Zimno, nudno, bieda i dewocja- jeżeli tak wygląda naprawdę Skandynawia, to trzeba ją omijać z daleka.
a w polsce jest niby inaczej? no tak, moze i jest inaczej, w tym sensie, ze nie zebralo by sie nawet tyle osob, ktore maja uczucia...
Mylisz się i to wielce.
Nie ckliwy, a poruszający.
Nie tandetny, a wybitny.
Nie nudny, a wymagający skupienia.
Dalej piszesz, że:
zimno...? - większość akcji dzieje się w zimowej Szwecji (na północy), chyba nie spodziewałeś się tropikalnej plaży i drinków z palemką.
nudno...? - raczej swojsko, wszak historia rozgrywa się w niewielkiej wsi na prowincji, bohaterowie filmu żyją swoimi mniejszymi lub większymi problemami i radościami - to się nazywa życie, które w filmie jest ujęte w bardzo uczciwej, realistycznej formie.
bieda...? - gdzie ty tam widzisz biedę? nikt nie chodzi głodny, wszyscy mają dach nad głową i gdzie się ogrzać; ze względu na to, że jest to mała wieś, ludzie prowadzą skromne życie (skromne nie znaczy ubogie), w którym jest miejsce na wspólne muzykowanie i miłość, jakże inny obraz od sączącego się przez większość czasu cukierkowego przepychu wzorowanego na hollywoodzkich super-oszustwach albo serialach-tasiemcach typu "Moda na sukces".
dewocja...? - kto niby jest zdewociały? Lena, Arne, a może żona pastora; fakt, że osią tej wiejskiej wspólnoty jest przyparafialna infrastruktura, nie znaczy, że ci ludzie są zdewociali - ba! oni pozwalają sobie na nieporównywalnie większą swobodę myśli niż przeciętni polscy katolicy.
Żeby móc powiedzieć coś prawdziwego o Skandynawii należałoby trochę tam pobyć, poznać ludzi i kulturę, nauczyć się języka, spróbować ich potraw, poznać historię, a jeśli nie można sobie na to pozwolić - pozostają książki, filmy dokumentalne itd...
Myślę, że Skandynawia jest różnorodna... i ciekawa.
Oczywiście nie znam Skandynawii, ale po tym filmie nie mam żadnej ochoty jej poznać. Przesłanie tego filmu- trochę zbyt prostackie, to na pewno nie jest prawdziwe życie. Wszystko jest zbyt idealne (myślę o przedstawionych sytuacjach, a nie o realiach).
Cd.
Nie wierzę, że Polacy są mniej uczuciowi, niż inne narody (a szczególnie Skandynawowie). Po prostu film przedstawia sytuację fikcyjną, która nigdy naprawdę się nie zdarzyła. Szwedzi, których miałem okazję spotkać byli zimni, zarozumiali i mało kontaktowi- nie sądzę, żeby u siebie byli inni.
W polskim filmie istnieją podobne, ale bardziej prawdziwe i wybitniejsze dzieła, np. filmy Kondratiuka lub ekranizacje prozy Iwaszkiewicza- piękne i marzycielskie, ale jednocześnie znacznie bardziej realistyczne. Polecam!
Film prosty, co nie znaczy prostacki. Jest jednak pewną sztuką mówienie o uczuciach wprost i nazywanie rzeczy po imieniu. To jednak zdarza się dość rzadko i dlatego nie potępiałabym w czambuł tego filmu tylko dlatego, że wykorzystuje ograne schematy. Wielki plus to właśnie szczerość uczuć. To czy to Polacy, Skandynawowie czy Filipińczycy jest trzeciorzędne. Czy ta sytuacja jest realna czy fikcyjna też jest nieistotne. Istotne są relacje międzyludzkie, a te są uniwersalne. W każdej niemal społeczności są wielkie i małe miłości, kryzysy wiary, idealiści, ludzie upośledzeni, ludzie wytykani palcami, problemy seksualne, problemy rodzinne i co tam kto jeszcze chce dorzucić. A że to banalne... Życie jest banalne ;-)
Dobry film. Świetna gra aktorska. Polecam.
Esencja skandynawskiej prowincji - nie wiem, czy szwedzkiej, ale norweskiej na pewno. Choć właściwie w Norwegii nie ma prowincji. Są przecież tylko trzy wielkie miasta, niczym nie różniące się od setek wielkich miast europejskich (nie ma Carrefoura czy Reala ;)), więc to obraz Skandynawii po prostu. Skandynawskiej społeczności, wbrew pozorom o wiele bardziej ekspresyjnej niż Słowianie. Te sielskie obrazki mogą wydawać się przekolorowane, ale ludzie tak tam żyją i to "Ranczo Wilkowyje" i tym podobne produkcje są tylko bajką o polskiej wsi. I może rzeczywiście trudno, nie czując ducha Skandynawii, wyczytać z tego filmu opowieść o esencji ludzkiej kondycji. Bo przecież ludzie są wszędzie ludźmi... Przepiękny film!