Jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu i na jego plus zaliczyłbym przede wszystkim mega klimat. Ukazanie ówczesnej rzeczywistości... no po prostu bajka. Brawa za całą otoczkę i wszystko to co buduje nam tło [rzeczywistość otaczającą] bohaterów.
No, ale co z wszystkim pozostałym? Mnie osobiście historie tej trójki młodych ludzi nie porwały. Było im ciężko joł, żyli w gettcie joł, no ale błagam was... W czasach, w których przyszło im dorastać nie było wcale tak ciężko czy to o pracę czy o znalezienie sobie miejsca.
Fokusa wyje[kiwi] ze szkoły na jego własne życzenie.
Magik też mógł przecież znaleźć sobie uczciwą pracę (zwłaszcza, że był młodym człowiekiem, chyba ambitnym... który mógłby spokojnie przejść przez japoński system awansu xd). Dziewczyny też nie zdradził pod przymusem... a potem człowiek w szoku, że mu się nie układa. Już nawet nie wspominając o tym, że mając pewną grupę ludzi mu bliskich zachowuje się tak, jakby byli mu zupełnie obcy. A poza tym - chwilami miałem wrażenie, że jest on cały czas zjarany (tj. tak imo została zagrana ta postać). W sumie byłaby to nawet całkiem składna teoria...
To jest historia o tym, że człowiek nie jest bogiem (uświadom to sobie, sobie).
Pewnie wielu fanów PFK zje mnie za ten wpis, ale ja to tak odczuwam. Przy czym kultura hip-hop nie jest mi wcale obca, co niektórzy - może - zauważą na pierwszy rzut oka. Niektórzy.