7,3 146  ocen
7,3 10 1 146
Joshuu sasori: Dai-41 zakkyo-bô
powrót do forum filmu Joshuu sasori: Dai-41 zakkyo-bô

Tu, podobnie zresztą jak w poprzedniej części, zadbano o stronę wizualną filmu, która wypada bardzo dobrze. Chyba nawet lepiej niż w "jedynce". Nie mogło tu również zabraknąć scen seksu, tortur i przemocy. Oby kolejne odsłony serii były równie dobre.

ocenił(a) film na 2
Nielegalny_Zabojca_Czasu

Trudno zgodzić się z tak pochlebną oceną. Oczywiście każdy ma swój gust, każdy ma prawo do swojej opinii. Jednak filmy z tą bohaterką - Matsumu - krótko mówiąc to żenada. Obejrzałem z czystej ciekawości, żeby się przekonać czy Tarantino także i z tego zrzynał, czy tylko zadowolił się piosenką.
A co do samych filmów: "Jedynkę" dało się jeszcze jakoś oglądać, ale "Dwójka" - szkoda mi słów komentarza. Jedyne usprawiedliwienie i nie uznanie tego filmu za totalne dno - to specyficzne, mocno odmienne podejście do kina lat 70tych w Japonii (mowa tu o szeroko rozumianym nurcie pinku-eiga). To tłumaczy tylko trochę totalny idiotyzm tamtych filmów.

srick.pl

"mowa tu o szeroko rozumianym nurcie pinku-eiga" - jeśli się wymądrzasz na jakiś temat, to wymądrzaj się z sensem, ten film nie nie jest z nurtu pinku-eiga, to filmy o bardzo konkretnych parametrach (czas trwania, koszt ich produkcji, ilość erotyki). Ten film to całkiem inny skrawek japońskiego kina. Czy idiotyczny? To kino czysto gatunkowe, rządzi się własnymi prawami, albo się je przyjmuje, albo odrzuca. Równie dobrze można psioczyć, że filmy samurajskie są idiotyczne, bo jak ślepy wojownik ma prawo pokonać gromadę przeciwników. Taka jest konwencja, i już.

ocenił(a) film na 2
brava

Dobra. Wymądrzam się. Ale według mojej oceny (nie musisz z tym w ogóle się zgodzić), temu filmowi dużo nie brakuje do tego nurtu. Może tak naprawdę tego, że ktoś mu nie przykleił takiej etykietki "oficjalnie". Ale niech będzie, że moje stwierdzenie "szeroko rozumianego" nie pasuje ani tobie, ani do tego tytułu.
I stwierdzam, że jest to idiotyczne kino. Tak samo jak idiotyczny jest ślepy samuraj (mówmy wprost - Zatoichi!), który sam w pojedynkę rozwala 150 lub więcej rywali... Żenada! I wiem, że to też jest pewna konwencja (jak Godzilla, czy yakuza-moovies). Ale mam prawo napisać, że to po prostu słabe kino jest!

srick.pl

To może ja doprecyzuję, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Ten film należy do nurtu pinky violence, a nie pinku eiga. To są dwie różne rzeczy. I to jest klasyfikacja w ramach kinematografii japońskiej. Zaś w ramach kina eksploatacji, czy też kina w ogóle należy go umieścić w nurcie WIP - women in prison.

Nielegalny_Zabojca_Czasu

Masz racje, tu jest artykuł opisujący nurt pinky violence (i jest cały ustęp, czemu to nie jest to samo co pinku eiga): http://kinomisja.pl/pinky-violence-sexploitation-po-japonsku/

Od siebie dodam, że ta seria to taka kobieca, bardzo wyuzdana wersja serii "Abashiri Bangaichi", która z czasem zamieniła się w coś innego.

srick.pl

Słabe, nie słabe. No nie masz racji, bo jako kino, czysto filmowo jest znakomicie wykonane: aktorzy, muzyka, piosenki, całe technikalia są na najwyższym poziomie. Tu widać, że nie oszczędzano na niczym. Inna sprawa, że to kino bardzo specyficzne, albo się to przyjmuje albo nie. Po filmach, które bardzo dobrze oceniasz widzę, że są takie, które można było nazwać idiotycznymi jeśli nie zaakceptuje filmowego świata. Ty zaakceptowałeś i ocena idzie do góry.