Chrisopher Nolan wraz za bratem Jonathanem postanowił pójść o "krok dalej", napędzani chorą ambicją, nonszalancją i wyobraźnią. Po raz kolejny posługując się mainstreamową produkcją, Nolan przemyca ambitniejszą treść.
Krytykę filmu można podzielić na dwa obozy:
-ludzi, którzy zostali zniechęceni i przytłoczeni melodramatyzmem i patosem i głupotą(>?!<) filmu
-ludzi, którzy uważają, że Interstellar z nauką ma mało wspólnego i jest bardziej fikcją
Zacznijmy od tego, że nie ma co ukrywać, Nolan swoje wizję oparł głównie o teorię, a tam gdzie możemy mieć pewność co do pewnych zjawisk i znamy pewne prawidła film jest spójny i logiczny. Natomiast jeżeli wchodzimy w sferę teoretyczną, Nolan dał całkowity upust swojej wyobraźni i fantazji.
W kwestii patosu, hollywoodzkiej ciężkostrawnej otoczki - nie zapominajmy, że jest to właśnie dzieło kierowane do masowej widowni. Ckliwość, pretensjonalność i przesadny melodramatyzm wylewają się aż z ekranu, ale jeżeli spojrzymy na to z innej strony, odstawiając na bok nasze preferencje i nasz wyrafinowany gust, który gardzi tego typu rozrywką możemy ujrzeć, że przecież to wszystko ma sens. Interstellar porusza kwestie kresu gatunku ludzkiego, ciężko nie wpaść w patetyczne tony. Kolejną sprawą jest to, że ciągła pamięć bohaterów i troska o bliskich mieszkających na ziemi spala całą historię w spójną całość. Pokazuję naszą bezradność jako istot i to jak bardzo jesteśmy zakorzenieni w ludzkiej, ziemskiej naturze, jak bardzo nasze wspomnienia i uczucia nas uwsteczniają w poznawaniu wszechświata. Z drugiej strony były one motorem napędowym, czymś co obok poczucia wielkiej misji dla naszego nic nieznaczącego wobec kosmosu gatunku, pozwalało nam wierzyć w sens całej podróży.
Arogancja Nolana pozwoliła mu pójść krok dalej niż wszyscy inni. Interstellar to oczywisty hołd dla Space Odyssey Stanleya Kubricka, ale też delikatna polemika z dziełem Kubricka. Z tym, że dzieło Kubricka i Nolana to dwa zupełnie inne dzieła, zupełnie innego kalibru. Kubrick postawił na poetyckość, niedopowiedzenie i metaforę. Ten drugi zaś postanowił zobrazować swoją chorą i odważną wizję ambitnego kina sci-fi, które nie boi się popadać w hiper-pompatyczne rejony, w sposób dosłowny, całkowicie wierząc w swoją fantazję i dzieląc się nią używając bezpośrednich środków. Tak jak Odyseja Kosmiczna była wielkim pytaniem, zagadką, obrazem beznadziei i piękna wszechświata oraz naszego ludzkiego zagubienia, głupoty, i bezradności wobec wszechświata. Tak Interstellar jest świadectwem naszej ignorancji, pyszałkowatości i chorej ambicji, która w filmie Nolana wychodzi zwycięsko.
To co dla ludzkości jest niezrozumiałe, to czego nie potrafimy dokładnie zdiagnozować, było natchnieniem Nolana, które oswobodziło go z ram myślowych, w których jesteśmy uwięzieni i pozwoliło mu operować właśnie tą niezrozumiałą materią w całkowicie pozbawiony kompleksów sposób. Bowiem końcowe sceny gdy Cooper znajduje się we wnętrzu czarnej dziury, gdzie 5 wymiarów jest przedstawionych jako 3, może być najbardziej natchnioną i najodważniejszą sceną w historii kina. Początkowo można było wnioskować, że była to swoista i oczywista śmierć bohatera(w końcu znalazł się we wnętrzu czarnej dziury...). Pierwsza myśl. Czy to świadomość po śmierci? Jednak Nolan pozwolił sobie na jeszcze większą bezpośredniość dalej ciągnąc swoja absurdalną i niedorzeczną wizję, próbując ją tłumaczyć na ludzki język.
