Byłem z koleżanką. Nie czytałem książki (Ona zresztą też) i nawet o niej nie słyszałem, natomiast do samego końca myślałem (bo trochę ten film był tak montowany), że bohaterka przez swoje traumy z przeszłości ma urojenia i ten jej mąż tak naprawdę jej nic nie zrobił, a Ona to wszystko tak odbierała. I do samego końca serio myślałem, że ten film pójdzie w takim kierunku "traumy z przeszłości mogą rzutować na nasze aktualne relacje", a jak już wszystko się rozwiązało to prawde mówiąc byłem trochę zawiedziony ;)
Tu chodzilo o pokazanie że dzieci często powielają schemat czyli ojciec przemocowiec, mąż też. Może nie widzą symptomów itp bo do tego są przyzwyczajone co tutaj reżyser chyba też chciał pokazać. Ogólnie i tak film zbyt cukierkowy.
Tak, tak. Ja to rozumiem i finalnie ten film tak się rozwiązał, ale myślałem że pójdzie w bardziej zaskakującym kierunku. Film generalnie był cukierkowy i niezbyt przejmujący.