Adaptacja jednego z najlepszych opowiadań Kinga, do tego poruszającego bardzo ważną i odważną tematykę jaką jest oswajanie się dzieci z faktem iż to ukochani rodzice powinni umrzeć pierwsi i to jest prawidłowa kolej rzeczy. Stephen opisał to genialnie i krótko, przy czym nie obyło się bez emocji, wzruszeń i nostalgii. Garris zabrał się za to inaczej, i trochę przesadził. Widzimy tu wyraźny przerost formy nad treścią i wyobraźnia głównego bohatera płata za dużo figli, zwłaszcza że widz szybko się przyzwyczaja do tego co jest wizją, a co nie i tego typu sceny nie robią na nim wrażenia. Dodatkowo podróż jest rozciągnięta do granic możliwości, a niektóre sceny były absolutnie zbędne (choćby ta z psem, albo z dwoma opryszkami i ich dubeltówkami). Mimo wszystko warto, bo reżyser wykazał się pomysłowością i nie przekalkował oryginału na ekran, a dokonał paru zmian, nie wszystkie były dobre, ale przynajmniej się starał.