Nie jest na pewno przypadkowy. Film ukazuje dekadentyzm w skrajnej postaci. Jest tu ukazana : plaga narkomanii, homoseksualizm, sprzedajność ludzka, zdrada, kult pieniądza, w jakimś sensie także pochwała lichwiarskich interesów (nie trzeba przeczytać ani jednej książki, aby zbić duży kapitał; na czym?; zobaczcie sami...), wreszcie eutanazja. Chłodno, wręcz zimno. Ale pewnie to miał na celu reżyser, więc czy można mieć pretensje?