Historia miłosna którą chciałby przeżyć każdy z nas. No oczywiście bez takiego zakonczenia...a może właśnie i z takim bo kto wie co byłoby z nimi gdyby mogli dalej być razem? A tak miłość ta stała sie poniekąd doskonała. Świetny film.
Naprawde chcialabys przez prawie 20 lat stac w cieniu faceta, podkochujac sie w nim skrycie, majac zlamane serce patrzac na te jego wszystkie kochanki i kobiety, ktore przewijaly sie przez ten okres? Wspolczuje podejscia do milosci.
Chodzi o sam fakt miłości silnej , która trwa te 20 lat i pomimo tych jego kochanek itp. ona nadal potrafi mu wybaczyć.
Z tym akurat się zgodzę , ale chyba niekoniecznie możemy wpływać na nasze uczucia , prawda?
Owszem, mozemy. Mawiaja, ze milosc jest slepa, ale az tak? Z perspektywy czasu sądze, ze mimo iz serce nie sługa, to należy słuchac rozumu.
Osoba, ktora w taki sposob kocha z pewnoscia nie kocha samej siebie, bo gdyby kochala, to chcialaby dla siebie cos duzo lepszego, wartosciowszego i cenniejszego. Moze zabrzmi to okrutnie pragmatycznie, ale uwazam, ze z psychologicznego punktu widzenia, postawe glownej bohaterki mozna rozpatrywac pod wzgledem szeregu kompleksow i niskiej wiary we wlasna osoba z ktora sie prawdpodobnie borykala, a przez pryzmat wielkiego uczucia, ktore pewnego dnia uderzylo w nia jak piorun z jasnego nieba.
Jeśli chodzi o jej niską samoocenę to zgadzam się! Gdyby nie była taka zakompleksiona to dawno znalazłaby sobie świetnego faceta z którym byłaby szczęśliwa .
Zgadza sie! Kochajac samych siebie rownoczesnie chcemy dla siebie jak najlepiej. Po co sie meczyc w ukryciu i czekac na Godota. I kogos kto zasluguje na Ciebie i dostrzeze Cie od razu Ci rowniez Basiu zycze, o ile jeszcze go nie spotkalas ;)
Kochać samego siebie? Przecież to strasznie narcystyczne i niepoprawne. Siebie należy co najwyżej akceptować, by nie popaść w nostalgię i nie mieć niskiej samooceny. Nie wiem jak to jest w przypadku płci przeciwnej, ale ja na ukochaną jestem w stanie czekać wieczność, nie powstrzyma mnie nawet taka bariera jaką jest śmierć... Wydaje mi się, że nie rozumiecie potęgi tego uczucia, to coś niesamowicie potężnego, zdolnego wypełnić cały wszechświat, graniczącego z chorym fanatyzmem! Miłość jest najsilniejszą reakcją na drugą osobę i (jeśli jest prawdziwa) trwa wiecznie, zaraz za nią znajduje się nienawiść, która daje dużo motywacji do działania, lecz szybko gaśnie.
Akceptowac by nie popasc w nostalgie? Hmm... najpierw wypadoloby sie zapoznac z definicja uzywanych wyrazow by nie robic tego blednie jak to zrobiles w tym przypadku. Nostalgia, to tesknota, a wiec Twoje zdanie brzmialoby: 'nalezy akceptowac samego siebie by nie popasc w tesknote' - widzisz tu sens? Ja nie. Moze chodzilo Ci o apatie?
Tak czy inaczej, nie od dzis wiadomo, ze najpierw trzeba pokochac siebie zanim pokocha sie druga osobe, bo tylko dzieki temu bedziemy w stanie stworzyc trwaly i szczesliwy zwiazek - troche wglebienia sie w psychologie nie zaszkodzi.. nie mozna tylko zyc w oparach rozowych chmur.
Mysle, ze kiedys przyznasz mi racje. Teraz jeszcze jestes mlody/mloda, to i patrzysz zbyt idealistycznie na milosc i na prawa jakie sie nia rzadza.
A co nienawisci, to owszem - jest to rowniez bardzo potezne uczucie, ale nie zgodze sie z tym, ze szybko gasnie, bo potrafi utrzymywac sie bardzo dlugo w zaleznosci od przypadku. Jedyne co to, ze to niszczace i zle uczucie, ale szybko gasnacym bym go nie okreslila.
Pozdro!
'' nie od dzis wiadomo '' - a od kiedy? Może wskaż jakiś nurt, podeprzyj to argumentem?
