Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Pod hasłem "komedia romantyczna" spodziewałam się produkcji pustej i banalnej, w stylu on poznaje ją, wielkie love mimo przeszkód, amen.
A to wcale nie była komedia romantyczna w tym sensie. W zasadzie w ogóle to nie była komedia romantyczna, raczej obyczajówka a nawet lekki dramat (i nie ogarniam czemu ktoś krytykuje film za to że nie był śmieszny; to nie wina filmu że go tak na filmwebie otagowali).
Film nie dość że porusza ważne w związku sprawy (kompromis, granice poświęcenia, odmienne cele, szukanie ideału), to robi to w sposób wnikliwy i uważny. Niektóre kwestie bohaterów to były takie małe złote myśli, które dały mi do myślenia. Plus wątki poboczne, fajnie i ciekawie poprowadzone.
No i aktorzy bezbłędni, zwłaszcza koncertowa Blunt.
To jest film o miłości. Nie o burzy hormonów i nagłym zauroczeniu jak typowe komedie romantyczne, ale o uczuciu, które zmienia się i dojrzewa, które jest świadome i odpowiedzialne.
Polecam ten film, ale nie tym którzy chcą zobaczyć kolejną różową bajkę, ale tym, którzy mają ochotę na chwilę mądrej - choć nietrudnej - refleksji o dojrzałej miłości.