której dopuszczali się i pewnie dopuszczają nadal "władcy" Hollywoodu wobec dzieci. Podobny do Weinsteina Mayer, despotyczny i okrutny poczynił takie spustoszenie w psychice małej Judy, że niemożliwe było, aby stała się zrównoważoną i dojrzałą kobietą. Praca po 18 godzin, amfetamina na śniadanie, barbiturany na kolację, głodzenie, a przede wszystkim niszczenie wiary w siebie i poczucie wartości. Już nigdy na Dorotkę z krainy Oz nie popatrzę tak samo. I na zawsze zapamiętam „Over the Rainbow” w przejmującym i chwytającym za serce wykonaniu Zellweger.
Tak despotyczne, okrutne metody wobec dziecka, wydają się niedopuszczalne. Wszystkie osoby mające pośredni lub bezpośredni wpływ na tak przerażające procedery , powinny zostać surowo ukarane. To była przecież długotrwałą destrukcja zdrowia i psychiki.
Twoje przyrównywanie Mayera do Weinsteina to przesada. Jedyne co łączy te dwa rekiny to wielkość. Chyba nie sugerujesz iż L.B.M. był seksualnym drapieżnikiem. Mamy tu co prawda dziwną scenę gdzie pokazuje jej gdzie ma serce ale została ona wydłubana z prawej dziurki nosa reżysera. Z lewej dziurki nosa wyciągnął z kolei wątek z gejami. Może i była ich ikoną ale nie przywiązywała do tego wagi o czym sama wielokrotnie mówiła:
„Nic mnie to nie obchodzi. Śpiewam dla ludzi”
Ukazane tutaj kojące wsparcie mniejszości to absurd i bezpośrednie fałszowanie tego co wpływało na jej umysł. Herbatka, intymna rodzinna atmosfera i heroiczny ratunek z końcówki to stronnicza bajka. Gdzie są inne ważniejsze (prawdziwe) elementy wpływające na osobowość Judy:
- rękoczyny ze strony Sida Lufta i jego problem alkoholowy
- ciężar domniemanego homoseksualizmu ojca pominięty (jedynie wspomniany)
- marskość wątroby która była dla niej terminalnym wyrokiem
- rys burzliwych relacji z siostrami i matką
- liczne romanse i załamania psychiczne
- próby samobójcze
- ciągnący się latami spór z CBS
- i wieńczące to wszystko przypadkowe przedawkowanie barbituranów
"Wstrząsający" to tu jest obraz ignorancji twórców. Lewicująca papka pod Oskary którą ratuje jedynie Renée, choć nawet jej trudno wykrzesać emocje spod ton makijażu.
Doceniam jak dużo napisałeś i jak dużo przemyśleń i wątpliwości przekazałeś w swoim komentarzu. Tylko nie za bardzo rozumiem skąd te krytyczne uwagi. Ten film to tylko krótki fragment życia Judy. I chyba nie miał aspiracji bycia czymś więcej.
To nie portret dla niej a dla dwóch gejów.
W pełni się zgadzam, ze wszystkim co napisałeś.
Zgadzam się w 100% ! Dodam jeszcze, że okropnie irytowały mnie miny Renée - jakby nakręcili Bridget Jones 30 lat później - wykrzywianie twarzy, mrużenie oczami - nie lubię tej jej ekspresji tutaj. Jak w Bridget pasowało, tu w ogóle. W dodatku pod koniec życia Judy była trochę grubsza na twarzy, a nie taka wysuszona. Poza tym ja po tym filmie byłam strasznie głodna :-)
Twoja opinia o filmie i samej postaci wydaje mi się bliższa prawdy. Co do filmu - na jednej nucie grany, zero psychologii (aż dziw, że nie zauważyła tego Agatonik, w końcu psycholożka), główna rola też z tych przeszarżowanych. Co do Garland - realizatorzy wybrali sobie to, co obecnie jest trendy a resztę zamietli pod dywan. Krótko pisząc, obraz nieudany.
Z jej wypowiedzi najczęściej bije duże ego - moim zdaniem niepoparte wiedzą filmową, bo z komentarzy wynika nierzadko, że nie ocenia ona filmu, a temat, to co reżyser chciał pokazać (a nie potrafił) lub zwyczajnie poucza w nich społeczność, że coś jest dobre "bo tak".
