Rozumiem, że społeczeństwo oczekuje księdza-bohatera wyróżniającego się niczym amerykański superbohater i dlatego filmowcy wybierają historie o oryginalnych przedstawicielach tego zawodu - ale to już kolejny taki film. Ksiądz jarający trawkę i odstawiającego "luzaka" z młodzieżą lepiej się sprzeda niż przeciętny sutannik, który w gronie 90% mu podobnych po prostu realizuje misję Kościoła. Bez parcia na popularność jak bohater filmu próbujący dorównać popularnością idolom wielkości Popiełuszki czy może nawet Ojca Pio. Ostaniami czasy ksiądz, który nie występuje u Owsiaka w koszulce heavy metal - to nie ksiądz. Zwykły kapłan niosący każdego dnia swoją cichą posługę (w tym wielu na misjach np. w Azji i Afryce) nie jest godzien szacunku, bo najprawdopodobniej jest pedofilem. Co innego jak przeklina. Prawdopodobnie zaszła tu więc taka zależność: księdzu był potrzebny ktoś taki jak Patryk, a Patrykowi ksiądz taki jak Kaczkowski. Obaj chcieli z tej sytuacji wyciągnąć coś dla siebie. Tak sądzę.

Może zaskoczę też tych, którym się zdaje, że ktoś taki jak Kaczkowski to wyjątek wśród kleru. Wcale nie. Wyjątkami to są księża pedofile i inni degeneraci. Znaczna większość to dobrzy duchowni i dobrzy ludzie. A co do "luzackich" księży sam znam co najmniej dwóch grających rocka, a w czasach Jarocina młodzież z księżmi była spoko. Sam widziałem pogującego kleryka w sutannie. Dzisiaj po prostu młodzież jest wrogo nastawiana do Kościoła przez dorosłych przez których nie traktuje świata refleksyjnie, tylko zerojedynkowo.

Nie mam jednocześnie nic do osób, które oceniają ten obraz wysoko i wyżej niż krytycy. Z pewnego punktu widzenia ten film może wiele osób tak poruszać. Dla mnie ok, ale jednak pod względem artystycznym przeciętny.