Słaaabiutki jest ten scenariusz. Typowy wyciskacz łez z samego założenia (ja się oparłem).
Wszystkie niedociągnięcia (także gry aktorskiej pozostałej ekipy) wynagradza nam po prostu WYBITNY Ogrodnik, ale to niestety tyle. Narrator w pierwszej osobie (po co? dlaczego? dla kogo? ??) to jest jakiś dramat. Taką formę akceptuję jedynie u Carrie Bradshaw. Patetyczna scena goni patetyczną scenę, czyli scen na finał filmu mamy tu do wyboru do koloru. A w ogóle to film jest za długi jak na tę historię. No ale był zjawiskowy Ogrodnik.