie pojawia się wątek 90% szczerości TARSa. Wystarczy wychwytywać takie detale ;) ...)
To Cooper był pilotem doświadczalnym tego statki i pewnie miał udział w jego konstrukcji ......
Pierwsza rozmowa z Brand ( gdy TARS go przepytywał ) wszystko wyjaśnia - to znaczy od czasów gdy Cooper był pilotem raczej nic się nie zmieniło ..... ;o) Nie musiał zadawać zbędnych pytań - wiedział na czym stoi ;o)
4. (..... No i z grubej beczki, bo osobiście: mam córkę i w życiu nie zostawiłbym jej tak 'na wariata' jak Cooper. Dlatego mi to nie leży. Facet przypadkiem, z lasu trafił do NASA i niemal od razu decyduje się zostawić rodzinę, bo jest ważna misja, o której nic nie wie. Nie dziwię się, że go prof. Brand zrobił w konia skoro tamten o wiele rzeczy pytał dopiero w trakcie misji..... )
Cooper był przekonany, że jego lot to jedyna nadzieja na uratowanie córki. Przecież umiał sobie wyobrazić, że jeżeli zostanie z córką to może być już tylko gorzej a tak dawał jej jakąś nadzieję na przetrwanie. Do mnie to przemawia ;o) Może to trochę trudne do zaakceptowania ale właśnie dla niej zgodził się lecieć, wcześnie upewniając się, że wróci i , ze nie ma innego wyjścia. Albo plan A albo plan B - Nie było planu C ;o)
5. ( ... O tym, że wątek syna jest z czapy już nie chce mi się n-ty raz pisać. Mam wrażenie, że nim nikt się nie przejął na żadnym etapie. Może podświadomie wiedzieli, ze wyrośnie z niego dybiący na życie żony i dzieci socjopata - kolejne sceny całkowicie oderwane od reszty filmu. ...)
Nie bardzo rozumiem bo to właśnie syn do powrotu ojca miał zaopiekować się rodziną - pozostał jeszcze dziadek. Pewnie, że masz rację iż wątek syna niknie w całym obrazie, ale właśnie taka jest rzeczywistość. Wszyscy nie mogą być na pierwszym planie. Nie wszyscy są też wybitni. To nie może być żadnym zarzutem ;o)
6. (.....Mieli naście lat na przygotowanie tak ważnej misji. Mogli zebrać co trzeba. Zresztą ty piszesz o zasobach, a ja o improwizacji. Mam wrażenie, że poza ogólnym planem wszystko inne decydowane było ad hoc. Wylecieli z tunelu i narada "hm, to co teraz robimy?". Fajnie się to zbiega w czasie z misją Rozeta. Zapoznaj się z detalami. DWUNASTOLETNI lot sondy był zaplanowany z takimi szczegółami, że mózg staje. A nasi bohaterowie polecieli w typowo polskim stylu. Byle do tunelu, a dalej jakoś to będzie..... )
Na podstawie informacji zebranych z obserwacji "tunelu", które pewnie tak były zaplanowane - chociaż ze względu na kłopoty z żywnością i zbliżający się wielkimi krokami chaos, o którym sam wspominałeś na początku Twojego postu pewnie były przygotowywane pod presją czasu - wybrali układ gdzie dotarły trzy ekspedycję dzięki temu prawdopodobieństwo znalezienia odpowiedniej planety wzrastało. T właśnie było przygotowane. Mieli być na wszystkich trzech planetach - musisz dooglądać bo strasznie dużo tekstu ;o)
Nie kupuję tych wątpliwości bo to akurat jest dokładnie roztumaczone i wynika z akcji filmu 'o) Nie ma tam żadnej improwizacji, aż do momentu gdy Dr Mann zbzikował - ale to nie ma się nijak do planowania. To jest akurat identyczna sytuacja jak z sondą Rozeta. Po 12 latach lotu i 18 latach planowania o wczoraj zaczęła się improwizacja bo nie zadziałał silniczek gazowy, który miał ją docisnąć do komety a dzisiaj się okazało, że sonda jest pochylona ( leży na boku ) i czeka nas jeszcze dalsza improwizacja. ;o)
7. (..... Skoro było tam 1,3 G to po cholerę na ziemi potrzebowali rakiety nośnej? .....)