Trzeba podkreślić, że Nolan jednak dał sobie nieco miejsca na niedopowiedzenia, tworząc "innych", "obcych". Jednak sugeruje się nam, że żaden "obcy" nie istniał, za wszystkim stoi człowiek, Mesjasz. Człowiek który pośrednio doprowadził swój największy dar od wszechświata jakim jest ziemia do upadku, który zadbał sam o swój gatunek ale porzucił swoje jedyne, naturalne miejsce we wszechświecie.
Zatem Interstellar nie jest baśnią, fatazją odnoszącą się jedynie do wyobraźni autora. Zarzuty o brak odzwierciedlenia znanych zagadnień i zjawisk zostały już niejednokrotnie odparte. Sam Nolan jednak stwierdził, że przy konsultacjach z Kip Thornem, oczekiwał aby ten próbował umiejscowić jego koncepcję w miarę sensownie w ramach pewnych teorii. Nie zapominajmy jednak, że obcujemy tutaj mimo wszystko z dziełem filmowym... Dziełem filmowym, które chce być czymś więcej, poruszać niezwykle ważne tematy, stąpając po pozornie grząskim gruncie, no ale jednak dziełem filmowym...
Czy Nolan jest wizjonerem? Oczywiście, że nie. Wystarczy odrobinę siedzieć w swiecie sci fi(hard sci-fi), o tym wiedzieć(polecam tekst http://kulturaliberalna.pl/2014/12/02/jacek-dukaj-interstellar/ ). Nolan na pewno jest geniuszem w świecie kina, czego świadectwo dał na początku swej kariery(Memento), czego świadectwo dawał niejednokrotnie robiąc kino bardziej rozrywkowe, no i teraz. Teraz gdy postanowił nakręcić swoje opus magnum, w którym przemycił wszystko co najgorsze i najlepsze, najgłupsze i najmądrzejsze, najbardziej infantylne i najbardziej poważne ze swojej post-mementowskiej twórczości. Z pewnością jest to film, który cytując Dukaja z tekstu linkowanego powyżej, już podzielił los Space Odyssey, z momentu gdy ujrzało światło dzienne. Mianowicie: "Przypadki takie jak „Odyseja kosmiczna” Kubricka tylko potwierdzają żelazną zasadę: jeśli kino SF próbuje doścignąć literaturę SF, ponosi klapę, by dopiero z czasem zyskać miano kultowego arcydzieła – docenione przez przyszłe pokolenia."
długi wywód :-)) łatwiej było napisać że film wywarł na Tobie piorunujące wrażenie i do dziś nie możesz przestać o nim myśleć :-))))
chciałem dokładnie nakreślić to, że zdaję sobie z tego, że ten film w ogromnej mierze jest efektem brawury i wyobraźni braci Nolan, i szukanie tutaj na siłę jakiś niedogodności i uchybień od wiedzy jaką dysponujemy w sprawach czarnych dziur, kosmosu itp. jest robione na wyrost. ludzie chyba nie rozumieją w jakich kategoriach trzeba rozpatrywać filmy sci-fi i jakimi prawami się rządzą.
namnożyło nam się tutaj tych speców od astrofizyki od czasu premiery nie powiem
w pełni się zgadzam że Nolan z bratem bardzo brawurowo podeszli do tematu i chyba jako pierwsi tak dosadnie i ekstremalnie pokazują wszelakie teorie (podkreślam TEORIE a nie fakty) z zakresu astrofizyki(teoria M,teoria super-strun,ekstremalna dylatacja czasu,czarne dziury,tunele czasoprzestrzenne itp itd). Wszyscy prawdziwi znawcy tematu zachwycaj się tym filmem bo w końcu nie jest to tylko sucha teoria tylko jakaś namiastka prawdopodobnej wizualizacji tego wszystkiego.
otóż to. nie można rozpatrywać filmów w tych samych kategoriach co literatury. literatura sci-fi(nawet hard sci-fi), daje odbiorcy przecież względną swobodę w kreowaniu świata, to zależy od naszej wyobraźni, bo umysłowi dostarczamy jedynie czystą treść, która musi nas stymulować. banały wiadomo...
jedynie potrafię zrozumieć krytykę chłopaczków, którzy pokończyli jakieś kulturoznawstwa czy inne ciekawe kierunki, którzy patrzą jak na film, czyli nie pasuje im patos, gra aktorska, dialogi, jakieś nieścisłość w fabule i drobne niedopowiedzenia(które przecież wynikają z faktu, że to film sci-fi), nie ma tutaj miejsca na doznań dla pani polonistki, poetyckości. jest ogromny patos i posługiwanie się pretensjonalnymi, podniosłymi frazesami. i czy mi to przeszkadza? absolutnie nie, jest to dla mnie spójne z tym co tak naprawdę wpływa na wielkość tego filmu
jestem za tym żeby krytykować ale z głową i rozsądkiem i żeby krytyka miała obiektywne podstawy!!!
