Wczoraj przyszła do mnie znajoma,którą po 3 latach rzucił chłopak.
Wiadomo,atmosfera trupia. Ona załamana,wiec chciałam jej pomóc,rozweselic... No i mi
sie udało... wpędzić ją w jeszcze wiekszy dól.
Filmu wczesniej nie ogladalam, ale jak zobaczyłam,ze gra w nim Anne Hathaway odrazu
przyszło mi na myśl: pewnie komedia (?) :) Czyli na rozweselenie jak najbardziej. Szybko
właczam,zeby przerwac tą stype i... dupa :(
Matko,co ja sie miałam,filmu nie dała sobie wyłączyc a ja tylko dolewałam jej wina i
donosiłam chusteczki.
Ogladanie filmu z chlipiąco-smarkajacą koleżanka to juz byl dramat a tu w tle jeszcze
melodramat!
O ja głupia! Mam nauczke. Trzeba było chociaz rzucic okiem na gatunek... ;P
A moze jednak moja mamuśka ma racje,ze taktu i wyczucia to ja nie mam za grosz? Heh...
:P