Może nie jestem fanem takiego kina (trochę powolnego, melodramatycznego), ale uważam ,że ten film jest godny by poświęcić mu trochę uwagi. Duży plus ode mnie dla aktorów.
Ja jestem zagożałą fanką takich filmów. A jeszcze jeżeli w takim filmie gra Meryl Streep, to ma on ode mnie 100 punktów na starcie.
Kiedyś na takich filmach nie płakałam, ale człowiek na starość robi się coraz bardziej wrażliwy...
Faktycznie jest dołujący, ale daje do myślenia, to charakterystyczna cecha "kina ambitnego", a "Najważniejsza rzecz" do tej grupy właśnie należy.