Od razu mówię, książki nie czytałem. Do takich filmów podchodzę sceptycznie, obejrzałem
głównie ze względu na moją wielką sympatię do Annie. Pierwsze minuty wydawały mi się
naprawdę nieciekawe, ale nie wyłączyłem filmu. Gra aktorka za to od początku jest na wysokim
poziomie: Annie ma całkiem ładny akcent brytyjski, a chyba - z tego co wiem - pochodzi zza
Atlantyku. Film zaczął mnie wciągać, a pod koniec byłem już tak wzruszony i zachwycony, że
praktycznie co chwilę przez cały dzień wspominałem urywki. Bardzo dobry, polecam, chociaż nie jest to radosna produkcja.