To jeden z tych filmów, o których po pierwsze się nie mówi, po drugie: nikt o nich nie słyszał, po trzecie: widziała je garstka fanów gatunku. A co my tu mamy? Kilka zabójczo dobrych scen (np. morderstwo z użyciem obu ostróg rozcinających tętnicę szyjną czy pojedynek ludzi za barem z pomocą barmana) i dobrze dopasowana muzyka tylko o jeden czy maksymalnie dwa poziomy niższe od samego Leone. Prosta, zwarta historia, wartka akcja z ciętym i długim finałem robi swoje. Bardzo dobra rzecz.