Nie ocenię tego filmu, bo nie wiem, jak do niego podejść. Niby wstrząsający, chwilami uroniłam małą łezkę, ale coś w nim nieprawdziwego i niewłaściwego.
Kurcze mam dokładnie tak samo. Ludzie przejechali się po Raczku, że skrytykował film ale obejrzałam i czuję podobnie. Jest w tym coś nieprawdziwego. Nie wiem czy w US wszystko musi być wyreżyserowane według pewnego schematu - bohater zmaga się z przeciwnościami, ale po chwili wstaje i walczy dalej. Ale przez użycie tego zabiegu zwłaszcza w ostatniej scenie - trochę trąciło to sztucznością.
Być może chodzi o to, że jestto profesjonalnie zrealizowane, bezpośrednie wyznanie artystki, która ginie w katastrofie? Jesteśmy przyzwyczajeni, że pewne rzeczy pudrujemy eufemizmami. Co brutalniejsze fragmenty zdjęć pikslujemy. Ma niby zadziałać wyobraźnia. Zadziałać ale nie za bardzo zaboleć. Tymczasem wychodzi ikona i mówi: „Zawsze szłam za swoim głosem, a teraz już go nie ma. Nie wiem, jak żyć.” Zadałaś sobie pytanie, co na tym zyskuje? Brak jej kasy? Lansuje kolejny film? Niby co? I kto? Zastanów się, czy te całe media nie uczyniły Cię zbyt cyniczną. Traktujesz jak wezwanie do kolejnej zbiórki. Ja pracuję oczami, jestem grafikiem. Ten film mnie poruszył, bo pokazał, jakbym się czuł tracąc wzrok.
Występ w Paryżu pokazał, że z tym traceniem głosu nie jest tak hop siup do przodu. Chyba, że był to playback z taśmą sprzed 10 lat. To, że artystka traci głos niekoniecznie musi być problemem. Billie Holiday pod koniec kariery miałą rozpaczliwie zużyty głos od alkoholu i dragów i paradoksalnie wtedy była najbardziej poruszająca, pomimo, że przez cała karierę była genialna. Problemem mogą być ataki wywoływane występami, ale co do tego nie mamy właściwie żadnych danych poza jedną sugestią/epizodem z filmu. Generalnie film jest mało przekonujący, jednowymiarowy i trąci nieszczerością. Ale to są oczywiście wyłącznie moje osobiste odczucia. Co do grafika tracącego wzrok i muzyka tracącego głos albo słuch nie ma przełożenia - Bach stracił słuch w wieku 50 lat i nadal komponował, Art Blakey, perkusista jazzowy i lider zespołu The Jazz Messengers, był głuchy jak pień i grał koncerty, Louis Armstrong nie zostałby przyjęty do klasy wokalnej żadnej szkoły muzycznej, co nie przeszkodziło mu zostać jednym z najbardziej rozpoznawalnych wokalistów wszech czasów.