PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=124382}
6,6 97 tys. ocen
6,6 10 1 96728
5,2 25 krytyków
John Carter
powrót do forum filmu John Carter

Oglądając film miałem nieodparte wrażenie, że pomysł na film był taki: wyciągnąć z innych kasowych produkcji charakterystycznych scenek po trochu, dodac jakiś tam scenariusz i voila - kasa z biletów się kręci.

Tak więc mamy ścigacze jak w Star Wars, jest walka na arenie ("Gladiator"), jakieś tajemnicze artefakty (cała masa filmów), są ludkowie jak w "Avatarze" i tak dalej i tak dalej...
Nie czynię z tego wielkiego zarzutu ale też producenci nie powinni oczekiwać ode mnie zachwytów z tego tytułu.

Tak więc: scenariusz kiepski, efekty fajne, aktorstwo słabe.

5/10.

ocenił(a) film na 6
_MAX_

Owe "charakterystyczne scenki" zostały w filmie umieszczone nie jedynie w formie zapożyczeń: to kwestia ich wcześniejszego wykorzystania, ale źródłowej oryginalności (zapewne dla wielu twórców niektóre motywy z "Księżniczki Marsa" mogły być inspiracją).

Twoje porównania nie są moim zdaniem zbyt trafne. O ile à propos ścigaczy mogę się zgodzić, tak porównywanie sceny walki na arenie z "Johna Cartera" do "Gladiatora" to nadużycie. To jak porównywać "Mrocznego rycerza", "Władcę pierścieni" i "Gwiezdne wojny" bo we wszystkich występuje motyw walki dobra ze złem. Jeśli miałbym już to z czymś porównywać, to znów byłyby to Gwiezdne Wojny (walka z rankorem w "Powrocie Jedi" lub scena finałowa z "Ataku klonów), ale taka paralela jest absolutnie niepotrzebna - Carter ma być filmem lekkim i wyszukiwanie zbieżności jest narzekaniem z perspektywy doświadczonego mędrca w celu podniesienia poczucia własnej wartości. "Tajemnicze artefakty" są motywem ikonicznym, a powtarzalność tego motywu to standard konwencji. To jak narzekanie na archetyp twardego gliny w kryminale.

Jak napisałem wcześniej, "John Carter" to nie jest film, po którym możemy oczekiwać oryginalności scen czy przebiegu akcji. Jak napisałeś "efekty fajne" - szukajmy w filmie tego na co możemy liczyć: w tym przypadku widowiskowości akcji (czemu między innymi zawdzięczamy znajomość powyższych kliszy). Jeśli od takich filmów oczekujemy głębi norweskiego kina psychologicznego, to nigdy nie nacieszymy się czymś prostym i nieskomplikowanym, ale pozwalającym się na te dwie godziny przenieść do krainy wyobraźni.

Podsumowując: zgadzam się, nie jest to film oryginalny ani wybitny - ale zdecydowanie solidny i przyjemnie się go ogląda. Gdy szukamy czegoś, by przez chwilę się na seansie po prostu dobrze bawić.

ocenił(a) film na 5
_MAX_

Mam takie same odczucia. Dla mnie zlepek z innych kasowych produkcji. Nie ma w tym filmie żadnej świeżości. Wyszła przeciętna bajeczka, a nie historia, która porywa młodych i dużych. Aktorzy zupełnie bez charyzmy, sceny akcji bez polotu, a fabuła niczym nowym nie zachwyca. Widzowie na całym świecie nie dali się nabrać i uważam, że film zaliczył zasłużoną wtopę na światowym rynku.

ocenił(a) film na 9
brazil

Mnie zastanawia jak oczekiwać oryginalności skoro film został zrobiony na podstawie książek z serii Księżniczka Marsa z 1912 roku?
Już prędzej można by powiedzieć że twórczy inny SF ściągnęli pomysły ze starych książek SF.

ocenił(a) film na 5
Daroo_3

Nie chodzi o to co było pierwsze. Chodzi o to, że oglądając film ma się wrażenie patrzenia na zlepek różnych luźno powiązanych ze sobą scen, które do tego bardziej lub mniej przypominają to co już w kinie widzieliśmy. Nikt nie bronił ekranizować Księżniczki z Marsa wcześniej, ale jeśli już ktoś się za to zabiera w 2012 roku to wypadałoby postarać zrobić to jak najbardziej oryginalnie.

ocenił(a) film na 9
brazil

Istnieje wcześniejsza ekranizacja Księżniczki z Marsa. Ale w wydaniu wytwórni Asylum (chyba nic więcej nie trzeba dodawać).

Nie będę udawać że się znam na tworzeniu filmów etc. ale imo dość ciężko jest nakręcić film na podstawie książki w oryginalny i zarazem wierny sposób. Już tyle różnych SF mamy na cyfrowych nośnikach, że to prawie cud żeby nie było mniejszych i większych podobieństw.