Ze względu na sytuacje na zimie, mieli ograniczone zasoby. Skoro dysponowali rakietą nośną to wykorzystali ją aby wynieść lądownik , jedzenie, wodę, embriony, pewnie jeszcze jakiś dodatkowy sprzęt na kilkuletnią podróż dzięki temu zaoszczędzili paliwo w ladowniku. To jest jak najbardziej logiczne i racjonalne. ;o)
8. (......Dlaczego nie widziałem, żeby specjalnie przejęli się śmiercią kolegów? ....)
Na planecie "wodnej" sceny zaraz po zamknięciu włazu. Drugi kumpel chciał ich zabić i zbzikował. Nitki tysięcy ludzie mam pomysłu jak reżyser miał to pokazywać. Ponadto Ci ludzi mieli pełną świadomość, że mogą zginąć. Uczestnicy tak wielkich przedsięwzięć trochę inaczej patrzą na własną śmierć - tak myślę. Zobacz ulu jest chętnych na pierwszą wyprawę na Marsa gdzie z góry wiadomo, że to lot w jedną stronę - a do tego programu zapisało się.
9. (.... Z fizyki trochę pamiętam ale oświeć mnie (może to kolejna oczywistość :) - czy dobrym pomysłem jest rozpatrywanie planety jako ew. miejsca do życia jeśli ta jest tak blisko pola albo wręcz w polu grawitacyjnym czarnej dziury? ...)
Musisz jednak jeszcze raz skusić się na obejrzenie tego filmu. To wynika z fabuły zaraz po wyjściu z tunelu czasoprzestrzennego. Tam byli można by rzec tak przy okazji. Ale nawet bohaterka filmu Brand też uważała, że na orbicie czarnej dziury za mało się dzieje aby planeta nadawała się do życia - i miała rację ;o)
10. (....Jak prosta musi być fizyka kwantowa skoro cały 'wzór na wszechświat' da się przekazać za pomocą zegarka, morsem? ... )
Tam nie chodziło o wzór na wszechświat a dokonanie obserwacji i pomiarów a wzory łatwo przekazać morsem. Pamiętaj, że Cooper był w piątym wymiarze więc mógł sobie "stukać" po wskazówka wieczność a czas i tak nie płynął ;o)
11. (... Dlaczego musiał kraść statek na końcu, nie daliby mu za zasługi? ... )
A czemu myślisz, że coś ukradł... ten przechodzący gościu może po prostu o tym nie wiedział ;o)
12. (... Dlaczego córka, do której tak bardzo chciał wrócić interesowała go przez 2 minuty, jej rodzina w ogóle?
Dlaczego poleciał do dr Brand? Nie zauważyłem między nimi uczucia. Chemia jakaś może ale czy to dobra opcja, żeby zostawić umierającą córkę? ..... )
Poza umierającą córką - która nie chciała aby oglądał jej śmierć i miała swoją rodzinę - z jego świata pozostała tylko Brand i też była samotna jak wcześnie jego córka. Może nie chciał po raz drugi pozostawić bliskie osoby zwłaszcza, że jednak udało mu się uratować córką i nie tylko. Do mnie to jak najbardziej przemawia ;o)
13. (.... Czy dla Brand czas się zatrzymał? Ona nie była w czarnej dziurze przecież, a na tej planecie, na której ostatecznie wylądowała nie było chyba aż takiej różnicy w upływie czasu.... )
Wszystko jest OK z czasem dla Brand i Coopera - będą mogli mieć własne dzieci a nie te z próbówek ;o)
Dużo opisywania ;o) zerknij na zdjęcie dobrze jest przedstawione graficzne
http://i.imgur.com/MgwWMFU.jpg
14. ( .... Cooper wysłał sobie z czarnej dziury namiary na NASA, żeby lecieć na misję i wpaść do czarnej dziury i... wysłać sobie namiary. Jak ta pętla się zaczęła? ....)