Krytyka filmu sf za to że nie pokazuje 100% prawdy na tematy które nawet najwybitniejsi naukowcy nie rozwikłali...absurd
Krytyka filmu za to że realistycznie ukazał miłość ojca do córki i nazywanie tego ckliwością czy oklepanymi schematami...absurd
Krytyka kiepsko wyglądających robotów dlatego że nie przypominają robotów ze stu wcześniejszych filmów SF...absurd
i tak bym mógł wymieniać i wymieniać
Dla taki pseudo-krytyków powinni zrobić oddzielne forum żeby nie zaśmiecali poważnych rozmów.
"Krytyka filmu za to że realistycznie ukazał miłość ojca do córki i nazywanie tego ckliwością czy oklepanymi schematami...absurd"
100% racji.
Ogolnie cala wypowiedz - nic dodac nic ujac. +
no tak wszystko ok, tylko wiesz przyjacielu, jakbym chciał sobie pooglądać film o przytulaniu, płaczu i tragicznych pożegnaniach, to bym włączył sobie brazylijski serial a nie wydawał 2 dychy na bilet.....
O, to masz ciężkie życie, skoro dokładnie 0 twórców bierze pod uwagę, co chciałbyś oglądać.
no tak wszystko ok, tylko wiesz przyjacielu, jakbym chciał sobie pooglądać film o przytulaniu, płaczu i tragicznych pożegnaniach, to bym włączył sobie brazylijski serial a nie wydawał 2 dychy na bilet.....
Czyli wolalbys kolego zeby to wygladalo przykladowo tak:
-" Musze leciec w kosmos ratowac ludzkosc, wroce ... kiedys tam"
- "ok, tato, nara"
albo:
- "Jak tam w budzie?"
- " wszystko cool"
- "No to cool".
Idac na ten film, wiedziales ze jest tam watek relacji ojca z corka ( a moze nie wiedziales?). Scena pozegnania przedstawiona jest wrecz perfekcyjnie - nic dodac nic ujac. Nie zostalo przeciagniete nie zostalo skrocone i splycone. Mysle ze wiekszosc ojcow kochajacych swe dziecie zachowywaloby sie podobnie w podobnej sytuacji.
Naprawde, nie rozumiem dlaczego to przeszkadza. Wiem ze ogladam film Nolana, np. wiem ze Batman nie bedzie tylko zwyklym komiksowym superbohaterem, wiem ze w filmach tego rezysera poza swietna rozrywka znajde cos wiecej - co wzruszy, co spowoduje tzw "wow!" co skloni do przemyslen. Ty tego nie wiesz? Jezeli tak, moze bardziej precyzyjnie wybieraj filmy ktore chcesz obejrzec, zwracaj uwage na rezyserow, zapaznaj sie z trailerami i ogolnie o czym film ma byc. Unikniesz wtedy rozczarowania i nie bedziesz zalowa 2 dych za bilet...
no tak, tylko jakby tam ludzie płakali i przytulali się np scena nie 20 minut ale 10 też by to oddało wszystko co trzeba ( jak w większości filmów które trwają 1,5 h a nie 3 h (ale jak się robi 5x dłużej sceny płaczu to wychodzi 3 h)
nie czytałem zapowiedzi ani nie oglądałem trailerów żeby film mnie zaskoczył, nie zaskoczył,
Po tym jak nolan zniszczył batmany (sen, nuda, sen, i dalej nuda) bardzo się obawiałem, ale patrząc np na incepcję, która jako jedyny jego film do mnie trafiła, postanowiłem dać mu szansę, w końcu podobna tematyka (podróże między "wymiarami'').
I co dostaję? Jakiś dziwny melodramat, płacz, rozstania, nostalgia itp + totalne bzdury które nie miałyby nigdy miejsca przy takiej wyprawie
np - wieloletni zasłużony naukowiec woli kierować się miłością do innego naukowca kosztem zagłady ludzkości zamiast poprzez dane odnaleźć życiodajną planetę, lub jeden z najlepszych astronautów nie wie nic o dekompresji, otwiera właz i go wywiewa. No sam powiedz, czy to nie żałosne bo już nawet nie śmieszne.
