Ogladam sobie ten material o brutalnosci wojny. Oczywiscie jestem tym wszystkim zasmucony - krajobraz prze fatalny. Krew sie leje strumieniami. I posrodku tego smutny John Rambo. Oczywiscie jak przystalo na produkcje amerykanska wsadzili w to wszystko atrakcyjna, mloda, dobrze uksztaltowana blondynke. Oczywiscie - uprowadzona jest w jasyr, zeby ja pozniej podstarzaly heros uratowal. No i tu jest pies pogrzebany - zli, barbarzyncy, psy wojny morduja i gwalca na lewo i prawo. Gwalca po prostu jak popadnie, dzieci, kobiety, babcie. Normalnie apokalipsa. Ale tej blondynki, ktora w ogole w tym calym zamieszaniu jeszcze utrzymala biel Vizira na swojej koszuli, nikt nie rusza. Nikt sie nie interesuje ze oto trafila sie do ich niewoli ta atrakcyjna kobieta. Wasacz ktory byl czarnym charakterem, zerkal na nia dosc gniewnie i teraz dochodze do wniosku ze wykazal sie takim podejsciem jak niektorzy podczas obiadu - ze najpierw jedza ziemniaki i surowke a kotleta zostawiaja sobie na koniec. Tak wiec najpierw przez miesiac czasu gwalcil babcie i bezzebne kobiety ktore tez mu sie trafily do niewoli i dopiero jak juz mu sie one znudzily - suspens jak u hitchcocka - idzie ja splugawic. No i oczywiscie w tym momencie jak spod ziemi wyrasta nie kto inny jak ON i ja juz stwierdzilem ze czas zmienic kanal...