Ona się nie zaczęła, ona tam zawsze była ;o) To dopiero temat rzeka ;o) On to zrobił gdy był w teseraku w piątym wymiarze - tam czas jest wymiarem, więc nie można nic zapętlić nie ma paradoksu "dziadka" .
15. ( .... Nie mówiąc już o skrajnych przypadkach typu akurat jego córka okazała się geniuszem ratującym ziemię.... )
Już jako dziecko wykazywała cechy umysłu analitycznego a przecież trafiła do NASA i kilkadziesiąt lat pracowała nad teorią grawitacji i fizyką kwantową pod kierunkiem Profesora Branda.
16. (....I owszem, wszystko można zrzucić na licentia poetica reżysera. Po prostu w moich oczach największą winą Nolana jest to, że zaczyna film od stylizacji a'la Grawitacja. Twarde s-f z przewagą s. Wkręcam się w ten klimat i chłonę, a tu nagle wszyscy na ekranie zachowują się jak szalone, bezgłowe kurczaki biegające w kółko bez sensu....)
Co jak co ale na pewno nie na Grawitacji ;o) Prócz kosmosu nie ma podobieństw. ;o) Tak sądzę ;o)
Wkradło mi się sporo literówek i kilka wyrazów niechcący poprzestawiałem. Mam coś nie halo z klawiaturą. Jak by co dopytaj - odpowiem ;o)
Pozwólcie, że odpowiem obu w jednym poście.
1. I dlatego nie ma już wojska? :) Ja mówię o jabłkach, a wy mi o pomarańczach. Bo działa handel, bo piwko, bo może w miastach się biją. Nie jest ważne co działa, a co nie. Chodzi o to, że jak zacznie się kończyć jedzenie to będzie armagedon, a nie "wsi spokojna, wsi wesoła". Żeby daleko nie szukać: tzw. arabska wiosna (Egipt, Tunezja, Libia) nie zaczęła się od tego, że nagle zapragnęli demokracji. Zaczęła się od podwyżek cen żywności. Tak to się odbywa ale jak pisałem - nawet mogę przymknąć oko na tą utopię Nolana.
2. Tu się na pewno nie zgodzimy. Nie dzwonili do Coopera bo mieli żółtodzioba? Bo odszedł w zapomnienie? Z jednej strony piszecie, że wzięli go, bo najlepszy na planecie, z drugiej, gdyby się nie napatoczył to nie pomyśleli nawet, żeby do niego zadzwonić. Przecież to jest całkowicie sprzeczne ze sobą :)
3. "Nie musiał zadawać zbędnych pytań - wiedział na czym stoi" - to dlaczego był zdziwiony, że Brand go okłamał i nie ma powrotu? Ja bym chyba dopytał o to jak ewentualnie mamy wrócić. Z miłości do rodziny nie wierzyłbym staremu dziadowi, nie widzianemu X lat, na słowo ;)
4. "wcześniej upewniając się, że wróci" - tak się upewnił, że aż okazało się, że nie wraca. Znów się mijamy. Nie chodzi mi o to, że Cooper podjął taką decyzję. Chodzi mi o to, że podjął ją mając tak mało danych i pełne zaufanie do jakichś ludków w lesie, którzy na kolanie przygotowali misję ocalenia ludzkości.
5. "To nie może być żadnym zarzutem" - oczywiście, że może. Nie idzie o to, że syn musiał mieć większą rolę tylko o to, że jego wątek jest zupełnie z czapy. No kto mi wyjaśni w kontekście filmu co miały dać dla fabuły sceny, w któych okazuje się, że syn wyrósł na socjopatę i chce skazać na śmierć rodzinę (pierwszego syna już skazał)? To nie zarzut do logiki tylko samej fabuły i sztuki filmowej.
