Mam chyba ostatnio słabość do filmów o szukaniu czegoś w życiu.
Tu jest to podane w najprymitywniejszy sposób jaki się da - człowiek na ,,Nie" staje się człowiekiem na ,,Tak". I oczywiście gdzieś odgórnie drażni ten baśniowy klimat wszystkich przygód i zdarzeń, dlatego trzeba po prostu podejść do oglądania na luzie - zresztą to chyba z góry jest zagwarantowane tym, że filmy z Jimem Carrey'em mają już wyrobioną charakterystykę i raczej rewolucji wśród fanów nie będzie - kto go lubi, ogląda i odwrotnie.
Nie jest to film, który mnie mobilizuje do czegoś, bo uważam swoje życie na tyle cenne, że nikt nie musi mi uświadamiać wartości każdej szansy, otwartości na doświadczenia i przezwyciężania strachu.
Przypominają mi się natomiast słowa Exupery'ego - ,,A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć." I budzi się we mnie jakaś nowa energia, bo wszystko, dzięki czemu żyjemy, nie jest czymś trwałym. Wszystko, za co warto umierać, jest kruche. Wszystko co stałe i jednolite, nie jest dla mnie warte życia.