Mam do filmu potężny sentyment. Wychowałem się na Osiedlu Grunwaldzkim w Olszynie i towarzystwo, było podobne. Różnica była taka, że ja osobiście nigdy tej patoli nie chciałem, ale w pewnym sensie, byłem na nią skazany. Mój przyjaciel - ogranięty człowiek, ale za to rodzina przemocowców. Reszta to inne patusiarskie łebki. To co mnie uderzyło w tym filmie, to to samo co uderzało mnie w dzieciństwie. Zawsze widziałem w nich wszystkich normalnych ludzi. Szczególnie scena, w której chłopak opowiada o tym, jak to by zrobił remont podwórka. W scienie z pociągiem, aż łezka zakręciła mi się w oku, bo przypomniałem sobie jak to my też szukaliśmy hardkorowych wrażeń. Najbardziej wstrząsnęła mną scena z rościnaniem żaby. Widziałem podobne akcje na żywo i zawsze mną to wstrząsało. Wszystko się zmieniło w okolicach 2018. Zmieniłem szkołę. Przeniosłem się z patologicznego Podgrodzia, na całkiem ogarniętą szkołę na Dajtkach. W końcu mogłem żyć normalnie, ale mój przyjaciel nadal w tym siedział. Nadal jeździłem do niego i byłem wielokrotnie światkiem pijackich zachowań i przemocy domowej. Pamiętam jak dziś scenę, w której jego pijany ojczym gonił nas po podwórku na ulicy Polnej, już w sumie nie pamiętam dlaczego. Gdy obejrzałem ten film, wszystko się zmieniło. Wspomnienia, które traktowałem jako te złe, zaczęły być przyjemne i dobrze wspominane. Zorientowałem się o tym, dopiero parę lat po obejrzeniu tego filmu. Oglądam czasami, bo dobrze jest powspominać.