PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=95492}

Ja, robot

I, Robot
2004
7,2 268 tys. ocen
7,2 10 1 268416
6,1 31 krytyków
Ja, robot
powrót do forum filmu Ja, robot

Jedna refleksja mi się nasunęła po tym filmie. Mianowicie, coraz bardziej realistyczne efekty specjalne wykorzystywane są do ukazywania coraz bardziej niedorzecznych sytuacji. Sceny, w które mieszają się bohaterowie filmu, zwroty akcji postępujące w miarę rozwoju fabuły, zachowania w sytuacjach kryzysowych i kilkanaście zbiegów okoliczności można określić zbiorczym terminem - absolutnie nieprawdopodobne. Jak na standardowe, nijak nie wybijające się ponad przeciętność kino akcji przystało, postacie bez mrugnięcia okiem robią rzeczy, które wedle wszelkiej logiki powinny zakończyć się nagłym a spektakularnym zgonem, i naturalnie wychodzą z nich cało i zdrowo. Pamiętają przy tym, żeby we właściwym momencie palnąć aspirujący na zabawny tekst. Z kilkudziesięciu takich uśmiech wywołały u mnie może dwa. Jest do tego wątek romansowy, jest idealnie zamknięta w schemacie relacja policjanta-dowódcy z policjantem-podwładnym. Jest nawet próba przekazania jakiejś głębszej myśli, ale myśl ta - podobnie jak fabuła filmu - jest banalna i łatwa do odgadnięcia po pierwszym kwadransie projekcji. Gra aktorów sytuacji nie ratuje. Nie będę robić o nią wyrzutów tylko dlatego, że nie oczekiwałem fajerwerków. Jedyne znane w obsadzie nazwisko to Smith, a o nim nigdy nie miałem specjalnie entuzjastycznego zdania.
Ale co ja tu o "głupotach", kiedy widać na pierwszy rzut oka, że film jest kręcony pod, i z naciskiem na, wspomniane efekty. Roboty skaczą, biegają, kopią, biją, rozpadają się, giną i wybuchają - a wszystko to w sposób maksymalnie spektakularny i przekonujący. Momentami, kiedy akurat nie było scen akcji tylko np. roboty-śmieciarze albo gazeciarze, dawałem się nawet oszukać, że nie patrzę na FX tylko prawdziwe maszyny. Za to specom od grafiki i designerom należy się plus ogromny. Dzięki paru ujęciom i ogólnej stylizacji może nie zapomnę tego filmu całkiem. Pozytywnie wypadają też wizje pojazdów, dróg, miasta i wszelkich takich gadżetów - minus może dziwaczny wieszak na samochody, choć to też swój urok ma. Mniej pozytywnie już sposób pokazania tego na ekranie. Kamera wirująca jak pijany komar i oklepane matriksowe spowolnienia są bynajmniej poniżej poziomu samych efektów. Szczęśliwie nie psują odbioru na tyle, by pooglądać się nie dało.
A że do oglądania jest całkiem sporo, to i można się o ten film pokusić - byleby tylko nastrój był na coś zupełnie nie wymagającego myślenia, a koszt seansu na głowę na tyle niewysoki, by nie żałować pieniędzy pięć minut po napisach. Wypożyczenie DVD grupką znajomych wydaje się optymalne. Kupować sensu raczej nie ma, bo to nie jest film, do którego warto się wracać.