bardzo przypominający W stronę morza czy Good bye Lenin. Odniosłem wrażenie, że wraz ze śmiercią Remy'ego odeszło pokolenie inteligencji a nastały czasy barbarzyńców. Ciekawy film, smutek i gorycz miesza się z humorem i optymizmem oraz nadzieją. Nadzieją jest postać narkomanki Nathalie, która być może dzięki znajomości z Remym odmieni swoje życie. 8/10
Ale żeby z Good bye Lenin porównywać?
Dla mnie Remy jest tu barbarzyńcą, bo nie umie cierpieć (Kołakowski nazwał to "kulturą analgetyków") - po tym filmie czułam się oszukana, nie chodzi o to, że nie ma w nim morału, nie tego szukam w filmach, raczej chodzi o płyciznę intelektualną i uczuciową wszystkich, jedyne co potrafią zrobić, to odstawić tragedię mordując w imię miłości w dozwolony (a raczej społecznie usankcjonowany) sposób swojego bohatera, tak, to jest barbarzyństwo.