Szkoda mi Ciebie, bo z takim nastawieniem i poglądami nigdy nie będziesz mogła w pełni dostrzec potęgi miłości o jakiej traktuje film '' Jeden dzień ''. Pod wpływem miłości zrozumiałem, dlaczego Werter palnął sobie w łeb, w tym stanie wszelkie doczesne zmartwienie przestają mieć znaczenie, są niczym, umysł człowieka wznosi się ponad tą krótką egzystencję i nawet śmierć nie robi nań wrażenia... Stąd ludzie są w stanie poświęcać się dla ukochanych, ratować im życie, rezygnować z własnych planów i marzeń, gdyby kochali samych siebie, to nigdy nie odważyliby się na taki szlachetny czyn dla drugiego człowieka, nieprawdaż?
PS. Chciałem zabłysnąć z '' nostalgią '', nie wyszło...
Muszę się zgodzić z poprzedniczką. Jeśli nie pokochasz siebie nikt nie będzie mógł pokochać ciebie. Ciężko jest żyć z kimś, kto jest ślepo zapatrzony w ciebie i nie widzi sensu w niczym innym. A jakaż to wielka potęga w miłości filmowej jest zawarta? Żadne z nich nie czekało w tęsknocie i nie traciło życia. Bohaterka też miała facetów, też była w związkach. Ile razy zdarza się, że zakochujemy się w przyjaciołach? To nie jest typowa historia życiowa. Ot stało się i tyle. Zbiegi zdarzeń wybrały. Jesteś zbyt wielkim romantykiem i nie patrzysz realnie na wiele spraw. Idealizujesz miłość. A ona przychodzi i odchodzi. Tak jak w filmie. .Film wart obejrzenia, ale szczerze to miałam nadzieję, że będzie nieco ciekawszy. Z drugiej strony pokazał, że życie toczy się przez cały czas. Bez miłości czy z nią. Można rezygnować z własnych planów i marzeń, gdy się jest szczęśliwie zakochany. Ale nie, gdy się jej szuka. Wg mnie są rzeczy równie ważne w życiu jak miłość.
Jeśli ktoś latami wzdycha za kimś, nie może się podnieść ani odkochać, to wcale nie świadczy o wielkiej filmowej miłości, ale o niezdrowym uzależnieniu, problemach emocjonalnych i cierpieniu dla samego cierpienia. Wbrew pozorom są osoby, które lubią taplać się w swoim smutku, sztucznie go podtrzymywać i podsycać w wyobraźni, idealizować obiekt uczuć, wmawiać sobie wielką miłość, bo tak jest łatwiej niż podnieść się z marazmu, wreszcie zacząć życ i iść do przodu. Taką postawę ludzi widać w wielu dziedzinach życia nie tylko w tej uczuciowej. Po prostu wielu boi się zamknąć za sobą pewien rozdział życia i zacząć coś nowego. Takie pogrążanie się w smutku latami zwykle jest tylko sposobem ucieczki od życia, wygodnym pretekstem, aby tkwić w maraźmie i nie podejmować ryzyka angażowania się w nowe relacje. Często kryje się za tym lpodświadomy lęk przed kolejnym zranieniem albo strach przed życiem.
A sam Werter? On cierpial, zeby cierpiec. Był zniewolony przez własną chęć cierpienia. Chciał cierpieć, więc cierpiał. Gdyby nie chciał cierpieć, to zrobiłby cokolwiek, by zdobyć Lotę. Zwłaszcza, że na początku ona mu powiedziała, że „jest prawie zaręczona”, więc Werter miał jeszcze szansę na zdobycie jej.
Basia ale jak widzisz z nim byla najszczesliwsza:) niektore uczucia sa irracjonalne z naszego punktu widzenia:) oni byli dla siebie stworzeni jak to wielokrotnie padlo i sobie zyli ;)
Rozumiem, osobiście dla mnie to była true love. I oni wcale na siebie nie czekali tylko raczej dojrzewali to bycia ze sobą. W książce doskonale zresztą to widać.:)
;) to bardzo się ciesze ,ale i tak uważam ,że książka jest boska i poruszająca;s
Na zimowe wieczorki, i nie tylko to bardzo ciekawa powieść również pod innymi względami. Dla mnie najsmutniejszy motyw to by nie jak Em zmarła (swoją drogą dla mnie mało przekonująca jakaś taka sztuczna śmierć), a ta cała retrospekcja jak oni się poznali et cetera. Hmmmmm....to dopiero zmusiło mnie do refleksji ,że oni jednak się znali te dwadzieścia lat i mimo, że od początku było "coś" między nimi to nie zrobili dalszego kroku...ale jak to już zostało napisane to jednak musieli dojrzeć do czegoś:)
Jak sam gatunek wskazuje mamy do czynienia z melodramatem, których podłoże zwykle dotyka tej nieszczęśliwej miłości. Chyba mniej więcej można się spodziewać, z czym widz będzie miał do czynienia. Można tutaj roztkliwiać się nad fatalizmem uczuć, jakie żywią do siebie ludzie, albo zastanowić się nad inną kwestią. Skoro film to rodzaj sztuki, to co właściwie wynoszę z tego filmu, poza tym co wiem?