Przywodzi na myśl amerykańskie filmy jak np. Hancock czy inne tego typu o superbohaterze, któremu brak nieposzlakowanej opinii, który jest za to zwykłym szarym człowiekiem z krwi i kości, popełniającym błędy i robiącym głupie rzeczy, a któremu nagle przyszło zmierzyć się ze swoim darem i tym, co można dzięki nim dobrego zrobić albo co spie##zyć...
Romantyczny zaś wątek może skojarzyć się z Leonem zawodowcem, Piątym elementem czy paroma innymi, więc jest tu degenerat, na którego głowę spadła bezbronna osóbka i który musi zdecydować co z nią teraz począć...

Słowem niby wszystko znamy, ale jednak ten film ma coś w sobie co sprawia, że z przyjemnością i zaciekawieniem ogląda się go do końca.
Może chodzi o to, że nie jest to amerykański nadęty do granic efektami sf filmik, a może jego "surowa kolorystyka" i umiejscowienie akcji, może bardziej przeciętnie wyglądające postacie zarówno te dobre jak złe, może to, że zachowują się bardziej naturalnie niż te hollywoodzkie, albo dobre aktorstwo np. świetny jako Robot Jeeg Claudio Santamaria czy Pastorelii, czy dobrze ukazana wewnętrzna walka gł. bohatera, jego emocjonalna strona, napięcie, akcja, zaskakujący koniec...
Trudno rozstrzygnąć co sprawia, że ten film dobrze się ogląda, tak czy owak naprawdę warto! Mamy tu wszystko to w odpowiedniej dawce.

Film ma kilka naprawdę wspaniałych scen i dobre wyraziste przesłanie. Mimo pierwszego wrażenia, jakie ktoś mógłby odnieść czytając jego opis czy oglądając trailer/zdjęcia (ja nic z tych rzeczy nie robię) zaręczam, że to cos więcej niż typowy flm akcji dla panów :)
Jedynym minusem (jak dla mnie osobiście) jest trochę zbyt dużo brutalnych scen walki a może raczej tego, jak były one ukazane.