Wracając do filmu i mojej jego oceny - nie będę się produkował, bo PoppinTom powiedział wszystko, a Krzypur dodał co trzeba.
Mam nadzieję iż nie przeczyta tego co napisałem wyżej bo wtedy to już całkiem się na mnie obrazi. :)
Dokładnie - temat, możliwość drążenia go, ale już nie w filmie, lecz życiu, jest dla niej wszystkim. Są różne zboczenia, jak mawiał klasyk, jedni wolą "Żywiec" inni "Tyskie".
Prochy nie są trendy
„Może i była ich ikoną ale nie przywiązywała do tego wagi o czym sama wielokrotnie mówiła:
„Nic mnie to nie obchodzi. Śpiewam dla ludzi”
Nie w tym rzecz, że nie obchodzili ja gejowie. Nie obchodziła ją ich „inność” Dla niej ( Judy) byli po prostu ludźmi. Miała bardzo dużo przyjaciół wśród gejów. Ojca geja, mężów biseksualnych. Osobiście uważam, że tak wątek, a właściwie wąteczek, bo to zaledwie kilkanaście minut całej historii, jest jak najbardziej zasadny. Te dwie fikcyjne postacie, były po to, żeby pokazać, że miała rzesze wiernych fanów właśnie wśród gejów. A rozmowa miedzy nią, a jednym z gejów, pokazuję, że dla niej byli, tak jak to powiedziała w wywiadzie, po prostu ludźmi. I już wtedy, w latach 50-tych była ich ikona, więc nikt , nic nie „kroił” specjalnie pod gender XXI w
Wracając do filmu, to przede wszystkim miał pokazać, i pokazał, jak dzieciństwo Judy odbiło się na jej dorosłym życiu. To, co przeżywamy, jako dzieci, ma wpływ na całe nasze życie ….
Ta i wiele innych produkcji bezwzględnie wpisuje się w nową rewolucję kontrkulturową wykorzystującą metody, narzędzia i tematy tej z końca lat 60 minionego wieku. Wystarczy choćby najmniejsza przesłanka iż ktoś jest nieheteronormatywny i z automatu trafia pod lupę genderystów jako możliwy temat na film lub książkę.
Przykład:
Nie mamy pewności czy Malcolm X by gejem lub biseksualistą. W wielu punktach jego biografii inne osoby sugerują iż tak jest. Sam nigdy się do tego nie przyznał i nigdy nie walczył o seksualne wyzwolenie a mimo to znajdujemy go na transparentach podczas gejowskich parad.
Tutaj mechanizm jest ten sam, im ktoś bardziej znany, lubiany i "tęczowy" tym prawdopodobieństwo na jego fałszywy "lewicowy" biopic wzrasta. Wykalkulowany na zimno zysk (czyt. rozsiewanie neomarksistowskich ideologii)
PS: Tego dzieciństwa to jest tu jak na lekarstwo a słowo "gejowie" nie istnieje.
Nie, nie zbywała, po prostu nie dzieliła swoich sympatii na frakcje seksualne.
Wg mnie ta scena, nie była patetyczna. Pokazała tylko, ze Judy miała ogrom wielbicieli właśnie wśród gejów i, ze była ich ikona. A, że trudno w filmie pokazać ten ogrom, to powiedzmy, że ta para była reżyserska „ figura stylistyczna”, synekdocha.
I nie widzę w tym, żadnej wymyślonej teorii spiskowej, bo tak jak już pisałam wcześniej, ikoną dla dla gejów, była już w latach 50-tych. Więc dlaczego akurat ten watek miałby by być pominięty w latach 20-tych, XXIw, skoro oboje doszliśmy do konsensusu odn. gejów w życiu Judy. Zreszta, jej córka popiera LGBT. Wiadomo, geny ;)
Ale jak się patrzy przez jeden pryzmat, to widzi się to, co chce się widzieć, i to, co pasuje do wymyślonej teorii.
2. Nie mówimy o innych produkcjach, ale jw. (ostatnie zdanie)
3. Nie mówimy o Malcolmie X, tylko o Judy.
A dlaczego stała się gejowska ikoną? Wygooglaj. Na pewno nie tylko dlatego, że była lubiana, czy „barwna”
PS. Dzieciństwa było na tyle, żeby widz zobaczył, jak indukowało jej życie dorosłe. Oczywiście, tez chciałabym więcej z dzieciństwa. Ale to chyba historia na osobny film. W tej historii reżyser skupił się na ostatnich latach Judy. A wyrywki z dzieciństwa, miały tylko pokazać jak doszło do tego, do czego doszło.