Sorry, ale nie bede podejmowal wiekszej "dyskusji". Zupelnie dwa inne punkty widzenia, jesli chodzi o ten film i w ogole tworczosc Nolana. Ani Ty mnie nie przekonasz do swojego postrzegania ani ja Ciebie, wiec bark sensu.
Dodam tylko ze Incepcja mnie zupelnie nie "wziela". Batmana nie jestem fanem, jednak i tak jest to najlepszy obraz tego super bohatera jaki w kinie przedstawil wlasnie Nolan. Natomiast Memento bylo znakomite i obok Interstellar uwazam za najlepszy film tego rezysera.
nie, najlepsze były batmany burtona, a wiesz dlaczego? bo były komiksowe, a wg mnie jak się robi film na podstawie komiksu to się robi film w konwencji komiksowej a nie jako nudny melodramat.
TO samo się tyczy wypraw w kosmos, skoro nolan tak lubi nostalgię, płacz i rozstania to niech się weźmie za melodramaty, podejrzewam ze osiągnie w nich mistrzostwo.
No widzisz, jednak nie mamy z soba o czym "dyskutowac" w tej materii,zupelnie inne podejscie. Ja w kinie szukam czegos innego niz Ty. I nawet jesli chodzi o adaptacje komiksu, oczekuje czegos wiecej niz ruchomych kadrow.
Co do Nolana - jest mistrzem w swojej profesji.
nie znam twojej znajomości kina, ale filmy typu 300 lub Sin City, to światowe arcydzieła a nie 'ruchome kadry'. Skąd w ogóle taki pomysł że adaptacja komiksu musi być zła jeśli nie jest melodramatem nolana?
Nie znam Twojej znajomosci komiksu, ale film - Sin City wyglada tak jak wygladaj, i ze zyskal miano dziela wybitnego ( 300 jednak nie, wedlug mnie) to zasluga tylko i wylacznie Franka Millera. Inny Genialny rysownik Enki Billal stworzy znakomita serie, pozniej sam czesc z niej przeniosl na ekran i niestety wyszlo miernie., chociaz robil wiele zabiegow aby "uruchomic" swoj komiks. Miller jest jedyny w swoim rodzaju i nawet Tarantino nie moglby zepsuc jego komiksu ( oczywiscie pod warunkiem ze Miller trzyma nad wszystkim piecze) Osobiscie ja rozgraniczam komiks i film. I naprawde od komiksu oczekuje czegos innego od filmu czegos innego ( wyjatkiem jest wlasnie Frank Miler)
chodziło mi o konwencję, że można zrobić dobry film na podstawie komiksu , który nie jest nudnym melodramatem. Wiadomo że raz wychodzi lepiej a raz gorzej ale generalnie można jak się chce zachować ;komiksowość;
Oczywiscie ze mozna, tylko trzeba byc wizjonerem takim jak jest Miller, czy Nolan. Dlatego Batman wedlug Nolana byl najlepszy. Podobnie jest z Alienem, jak wygladalby ten film gdyby nie Giger? Gdyby nie wspopracowal przy tym filmie, gdyby nie wykrzystano jego monstrum tylko jakies inne. Daje glowe ze infantylnie. Giger wprowadzil klimat, swoj klimat, stworzony w jego chorej ( pozytywnie) wyobrazni. Nie jest do podrobienia. Podobnie jak tworca komiksow Miller, i kilku innych, ale tylko kilku. Mozna zachowac tzw. komksowosc, ale do tego trzeba Mistrza. Szczerze to nie widze jak narazie nikogo kto moglby przeniesc na ekran takiego Thorgala, ale np. Funky Koval juz duuuzo latwiej. Poprostu jesli chodzi o przeniesienie komiksu na ekran, - zalezy co, jak i kto.
no właśnie, dlatego uważam że tworzenie nudnego melodramatu z batmana (nolan) jest bardzo złym pomysłem.
nie mogę się z tym zgodzić, kwintesencją batmana (przynajmniej z komiksów które czytałem w dzieciństwie) była akcja, walki, fantastyczni (w sensie wyglądy, charakteru i osobowości) bohaterowie (zarówno źli jak i dobrzy).
