Początek filmu sprawiał, że zaczęłam poważnie zastanawiać sie nad oceną ogólną na 4. Bo film ten zaczął być innym niż oczekiwałam. Jednak nie...Z każdą chwilą robi się coraz śmieszniej. Dałabym 6 - bo jest niezłą komedia - a widziałam lepsze popisy Jima Carrey'a. Z tym, że w tym filmie jest jeden morał - jeśli jesteś zamknięty w sobie nie poznasz życia, zmarniejesz zanudzony przez własne życie. Jeśli zaczniesz się zgadzać na wszystko osiągniesz szczęście. Z jednym "ale" - trzeba znać umiar w mówieniu "tak".
Mimo, iż jest to amerykańska komedia to jednak jest taką mini lekcją asertywności.
Moich ulubionych scen w tym filmie jest kilka, ale chyba najzabawniejszą jest dla mnie most;) i telefon szefa do Carla...
Z jednej strony super że główny bohater zaczął poprzez mówienie na wszystko "tak" otwierać sie do ludzi, co zaczęło mieć konsekwencje - Carl zaczął się udzielac charytatywnie. Ale brak odróżnienia "tak" od wymuszonego "tak" powoli zaczął go niszczyć. Z drugiej strony gdyby nie ciągłe zgadzanie się na wszystko z pewnością nie znalazłby miłości:)
Dobry film, wart obejrzenia nie tylko po to by się pośmiać, ale też po to by nakłonić widza do przemyśleń. Polecam.
Swoją drogą - Jim Carrey był uroczy w tym zgadzaniu się na wszystko;)
Zgadzam się, film pokazuje, że nie warto ciągle siedzieć w samotności negując wszystko dookoła. Czasem wystarczy zmienić jedno małe słówko i świat zaczyna wyglądać inaczej :)