Celna uwaga. Opisałeś bardzo irytujące i - o zgrozo - powszechne zjawisko w literaturze i kinie fantasy/s-f. Od lat (a może od zawsze?) literaturę i kino fantasy/sf toczy kilka złośliwych chorób. Wszystkie mają to samo podłoże - totalny brak pomysłowości "twóców".

Pierwsza, to te nazwy, pełne liter Z, G i R. "Mezoberanzan", "Skroponok", "Mordor", brzmią jak zgrzytanie i warkot. Drażniąco i nieprzyjaźnie. Ileś lat temu, analitycy biznesowi z USA zauważyli, że nazwy firm i produktów z tymi literkami gorzej się sprzedają (ze względu na wspomniane brzmienie). Pisarze to podchwycili i dziś dostajemy od nich co dostajemy.

No i oczywiście w każdym filmie fantasy, "kosmici" mają własny język niemal zawsze opierający się na tym patencie. Ile ja już widziałem filmów, gdzie kosmita, elf czy inny stworek mówi coś w rodzaju "Sadra amir nakarab okr małej" (a potem i tak w wyniku jakiegoś "cudu" przechodzi na angielski), czyli coś pomiędzy zaklęciami wiedźmy a wymierającymi narzeczami plemion indiańskich z głębokiej dżungli. Bo na tym pisarze masowo się wzorują.

Cóż za kreatywne podejście, nieprawdaż?

Kolejna choroba to wygląd kosmity - zawsze ludzka sylwetka, z głową bazująca na ludzkiej, ale mocno zniekształconą. I oczywiście pazury i skóra najlepiej z łuskami (serial "Star Trek - Następne Pokolenie" bił pod tym względem wszelkie rekordy. Tam każdy kosmita to był człowiek ze zniekształconą głową i uszami o dziwnym kształcie).

To się nazywa pomysłowość, prawda? Kreatywność w najwyższym wydaniu.

O pojazdach kosmicznych to nawet nie wiem, czy wspominać. Ile to już było filmów, o zaawansowanych cywilizacjach (oczywiście zawsze bardziej inteligentnych od ludzi), które poruszały się pojazdami wyposażonymi w... dobrze nam znane silniki odrzutowe, stery jak w zwykłym Boeingu. Jedynie kształt kadłuba i skrzydeł - im dziwniejszy, tym lepiej. Ale okna z szybami zawsze są.

Po dłuższym obcowaniu z taką bujną wyobraźnią twórców, czasami ciężko wrócić do normalnego życia.

Bardzo dobre uwagi, zawsze mnie to drażniło. Myślę, że taki zabieg jak np te dziwne nazwy są po to, żeby stworzyć całkowicie odmienny świat.

1. kosmici to raczej sa w filmach s.f., a nie fantasy.
2. Star Trek był serialem o marnym budżecie, a poza tym brak prawdziwie wyglądajacych obcych miał za zadanie przekonać tych, którzy nie lubią s.f. do oglądania serialu. Bardziej narzekał był tu na gwiezdne wrota i jego spin off, gdzie często im się nawet nie chciało przykleić paru dodadtkowych łusek (ani też wziąść innej miejscówki niż las).
3. Ale prawda, że w Fantastyce często brakuje kreatywności, jeśli chodzi o kreacje świata.

calkowicie sie z tym zdgadzam, zasrane nazwy motaja mi welbie

mnie zastanowilo, ze ziomek nie mial zadnych problemow z oddychaniem :D szybko sie przystosowal... a poza tym tam byli i ludzie i kosmici... rasa i podrasa mieszkancow? Oczywiscie skupilo sie na wojnie miedzy "plemionami" i milosci miedzyplanetarnej. Najbardziej z tego wszystkiego podobal mi sie ten "pies" - byl tak swojsko ziemianski w zachowaniu :D
ogolnie spodziewalam sie czegos... innego po tym filmie.

Ja spodziewałem się jatki, a tego było akurat mało. W zwiastunach pokazywali walkę na arenie, walkę z tym pustynnymi cosiami, gdzie sam walczył z całą armią. I tego chciałem od początku do końca, a tu okazuje się, że Carter w zasadzie tylko skacze... bo wprawdzie ma więcej siły niż przeciętny obywatel ale raczej tego nie wykorzystuje. Trochę bieda. Ale oglądało się spoko.

Sony west - nic dodać nic ująć.