I to jest cały Tim Burton! Wiedziałem, że przynajmniej od strony estetyczno-wizualnej będzie to mistrzostwo świata - i było. Trochę mi się nawet kojarzyło z Edwardem Nożycorękim: ten klimat, ten trupiobaly Depp z potarganą czupryną, te makabryczne narzędzia do sekcji zwłok, nawet chyba muzyka była podobna (też Danny Elfman, zresztą komponował aż do ośmiu filmów Burtona). Cała reszta też w porządku, już nie arcydzieło, ale i tak poziom trzyma. Fajną rolę miał Ray Park: znowu trudno było zobaczyć jak wygląda, podobnie jak w Mrocznym Widmie ;) Te akcenty komediowe, o których pisali inni rzeczywiście mogą drażnić, ale to jest właśnie Burton. Mnie osobiście spodobał się ten dystans i lekka ironia, zwłaszcza w ukazaniu postaci Crane'a i Jeźdźca Jeszcze Z Głową. Na ten film nie idzie się żeby się bać - tylko żeby obejrzeć wspaniałe widowisko (i wcale nie takie głupie jak niektórzy chcą). I jeszcze słowo o polskiej wersji tytułu: wreszcie ktoś nie dodał tradycyjnego, idiotycznego słowa "miasteczko", wielkie brawa! Po Miasteczku Twin Peaks, Haloween, Pleasantville, i South Park, aktem odwagi było nie tłumaczyć tego tytłu jako "Miasteczko Sleepy Hollow".
9. [7 marca 2000, Luna, Zgierz]
miasteczko sleppy hollow :D
Owo tak nielubiane przez ciebie "miasteczko" jest ukłonem w stronę ochrony języka polskiego. Jakkolwiek idiotycznie czasem brzmi.
Co do akcentów komediowych: rzeczywiście, twórcy balansowali na granicy śmieszności, ale muszę przyznać - a jestem zaprzysięgłą przeciwniczką większości komedii - że wymieszanie chwytów komediowych i grozy udało im się chyba najlepiej, jak tylko można było. Nie raziło, a jednocześnie było dobrą przeciwwagą dla grozy właśnie.