biurokracji. Dokładnie czyni to jeden człowiek, którego szlag jasny trafia jak widzi z czym on sam, ale i inni muszą się mierzyć idąc do urzędu coś załatwić. Pięć milionów podpisów, dwa miliony papierów do wypełnienia, dwudniowe chodzenie od pokoju do pokoju, miesięczne oczekiwanie na wydaną decyzję by przy dobrych wiatrach załatwić sprawę. Niestety, tak było, jest i będzie na całym świecie podobnych sytuacji jest full. Każdy narzeka, ale nikt z tym nic nie robi, bo wie, że mogą go spotkać surowe konsekwencje. Gdyby każdy reagował jak główny bohater, wziął spray i zaczął wypisywać podobne formułki jak Daniel, to urzędy byłyby tak zamazane, że nie byłoby wolnego miejsca. Powstałby miejski mural stworzony przez mieszkańców. Końcówki się nie spodziewałem, że taki będzie finał, ale dobrze, że tak się kończy historia człowieka, który przeciwstawił się urzędasom, czy zjednał sobie sprzymierzeńców.