6. "Nie ma tam żadnej improwizacji, aż do momentu gdy Dr Mann zbzikował" - a to ciekawe, bo wydawało mi się, że była długa dyskusja i kłótnia, na którą planetę najpierw lecieć. Może tej sceny nie było, a mi się wydaje :)
7. Ok, to tłumaczenie ma sens.
8. To tylko koledzy? Serio? Ja bym się tam trochę przejął jakby kumpel z pracy zginął np. w katastrofie lotniczej. Poza tym pół sceny jak Hetełej płacze to słabizna. Odniosłem wrażenie, że równie dobrze robota mogli zgubić. Zero emocji. A o tym, że nie znali się za dobrze wiadomo skąd? Tzn. Cooper ich nie znał, bo dołączył tydzień wcześniej ale skąd pomysł, że pozostała trójka nie/.
9. Byli tam 'przy okazji'? Sekundę temu twierdzisz, że paliwa mało, zasobów na styk, nie ma improwizacji. I poświęcili 20 lat na tej planecie 'przy okazji'? Oj kolego kolego, zaczynamy się rozjeżdżać ze zdrowym rozsądkiem. A w polu grawitacyjnym z tego wiem - dzieje się tyle, że ta planeta za jakiś czas zostanie wsiąknięta i tyle :)
10. To już nasze własne dywagacje. Albo się to kupuje albo nie, bo to fantazja. Ja nie kupiłem :)
11. Czemu myślę, że ukradł? No nie wiem kurcze. Jak wsiadam do swojego auta to wsiadam i już. Nie skradam się po garażu, nie upewniam się, że nikt nie widzi. Nie sprawdzam czy nikt nie pilnuje. Nie zakradam się z robotem i nie wyjeżdżam póki nikt nie widzi. Naprawdę uważasz, że z tej sceny nie wynikało, że zrobił to cichaczem i bez pozwolenia? Jak dla mnie, takiemu bohaterowi cały prom się należał, a nie tylko myśliwiec. I to z pocałowaniem ręki.
12. To już kwestie podejścia. Ja bym jednak wolał zostać z córką i jej (czyli było nie było MOJĄ!) rodziną. No ale chrzanić wnuczęta i prawnuczęta. Lecę do dr Brand :)
13. No właśnie grafika mało wyjaśnia w temacie Brand. W kosmosie za tunelem 23 lata = 23 lata na ziemi. To wynika z grafiki (czas oczekiwania murzyna na stacji, planeta wodna 3.4 h, dla murzyna 23 years - wprost wynika). Natomiast dalej jest 68 ziemskich lat/kilkanaście minut dla COOPERA w czarnej dziurze. Nic nie ma o dylatacji na planecie Edmundsa czy w jej pobliżu.
14. Ależ jest, bo nie znalazłby 5tgo wymiaru bez wysłania danych z 5go wymiaru. To naprawdę nie ma sensu. Na logikę. "ona zawsze tam była" - to jest tłumaczenie typu deus ex machina.
15. No tak, bo każde dziecko z analitycznymi przesłankami jest potencjalnym geniuszem jednym na miliard :) How convinient ;) Tak samo skąd się wzięli ludzie z przyszłości? Tu drugi paradoks dziadka.
16. Podobieństwa są takie jak pisałem. Obydwa filmy zaczynają się mocnym umiejscowieniem fabuły w realistycznym świecie, bliskim temu co znamy. Wiesz, masz takie przeświadczenie 'to mogło się wydarzyć'. Po czym Grawitacja trwa w tym trybie (poza gaśnica :), a Interstellar idzie 'full retard' niestety. Jeśli kiedyś naprawdę losy ziemi spoczną w tak niekompetentnych rękach to Interstellar nie jest s-f tylko horrorem. Nie ma dla nas nadziei :P
"Całe szczęście nie aż tak źle z tymi bezgłowymi kurczakami jak w Prometeuszu."
Hehe, tak źle jak w Prometeuszu to chyba w żadnym innym filmie nie jest pod tym względem ;)
A odpowiadając na pytanie z tematu: Tak, widziałem masę lepszych :)