Bardzo mi się spodobał film. Przyjemny, ciekawa historyjka, fajny efekt latających butów, trochę przypominało jazdę na rolkach :). Ale błagam, niech mi ktoś wytłumaczy sens zakończenia. Jest dla mnie mniej prawdopodobne niż cały film. Kobieta z takimi możliwościami wraca wielce szczęśliwa do mycia kibli i życia w biedzie? Rozumiem, że chciała chronić siebie, rodzinę i ziemię, że jest szczęśliwa z nowym skrzydlatym kochasiem. Ale nie mogła chociaż trochę poprawić bytu swojego i rodziny aby nie musieć cały dzień sprzątać domów. Powiedzcie mi chociaż, że to miał być dziwny wstęp do następnej części...
Cała wymowa filmu przestałaby wtedy mieć jakiekolwiek prawo bytu. Gdyby kupiła kilka pałacyków oraz prywatnych wysepek dla każdego kuzyna z kolejna czy miałoby to sens? Nie. Bohaterka zrozumiała, że wszystko co mają na Ziemi jest w rzeczywistości nic nie warte bo przez te wszystkie millenia byli Ziemianami skazanymi na zagładę jako surowiec.
Poza tym Jupiter w pewnym momencie tłumaczyła Cainowi, że nadal jest tą samą osobą mimo jej faktycznego pochodzenia. I udowodniła to wyborem jakiego dokonała po wszystkim.
Jasne i jeszcze amerykańskiej flagi w tle brakuje. Poprawność polityczna i pranie mózgu tak bije w oczy w tym filmie, że aż za przeproszeniem rzygać się chcę. Jak już chciała być tą dobrą do szpiku kości osobą, którą była to powinna chociaż zasponsorować operację zmiany kodu dzieciakowi Stingera, który notabene życie jej uratował. Zresztą, można by długo dyskutować merytorycznie na temat sztuczności tego filmu ale nie o to chodzi.
Oj no, wyidealizowane to wszystko to prawda, coś nie pykło. Film słaby, kolejny blockbuster z paroma banałami.
Koleżanka pytała to odpowiedziałem.
Ok, już wiem jaki zamiar mieli twórcy filmu. Widocznie u mnie to spowodowało całkiem inna reakcje niż powinno. Dzięki za wytłumaczenie :)