http://szczere-recenzje.blog.onet.pl/175-Jeden-Dzien-One-Day-2011,2,ID439510426, n
Film okrzyknięty romansem XXI wieku. Od daty publikacji powieści Davida Nichollsa w 2009 roku, wiadome było, że historia Emmy i Dextera zagości na ekranach kin. I słusznie, bo subiektywnie rzecz biorąc, jest to jedna z najcudowniejszych opowieści o miłości, jakie dane mi było zobaczyć. Książka już dawno zdobyła grono sympatyków, teraz przyszedł czas na jej adaptację.
Jeśli przeciwieństwa się przyciągają, to Emma (Anne Hathaway) oraz Dexter (Jim Sturgess) mogliby tworzyć piękna parę. Ona - idealistka i marzycielka, której brakuje pewności siebie. On - świadomy swoich atutów przystojniak, w pełni korzystający z życia. Gdy po raz pierwszy spotykają się po rozdaniu dyplomów, nie wiedzą jeszcze, że zostaną najlepszymi przyjaciółmi na następne dwadzieścia lat. W międzyczasie wiele się u nich dzieje, a 15 lipca już na zawsze pozostanie dniem, w którym wymieniają się swoimi obawami, ukrytymi pragnieniami i niezrealizowanymi marzeniami.
Jedną z głównych cech filmu Lone Scherfig jest bijący z niego optymizm. Widz oglądając "Jeden dzień", napełniany jest pozytywną energią, nie do odparcia. Tak to właśnie wygląda: mimowolny uśmiech, moment wzruszenia, dodawanie otuchy. Ten melodramat naprawdę potrafi grać naszymi emocjami. Jest to uroczy, ale nie przesłodzony obraz. I wbrew pozorom nie jest on czysto teoretyczny; ma w sobie wiele z życia codziennego. Bo takie rzeczy dzieją się też w naszym, szarym świecie.
Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo film różni się od swojego pierwowzoru, ponieważ nie miałam okazji przeczytać powieści Nichollsa. Wiem tylko, że Lone Scherfig ze swoją wizją sprawiła, że ten film jest świeży i aż chce się go oglądać. Duńska pani reżyser jest laureatką Srebrnego Niedźwiedzia w 2001 roku oraz autorką cieszącego się dużą sympatią widzów dramatu "Była sobie dziewczyna". Choć do tej pory nakręciła niewiele filmów, każdy z nich jest znaczący. "One Day" nie zawiódł mnie, chociaż trochę się tego obawiałam. Wręcz przeciwnie - spełnił moje oczekiwania.
Na pewno dużym plusem dramatu jest obsada aktorska, która dobrana została wyjątkowo dobrze. Anne Hathaway i Jim Sturgess tworzą na ekranie duet doskonały. Nie wyobrażam sobie, by głównych bohaterów miał zagrać ktoś inny. Anne wnosi do filmu wiele profesjonalizmu, ponieważ grywała w wielu komercyjnych filmach, również w filmach ambitnych, w tym ze znanymi osobistościami i z tymi mniej rozpoznawalnymi. Ponadto ma w sobie tyle uroku osobistego, że aż nim promienieje. Jim natomiast otrzymał rolę, do której pasuje idealnie, bo po prostu ten typ tak ma. Sztuką było zgranie się. I to ewidentnie im się udało. W tle zobaczymy Patricię Clarkson oraz Romolę Garai.
Muzykę do ekranizacji powieści Nichollsa napisała Rachel Portman, laureatka Oscara, która mnie zdobyła za ścieżkę dźwiękową do filmu "Never Let Me Go". Może soundtrack filmu "One Day" nie jest czymś nadzwyczajnym, bo przyznaję, że słyszałam lepsze kompozycje; mimo to jest piękny i wart naszej uwagi.
"Jeden Dzień" wzrusza, jeśli się na niego otworzymy. Oczywiście, nie jest skierowany do każdego, ale wiem, że niektórych twardzieli poruszy i na pewno zostanie w pamięci wielu widzów. Bo koło niego nie da się przejść obojętnie. Ta historia jest nie tylko piękna, ale i zabawna. Podczas seansu uśmiechałam się wiele razy i muszę przyznać, że chyba się w nim zakochałam. Polecam szczerze, bo myślę, że warto.