Jack Reacher: Nigdy nie wracaj

Jack Reacher: Never Go Back
2016
6,1 42 tys. ocen
6,1 10 1 41976
4,7 9 krytyków
Jack Reacher: Nigdy nie wracaj
powrót do forum filmu Jack Reacher: Nigdy nie wracaj

Jack Reacher

ocenił(a) film na 5

Siła. Siłowo. Siła. Pierwotna. Wszystko co Jack Reacher miał w zanadrzu. To siłę. Pierwotną. Przetrwanie. Przeżycie. Zabijanie. Nieokiełznana. Brutalna. Bestia. No i Tom’ek, Jack nie był kurduplem, sorki ;) To właśnie Jack Reacher, którego stworzył Lee Child.
Nie, nie wymuskany bubek z fryzurą na żelek, nio nie. I już. Nie! Nie, bo nie. Czytajcie, do cholery, a będzie wam objawione. Oglądanie? Dobre. Wspaniałe. Ale jeśli bohater powstaje na klawiaturze, maszyny do pisania, czy laptopa, czy w nieokiełznanym umyśle autora, to jego „wizerunek” aktorski się chwieje, w obrazie.
Tom Cruise, uwielbiam go. To mądry facet. Wybaczmy mu scientologię i parę nieudanych filmów. Reszta, to wynik, przedsiębiorczości, inteligencji, mądrości. Grał w dobrych obrazach. Kto i po co, go namówił na rolę, kretyńską dla niego, nie wiem. I się nie dowiem.
I muszę przyznać, że bawiłem się dobrze. Na tym obrazie. Już po trzecim piwie z wkładką dało się to oglądać. Nawet się „czuło” dowcipy Jack’a Reacher’a, proste, cyniczne, niewymuszone. Zjadliwe. I pani major, mniam, mniam. Za to ta 15-latka, o majn gaad (My God), naprawdę? Toż ona idealna do „ścięcia” hehehe. Jako 20-latka. Gdzież nam to „holliłód” się zapędziło? A może zawsze takie było? Rubasznie nierzeczywiste? Denne? Żałosne? Nie dla idiotów. Chociaż?
Bo scena z Daniel’em P. zjawiskowa. W tej sytuacji „specjaliści” obrazu ruchomego „holliłód” znaleźli nawet biureczko i krzesełeczko, żeby Daniel’a „przesłuchiwanego” tam umieścić. Naprawdę? Ale jaja. Potrzebny był stereotyp. Dla widza. A on tam usiadł (nie widz). Grzecznie. Narkoman. Przegrany. Bez szans. Były żołnierz. Zwierz. Po traumie. Pierdu, pierdu. I bał się śmierci. Hehehe. Usiadł i przesłuchiwała go „baba”. I odpowiadał, hahaha. Co oni robią z naszymi mózgami? Bigos.
Ale przesłanie poszło. Zauważyliście? „Więcej syfu się dzieje na ulicach Nowego Orleanu niż w Afganistanie”. Ja zauważyłem.
I Jack Reacher, nigdy, absolutnie, nie nazwałby się „bezlitosnym zabójcą”. No nie. I już. Bo Jack Reacher, po prostu, robił swoje. Stereotypy. Archetypy. Zmielone mózgi. Bezmyślnie. Bez pomysłu na siebie i na świat. To ja. To ty. Człowieku. Rozumiesz?
Uwaga. Spojlerek. Na końcu. W końcu. Jack Reacher wypowiada swoją kwestię: „złamię ci ręce, złamię ci nogi, a na końcu kark.” W końcu. Ale czy wiarygodnie? I ona (major) skręciła mu kark (złemu). Sznurkiem. O majn gaad!
I walka, ups (scena) finałowa, złamany kark, to nic, „zły” się podniósł, podniósł się i już. Potem złamana stopa, ja słyszałem chrupnięcie, wy nie? Ale to nic. Walka trwała. Dalej. I to finałowe: „spójrz na mnie!” O majn gaad! I spojler: nie ginie, główny bohater, naprawdę. Uwierzycie?
Ale pewne jest jedno. Tom Cruise to nie aktor. Tom Cruise to przedsiębiorstwo. To firma. Dobra firma. I jak każdej dobrej firmie zdarzają mu się „wpadówy”. Zagranie Jack’a Reacher’a to jedna z nich. To blamaż. I dolary. Czy mu potrzebne? Niech odpowie, Tom’ek. Dla mnie? Nie. Dla niego? C h u j wie…
Ale blamaż. I już.
A w ogóle to nie lubię powieści Lee Child’a i samego Jack’a Reacher’a też nie. Nie lubię i już.
Tak ja to widzę.

ocenił(a) film na 1
ro48

Cruise po prostu kupił prawa do serii, a Child jak ten głupi się zgodził.