Po Wachowskich zawsze spodziewam się czegoś innowacyjnego, kultowego, czegoś co zapamiętam na kilka długich lat, niestety po tym filmie zapamiętam jedynie długie ziewnięcie wychodząc z kina.
Nie skreślam całego filmu, ponieważ były i dobre i ciekawe momenty, sam motyw był nawet w miarę ok, nawiązywał minimalnie do matrixa (hodowla ludzi, tworzenie z nich życiodajnego płynu), jednak w ogólnym rozrachunku większość elementów była zrobiona po prostu słabo.
Cała historia była pokazana bardzo ckliwie, infantylnie, momentami niezrozumiale i baśniowo, prawie jak opera. Postacie, ubrania, dizajn statków (momentami wyglądały jak steampunkowe zamki) przypominało (według mnie oczywiście) odjechaną historie kopciuszka, który zostawia bogactwo wszechświata dla swojej miłości i nudnej codzienności.
Rozwalili połowę miasta... "odbudują za chwilkę, a reszta ludzi nie będzie o tym i tak pamiętała" - jakie to proste :D
Czy ktokolwiek we wszechświecie przejmuje się czymś takim jak "Żniwa"? ;)