PS2. ;) No cóż, nikt nie jest doskonały, może tylko Eltoro i samozwańczy purysta Bokciu, ale ja to na pewno nie …. ;)
Byłaby to dokładna synekdocha, gdyby zostali potraktowani neutralnie a tak nie jest. Zostali ukazani jako jedyni obstający za jej racjami i na dodatek w złotych zbrojach. Twórcy wyrwali to całkowicie z kontekstu (biografii), przyozdobili i jasno rozdzielili tutaj dobrych od złych odpowiednią selekcją bohaterów. Wybrali pasujące im wisienki, tak się nie robi.
Dopowiadasz sobie odnośnie moich słów. Nikt nie twierdzi iż wątki z gejami zostały zmyślone. Rewolucja kontrkulturowa w którą bezsprzecznie wpisuje się ten film to nie "wymyślona teoria". Wykładają ją nawet na uczelniach wyższych jak UW obok sztuk wyzwolonych.
Malcolm X został przywołany jako przykład do zrozumienia procesu jaki rządzi powstaniem tej produkcji więc twoje zwracanie mi uwagi kompletnie nietrafione. Poglądy jej córki nie mają nic do rzeczy w kwestii filmu.
PS: Eltoro? Bokciu? Nie znam.
2. Akurat, co do roli, jaka odegrali w jej życiu nie kieruje się odczuciami, a informacjami. Np. można znaleźć, że często jak nie miała pieniędzy, jak nikt nie chciał jej zatrudnić, bo nie miała łatwego charakteru, śpiewała w klubach gejowskich. Po koniec życia często pozytywnie, publicznie wypowiadała się o gejach, lub robiła niedwuznaczne aluzje.
Wizji nie mam. Ani tych artystycznych, bo artystą nie jestem, ani tych innych ;)
3. Ich miłość nie była egoistyczna. Wręcz przeciwnie, była wyjątkowo empatyczna. Zresztą, był czas, że kochały ja miliony, nie tylko przecież geje.
4. Zamieszki w Stonewall to zbieg okoliczności. Bardzo często jest to podkreślane na jej biograficznych stronach. Co do roli Dorotki. Myślisz, ze jakby do tej roli nie odrzucono Shirley Temple , to ona by się stała ikoną? Wg mnie, nie.
5. Nie zauważyłam tej „złotej zbroi” ;) Ale tak jak już pisałam, były czasy, że tylko gej dał jej zarobić.
6. Nigdzie nie twierdzę, że Ty twierdzisz, że watek był zmyślony ;)
7. Poglądy córki maja więcej do filmu niż Malcolm X. Jej tolerancja przecież z czegoś wynikneła.
PS. Nie masz czego żałować
Według Ciebie tylko ona mogła zostać ikoną co przeczy poszlakom. Gdy zapytasz geja co go poruszyło w C. z k. OZ to nie powie "Judy Garland" tylko wspomni wyzwolone, kolorowe miasto w którym może robić co chce i lwy. Ikoną mogła tu zostać dowolna gówniara, trafiło na nią.
Piszesz że zamieszki i jej śmierć zeszły się przypadkowo w czasie. Fakt o którym ja już nadmieniłem. A co zrobiły mniejszości? Nie zdążyła jeszcze ostygnąć w kostnicy
a już była na transparentach mało pokojowej manifestacji. A może to na jej cześć, wstyd.
Skąd informacja, iż były czasy gdy mogła zarobić tylko w gejowskich barach? Insynuacje.
Punkt 7? Szkoda słów na twój brak zrozumienia ...ale powiązanie poglądów córki z filmem jest okej xD
PS. Czyli chodzi Ci o użytkowników portalu, bo innego wyjaśnienia nie widzę. Ciekawe kto komu zalazł za skórę bardziej? Jak znajdę chwilę to ich odszukam i zapytam.
