Malcolm McDowell nie zaprezentował tutaj w pełni swych możliwości.
Film ma formę przypowieści gdzie szkoła służy jako przenośnia naszego życia.Dobitnym przykładem nierealności tego obrazu jest osoba (ksiądz chyba) która trzymana jest w szufladzie dyrektora. W innych postach na forum ktoś ładnie opisał sens tego filmu (w skrócie: o buncie przeciwko systemowi). Wszystko OK, ale ta forma filmu, konwencja jak i realizacja nie trafiła do mnie w takim stopniu w jakim oczekiwałem.
Szkoła przedstawiona w filmie jest mocno wynaturzona, przejaskrawiona : ciągłe teksty o homoseksualizmie,szkolenia wojskowe w wieku 10 lat,traktowanie uczniów przedmiotowo ("zagrzej mi sedes, za trzy minuty idę do ubikacji, biegiem!"),"walka " z dziewczyną w barze czy nawet końcowa strzelanina. Są to mocne motywy jakie lubię w filmach, jednak w tym filmie nie są one genialne, jakoś nie pasują.
Mówiąc krótko : nie wbił mnie w fotel ale i tak 7/10.
Niestety muszę się zgodzić że mimo bardzo ciekawego przesłania, wielu symbolicznych scen i świetnego aktorstwa coś tu jest nie tak. Może faktycznie film jest czasem źle skrojony, bardzo dosłowne sceny sąsiadują tu z takimi które można by posądzić o surrealizm. Na pewno wywołuje to wszystko emocje (scena gdy Travis zostaje ukarany nieźle szarpie nerwy) i zostawia dużą możliwość interpretacji (scena ze "znaleziskiem" w szafie podczas sprzątania piwnicy), ale też nuży chwilami (wstęp jest zbyt rozwleczony) i czasami reżyser się powtarza. Oczywiście nie był to seans stracony ale spodziewałem się dużo więcej...
Również 7/10
Acha. Nie dla wszystkich. Mnie też nie zachwyca. Jakaś tam magia była, kiedy Travis rzucał lotkami w wytapetowana plakatami i zdjęciami ścianę. Szkoda, że tylko 1 scena mi się podobała. Pewnie jestem głupi.