...przeważnie kłamią w ten sposób, że dają widzowi poczucie iż w filmie będzie więcej, co przeważnie kończy się rozczarowaniem bo do zwiastuna wciska się najlepsze sceny, a co za tym idzie, ja widząc wcześniej z 10 zwiastunów do tego filmu wiele się nie spodziewałam. oczekiwałam filmu na 5/10 jak dobrze pójdzie...
a to głównie dlatego, że ani scenariusz specjalnie nie zachwycał, ani obsada nie robiła wrażenia, nie mówiąc o namolnym promowaniu filmu jako następcy Avatara, który średnio mnie się podobał (rzygałam tęczą podczas seansu)

co się okazało: John Carter of Mars pomimo wielu klisz jest rewelacyjną baśnią, która odwołuje się do najlepszych tradycji gatunku, a dodatkowo, jest okraszona wspaniałymi efektami wizualnymi. to co mnie urzekło to to, że jest pozbawiona ciężkiego moralizatorstwa jak film Camerona, który buńczucznie twierdził że stworzył najlepszy film ever... tia jasne.. niech lepiej da nura do rowu Mariańskiego i już nigdy stamtąd się nie wychyla..

film jest lekki, zabawny i, przynajmniej mnie się nie dłużył, a trwa dobre ponad 2 godziny..
poza tym, pomimo wtórności, design statków/budynków był miło odmienny od tego co ostatnio widziałam a co większość uznała za nowatorskie...

niestety, film ten przepadł w kinach... według mnie jest to wina skleconej naprędce kampanii reklamowej, która trwała zbyt krótko (czyżby Disney znowu miał jakieś problemy finansowe?) a która dodatkowo polegała na przyrównywaniu do tego co już widzieliśmy - pamiętacie Equilibrium? świetny sf, ale przez plakaty jawnie nawiązujące do Matrix'a też nie zagościł długo w kinach...

PS
poza tym, John Carter ma już 100lat... po prostu Hollywood zamiast zrobić film, czerpało inspiracje z niego, z lepszym i gorszym skutkiem, ale głównie dla tego mamy Gwiezdne Wojny czy inne Avatary...