Zachęcony ogólnymi zachwytami nad książką a także samym filmem nie mogłem się doczekać kiedy ją dorwę :)
Szczególnie, że miała być lepsza niż film...
Niestety się rozczarowałem, książka fajna, ale film lepszy.
Owszem, w swoim czasie na pewno zawierała wiele świetnych pomysłów, ale generalnie zmiany fabularne wyszły filmowi na dobre. Przede wszystkim książka nie niesie żadnego przesłania. Filmowe rozświetlać ciemność, misja ocalenia ludzkości, poczucie obowiązku Nevilla, jego niezłomność, jego cel, to znacznie więcej niż zwykła książkowa wola przetrwania. Oczywiście można nażekać, że w filmie neville to typowy superhero, a ten książkowy jest troszkę prawdziwszy, ale mimo wszystko jest to plus w stosunku do książkowego "przetrwać". Dobrym pomysłem było też w filmie wspomnienie jak powstał wirus, od książkowego poprostu się pojawił. Wątek ludzkości niszczącej samą siebie w poszukiwaniu lekarstwa na raka, jest dużo ciekawszy od książkowego pojawienia się bakterii znikąd. Książkowe podzielenie wampirów na ożywionych(tępych) i żywych(inteligentnych) w ogóle nie trzyma się kupy. Ci niby inteligentni nie są w stanie przez kilka lat sforsować domu zabitego dechami i obwieszonego czosnkiem, by w pewnym momencie od tak dostać się tam bez najmniejszego problemu. Przekształcenie tej idei w filmie w po prostu jednego cwańszego niż pozostałe wampira zdecydowanie dodało mu spójności. Co do książkowego psa, to kwestia dyskusyjna, co jest bardziej dramatyczne, czy neville tracący wiernego towarzysza kilku lat samotnej egzystencji, czy nevill tracący psa na kilka dni przed jego oswojeniem. Co do samego już zakończenia, to choć w książce jest ono orginalne, to jednak troszkę ssie :P
Przez całą książkę praktycznie słowa nie ma o inteligentnych zarażonych, aż tu nagle okazuje się że sobie są, opracowali lek na zarazę i już zaczynają sobie organizować społeczeństwo... IMHO zakończenie dobre w latach 50 albo w filmach z początku polskiej ery video, ale przeniesione w niezmienionej formie do tego filmu byłoby po prostu kiczem nad kiczami. Czymś dobrym dla opowieści z krypty, albo kolejnej części evil dead. Jedyna praktycznie rzecz, która nieco razi, to kompletne odwrócenie znaczenia słów jestem legendą w stosunku do książkowego oryginału. Nevill w roli badacza w filmie wypada również znacznie lepiej, przede wszystkim ma misję, a książkowy ma tylko zwykła ciekawość. Odkrycia książkowego nevilla czasami są dość marne - szczególnie wyjaśnienie strachu przed krzyżami (itp.). Dziurawienie ciał i wpuszczanie do nich powietrza też ssie, zwłaszcza, że bohater stwierdza wcześniej wyraźnie, że działają tylko drewniane kołki... to co, już np. metalowy prent nie zapobiegnie zasklepieniu rany?
Na końcu, gdy poddaje kobietę różnym badaniom robi wszystko poza sprawdzeniem czy ma kły, a to chyba rozwiąznie najszybsze, nie trzeba nawet tłuc czosnku.
Podsumowując: zupełnie nie rozumiem, co niby w książce było lepszego, fabuła na pewno posiada więcej wad, mniej "głębi', a samotność książkowego nevilla wcale nie jest lepiej ukazana niż filmowego, ponadto film jest zdecydowanie bardziej emocjonujący.
Oj nie czytało się książki dokładnie :) Ale oczywiście spieszę z wyjaśnieniami.
1.Wirus pojawił się w wyniku wojny biologicznej.
2.Dom bohatery przez cały czas otaczali Ci, u których wirus nie zmutował - Ci głupsi.Inteligentni pojawili się tylko pod sam koniec i od razu dostali się do środka.
3.To,że w filmie jeden wampir jest inteligentniejszy jest akurat jedną z większych jego wad.
4.Bohater książkowy jest o tyle ciekawszy,że właśnie nie ma tego szczytnego celu, jaki posiada jego filmowy odpowiednik.Dla mnie jest to coś okropnego.Żyć, ale bez jakiegokolwiek celu w życiu.
5.Wyjaśnienie,że na wampira-araba nie działa krzyż - coś genialnego!
6.Neville tylko na początku uważa,że działają wyłącznie drewniane kołki.Dopiero pod sam koniec odkrywa,że wystarczy zwykłe podcięcie żył ("Ach gdybym wiedział to od początku, nie musiałbym tracić czasu na wyrabianie tych kołków" - jakoś tak to leciało.
7.Polecam jeszcze raz przeczytać książkę, dokładnie, a nie po tzw. łebkach.
Pozdrawiam
1 Nie ma słowa o genezie wirusa, jest kilka zwykłych fantazji bohatera, włącznie z tym, że był od zawsze, dziesiątkując ludzkość od czasu do czasu. Wojna bilogiczna jest tylko jednym z niczym nie potwierdzonych przypuszczeń, bodajże pada ono w rozmowie z chorą żoną nevilla.
2 Okeeeeeej.... Czyli pod domem łażą głupi martwi i głupi żywi, bakteria mutuje i pojawiają się inteligentni żywi? I w dodatku muszą zażywać leki żeby mnożąca się bakteria ich nie wykończyła? Trochę bez sensu, bakteria mutuje, stają się inteligentni, ale baktera nadal ich zabija więc wynajdują lekarstwo, mimo że nevill wyraznie w książce pyta jak wampiry tyle lat żyją bez odżywania (czyli że nic ich nie zabija). Chyba musiałem naprawdę nieuważnie czytać :/
3 Niby czemu? Większe jest prawdopodobieństwo że wśród tysięcy zarażonych znajdzie się jeden z nie do końca wyniszczoną inteligencją, niż że bakteria nagle sru i zmutuje i przestanie niszczyć intelekt swojemu właścicielowi.
4 Kwestia gustu, ja tam lubię epickie historie ;) Film o gościu który siedzi w chacie zabitej dechami i chleje bo ma doła nie wydaje mi się szczególnie interesujący. Podtrzymywanie egzystencji dla być może nieosiągalnego celu wydaje mi się z kolei cięższe, niż bezmyślne trwanie.
5 Być może matheson wpadł na to jako pierwszy, niemniej teraz jest to motyw wyjątkowo oklepany. Generalnie chodzi mi jednak o to, że wyjaśnianie u zarażonych umarlaków lęku przed relikwiami swego kultu traumą związaną z gorącym nawróceniem w obliczu śmierci... no pleeease... strasznie naciągane. Wwalone na siłę byle tylko znaleźć jakieś naukowe wytłumaczenie jednej z cech wampiryzmu.
6 Nevill na początku mówi, że działają tylko drewniane kołki, a żadne inne nie, tylko drewniane, potem jednak okazuje się że wszystko co nie pozwala się zasklepić otworowi jest dobre, heh.
7 polecam spojrzeć na książkę z większym dystansem :)