Abstrahując, że w kilkanaście godzin od wykradzenia informacji w Moskwie bohater musi ścigać się ulicami Moskwy, aby odbić swoją dziewczynę, wraca do NY samolotem i śmigłowcem, w między czasie rozwiązuje teorię zamachu terrorystycznego i jego lokalizację i osobiście udaremnia zamach.

Tylko problem w tym, że skoro oligarcha próbował zabić go już w hotelu to dlaczego odegrał ten cały cyrk z obiadem - przyjechał do niego jakiś kontroler szukającego tajnych kont, ten go spławił i zaprosił na obiad? Dziwne zachowanie jak na miliardera, który planuje zamach na Wall Street za kilka godzin... logiczne byłoby go zabić w dowolnym momencie.

Dlaczego próbował go zabić, skoro nie wiedział, że pracuje dla CIA? Jak tak mała konwencjonalna bomba miała zniszczyć 10 budynków? Jak sprzedaż 2 miliardów dolarów miało osłabić gospodarkę USA, skoro to zwykły atak spekulacyjny, a taka byłaby przez rynek ledwie odczuwalna. Jak zamach miałby spowodować panikę i wyprzedaż USD przez Chiny. Jakoś 11 września nic takiego się nie stało. Jak CIA wyremontowało podziurawiony i potłuczony pokój hotelowy w tak krótkim czasie i nie wzbudzając podejrzeń tych, ludzi którzy mieli go śledzić.
Stawianie jakichkolwiek racjonalnych uświadamia jak wielkie dziury są w fabule tego filmu.