Przechodząc od razu do konkretów, film miał być poważną produkcją, pełną napięcia i przejęcia, gdzie animuszu starała się scenom akcji dodawać świetna muzyka, ale cóż... wszystko niestety wyszło groteskowo... Wspomniane sceny akcji, gdzie przygrywają nam bębny rodem z Gwiezdnych Wojen, miały być pełne napięcia, a było tak, że ludzie siedząc w kinie, patrzyli zamiast w ekran, to po sobie, uśmiechając się przy tym pod nosem... Chyba nie o to chodziło. Ja winę pokładam w dużej mierze w "latających butach" w które wyposażono głównego "rozwałkowicza". W kinie byłem ze znajomymi z pracy, umysłami jak i ja - ścisłymi... Razem ryknęliśmy z radości usłyszawszy, że latające buty "zamieniają grawitację w różniczkowalną powierzchnię po której można surfować". Ok. Różniczkowalna - trudne słowo, które przecież wszystko wyjaśnia... W każdym razie wszystkie sceny (a jest ich masa) gdzie Caine "surfuje" na butach i "eksterminuje", są po prostu śmieszne i nudne, zamiast trzymające w napięciu, bo przemoc zrealizowana jest w sposób iście Disneyowski, czyli dużo się dzieje, ale głównie panuje trend "ogłuszania się".
Kolejny przezabawny element to wątek miłosny, który nawiązano tak bezsensownie szybko i bezpodstawnie, że Jupiter, która usilnie twierdzi że "nie potrafi się zakochać", wychodzi na jakąś nimfomankę, która co i rusz rzuca się na obcego faceta z którym zamieniła tyle zdań, co logiki w tym filmie.
Idąc dalej, wszelkie występujące postacie są misz-maszem tak przerysowanym, że znowu śmiesznie-bajkowym, zamiast budzącym zaciekawienie czy strach. Mówiące jaszczury (oczywiście złe), człowiek-słoń prowadzący statek kosmiczny, czy Cain będący skrzyżowaniem człowieka z wilkiem (co objawia się tym, że ma świetny węch i czasem cicho warczy...). Ktoś chyba za dużo czasu spędził przy Guardians of the Galaxy, bo pod tym względem film jest niczym kopia tamtego świata... Tylko czemu z tej kopii starano się zrobić produkcję "na serio"??
Tak wiec pojawia się pytanie - dla kogo jest ten film?? Dla nastolatek - za mało przystojniaków i miłości, a z tej którą nas uraczono, cała nastoletnia rebiata miała niemniej śmiechu niż my - starsi siedzący obok. Dla dorosłych - za dużo bezsensu. Dla dzieci - zbyt wiele przemocy (śmiesznej, bo śmiesznej, ale zawsze).
Odnoszę wrażenie, że dobrze na nim bawili się tylko twórcy efektów specjalnych, którzy byli dumni ze swojego dzieła, bo efektów jest masa i im zarzucić nic nie można. Ale efekty to niestety za mało. Przebłyskujące gdzieś strzępki ciekawego wątku hodowania ludzi (zaczerpnięte garścią z Matrixa) też wiele nie pomagają, bo je po prostu w znacznej mierze przemilczano.
Podsumowanie? Wg mnie do kina na tę pozycję iść nie warto jeśli oczekuje się "poważnej" produkcji. Groteskowy, nudny i przewidywalny - słowa najlepiej opisujące. Jeśli natomiast ktoś szuka filmu, z którego będzie mógł szydzić ze znajomymi przez następne kilka dni to śmiało...
wkreciłes sobie do glowy ze to mial byc powazny film - co tu jest powazne? przecierz to bajka jakich malo rozwodzisz sie nad tym filmem chyba tylko poto zeby sie podbudowac, recenzja chybiona i kza długa
"Razem ryknęliśmy z radości usłyszawszy, że latające buty "zamieniają grawitację w różniczkowalną powierzchnię po której można surfować" - no to smiales sie sam z siebie, poniewaz gdybys SLUCHAL, zamiast tylko czytac wypociny jakiegos dupnego tlumacza, wiedzialbys ze w oryginale wypowiedz brzmi zupelnie inaczej.