A co mamy u nolana? Powolna rozmowa, milczenie, zaduma, w przerwie milczenia i zadumy jakiś kiepski żarcik służącego, powolność, zaduma, - niczym w klasztorze. Tragiczny pomysł jak dla mnie. Poza tym nie mówię że większość ma zawsze racje ale zauważ inne adaptacje bohaterów komiksowych, czy jest tam taka powolność do kwadratu?
bardzo prostolinijnie podchodzisz do tematu.dla ciebie czarne jest czarne a białe białe...zero polotu stary....ja nie jestem fanem Batmana i szczerze pierwsze części z Keatonem były bardzo przeciętne gdyż Burton praktycznie przerysował komiks...nie wnikam,taki widocznie jego styl...Nolan z Batmana zrobił na szczęście mało komiksowego bohatera i filmy te w końcu można było oglądać z pewną dozą realizmu, jakby Batman istniał na prawdę a nie tylko wyglądał i zachowywał się jak typowa postać superbohatera komiksowego.
tylko że wiesz dla prawdziwych fanów batmana czy komisów zrobienie filmu o wspaniałym komiksie - mało komiksowo - to jak sama nazwa wskazuje strzał we własną stopę. To tak jak byś zrobił z wieczorynki dla dzieci pornusa, z na wspólnej walki robotów, itp itd.
Poza tym - po co robić film oparty o komiks dla kogoś kto nie lubi komiksów? dziwna sprawa....
zdecydowanie wole pornusy od wieczorynek i chętnie bym pooglądał walki robotów zamiast na wspólnej...udowodniłeś mi że się mylisz...THX
A co to jest "fan nieprawdziwy"? :)
Kto określa prawdziwość fana?
Znów Ci peron odjechał...
to proste - np taki fan batmana który nigdy nie miał w ręku żadnego komiksu o nim a tylko udaje fana. Taki podrabiany fan.
Można czytać nie mając w ręku. Można skupiać się na produkcjach filmowych, nie komiksowych. Bardzo wyraźnie nie czytałeś książki Dicka (albo czytałeś skrajnie nieuważnie), wobec tego nie możesz być fanem "Łowcy androidów"? :)
być może nie mogę, być może wielkim prawdziwym fanem łowcy androidów być nie mogę. Ale cóż z tego? czy to aż tak ważne w porównaniu ze wspaniałym inteligentnym tytułem jakim niewątpliwie jest - motyl cięgnie alicję? przepraszam motyl ciągle alicja.
Ty naprawdę jesteś aż tak urażony z powodu tego, że wyszedłeś na głupca w temacie tytułów, że musisz teraz wszędzie trollować? :D
Chodzi głównie o ciągłe sprzeczności w Twoich postach. Świadczą o niesprecyzowanych poglądach, doraźnej (i wadliwej) argumentacji, braku przywiązania do logiki, prawdopodobieństwa.
A tak w ogóle - czy pokażesz mi dziś jakiś merytoryczny post? Bo chwaliłeś się, że takie są, a teraz piszesz do mnie dziesiątka za dziesiątką, a wszystko to prostackie, głupie, zwykłe pyskówki. Zupełnie jakbyś zapomniał, że chwilę temu chciałeś udawać, że pisujesz z sensem.
hihi, nie pierwszy raz widzę, że własny post kopiujesz. Nawet trollować się nie chce oryginalnie?
a ja odnajduję coraz więcej twoich ofiar wiesz? czy myślałeś o lekach, lekarzu, czymkolwiek. uwierz mi że to powinno się leczyć !
Fajny zarzut. Gdyby nie był nieprawdziwy, to byłby jeszcze fajniejszy. No ale jako troll czujesz się w obowiązku pozmyślać.
Przed wykrzyknikiem nie stawiaj spacji. Wtedy będziesz bardziej poprawnie pisał tę bzdurę, że rozmowę na forum należy leczyć. Analfabetyzmem osłabiasz retoryczną moc swoich postów.
W ogóle byłby z tego niezły materiał na film. Coś jak Spotlight. Śledczy forumowicz trafia na ślad wielkiej afery, tysiące ofiar, szpiegowanie. A na końcu okazuje się, że to były dwustronne rozmowy na forum, śledczy forumowicz ląduje w psychiatryku, bo ma urojenia. No to jednak nie Spotlight. Ale też fajne. ;)
widzisz chciałbyś być wielkim śledczym a jesteś tylko marnym trollem który nie potrafi przełknąć porażki w dyskusji w jednym temacie i zaczyna trollować w 50 innych tematach. już sporo twoich ofiar.