Życzę zdrowia i nie nudnej kwarantanny, jak w takiej jesteś
PS. Ja jestem wzorem cnót wszelakich i nikomu za skórę nie właziłam ;) Tyle, że marna purystka ze mnie ;)
PS2. Co do książki o Oz. Kraina Oz nie była wyzwolona, Szmaragdowy Gród wcale nie był szmaragdowy, czarnoksiężnik nie był czarnoksiężnikiem, a Dorotka chciała wrócić do szarego, niebajkowego Kansas
Pozdrawiam :)
"I was the only child in the audience that always wondered why Dorothy ever wanted to go back to Kansas. Why would she want to go back to Kansas, in this dreary black and white farm with an aunt who dressed badly and seemed mean to me, when she could live with magic shoes, winged monkeys and gay lions? I never understood it."
O marskości wątroby powiedział lekarz, gdy ją badał. W tej samej scenie Judy mówi, że miała próbę samobójczą. Dałam filmowi 5, niestety, nie porwał mnie. Oczekiwałam większej psychologicznej głębi, tu było jedynie podrapane po wierzchu. Jeśli chodzi o to, co było zmyślone, a co nie, to oglądając film, strasznie zgrzytały mi dwa wątki: ten koszmarnie cukierkowo-ckliwy wątek pary gejów i ta przesadzona scena dośpiewania przez publiczność Over the Rainbow. Bez tego ta ostatnia scena byłaby znacznie lepsza. Po obejrzeniu sprawdziłam, co tam pozmieniano i właśnie te dwa wątki zostały wymyślone. Scena z grubasem macającym ją po klatce piersiowej jest wzięta z liczącej ok.70 stron, odnalezionej dopiero w latach 90.niedokończonej autobiografii Judy.
Wątek z gejami powinien być ale nie w takiej formie, najzwyczajniej przegięli.
Czyli to nie jest ta książka: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/211505/judy-garland
Jakieś dodatkowe informacje o tej autobiografii?
O tej wątrobie i próbie samobójczej mówi w rozmowie z lekarzem. Ona siedzi, on nad nią stoi i wylicza, że ma niedowagę, marskość wątroby itd., coś ze strunami głosowymi, ona na to macha ręką i mówi, że to z gardłem to jest od tracheotomii. Spróbuję znaleźć scenariusz po angielsku i ten artykuł, ale gdzieś po południu.
Co do książki:
In the late 1990s, Garland biographer Gerald Clarke discovered 68 pages of an unpublished autobiography Judy Garland had been working on. In those pages, Garland states that MGM co-founder Louis B. Mayer groped and harassed her repeatedly. She said that when Mayer would compliment her on her voice, he would place his hand on her left breast and tell her she sang from the heart. "I often thought I was lucky," Garland recalled, "that I didn't sing with another part of my anatomy." When she became an adult she mustered enough strength to put a stop to it, telling him, "Mr. Mayer, don't you ever, ever do that again. I just will not stand for it."
https://www.google.com/amp/s/www.historyvshollywood.com/reel...
Czyli ta scena z filmu z sercem mogła mieć miejsce, a subtelne sugerowanie iż Mayer=świnia jest tutaj na miejscu. Ciekawe co jeszcze skrywa te 68 stron. Dzięki za link.
Też jestem bardzo ciekawa, może zostanie to kiedyś wydane, np.po śmierci jej dzieci.
Rola Renee Zellweger niezapomniana... gra twarzą a właściwie całą sobą.Pewniak oskarowy!
Moim zdaniem ten film oprócz głównej roli nie ma za wiele do zaoferowania. Jako film sam w sobie a to tez jest ważne przy ocenianiu filmu jest po prostu nijaki i podobny wielu innych. Nie wiem czy na tym czy na innym forum już ktoś o tym pisał, ale wiele filmów biograficznych z ostatnich lat np. "Rocketman", "Bohemian Rapsody", "Eddie zwany orłem", "Mój tydzień z Marlin", "Hitchcock" oraz właśnie omawiana "Judy " i kilka innych filmów, to filmy kręcone w tym samym schemacie jeśli chodzi o stronę wizualną. Bardzo podobne kadrowanie obrazu , takie samo oświetlenie. Nawet podobna inscenizacja( lub jej brak). Wszystkie bardzo ostrożne, bez indywidualnego charakteru, bez chociażby minimalnego szaleństwa. Jakby robił to zawsze ten sam reżyser ze stałą ekipą. Dlatego nie mogę ocenić takiego taśmowego filmu wysoko.
Jak to filmy biograficzne. Mają swoją strukturę i faktycznie są powtarzalne. Myślę, że dotyczy to też innych gatunków - kryminałów, horrorów itp. Ja chyba zwracam mniejszą uwagę na formę.